TERAZ1°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Ogródki przy blokach nie są żadnym problemem

JaKac1
JaKac1 pon., 17 września 2012 09:13
Zdobią osiedla w mieście, są ładne, kolorowe, a mieszkańcy o nie dbają jak o swoje działki. Ogródki kwiatowe przy blokach, bo o nich mowa, stanowią piękniejszą część piotrkowskich osiedli...

Zapytaliśmy dwie spółdzielnie mieszkaniowe, na jakiej zasadzie powstają ogródki? Czy jest to samowola (jakże ciesząca oko!) mieszkańców?

 

Ogródki przyblokowe obejmują teren danej nieruchomości, zatem nie są to miejsca publiczne, ogólnodostępne. Spółdzielnie nie ingerują jednak w inicjatywę zakładania ogródków przez mieszkańców, a one - jak się okazuje - nie stanowią dla spółdzielni żadnego problemu. - Nie mamy w administracji ewidencji takich ogródków. Nie ma także wniosków o ich zakładanie, a co za tym idzie udzielania bądź nieudzielania zgody z naszej strony nie ma. Te ogródki, które są przy blokach, powstały samoistnie z inicjatywy mieszkańców – mówi Zbigniew Krasiński, zastępca prezesa ds. techniczno-eksploatacyjnych w Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Spółdzielnia nie zagospodarowuje kwiatami nawet nowych obiektów, które oddaje. - Dlatego cieszy nas, że mieszkańcy dbają o tereny wokół swoich domów bez żadnych sporów. Nie było bowiem takiej sytuacji, aby na przykład dwóch mieszkańców chciało założyć ogródek w tym samym miejscu i trzeba by rozstrzygać, kto ten ogródek ma prowadzić. Po prostu sądzimy, że terenu jest tyle, że nawet jeśli kilku lokatorów jednocześnie będzie chciało taką inicjatywę podjąć, to wzajemnie się porozumieją – wyjaśnia prezes Krasiński.

Zdarzają się jednak osoby, które z ogródków nie są zadowolone. - Mamy jednego członka spółdzielni, który w mocno nieelegancki sposób określa i przypisuje spółdzielni przyzwolenie na ogródki, nazywając je warzywniakami. Ostatnia wizyta w terenie pokazała nam jednak, że były to ogródki wyłącznie kwiatowe. Co w takiej sytuacji zrobić? Akurat ten “spór” jest ciekawy, ponieważ osoba ta uważa za niewłaściwe przyzwolenie spółdzielni na ogródki kwiatowe, które są na nieruchomości, której ona nie zamieszkuje – mówi Zbigniew Krasiński.

Jakiś czas temu Piotrkowska Spółdzielnia Mieszkaniowa przeprowadziła wśród mieszkańców ankietę. Zapytano, czy ogródki im przeszkadzają, czy nie? Wyniki jej okazały się pozytywne dla osób prowadzących ogródki. - Mieszkańcy są zadowoleni i wdzięczni za to, że niektóre osoby postanawiają upiększać tereny wokół bloku. Osoby, które nie prowadziły ogródków, również opowiadały się “za” - dodaje Włodzimierz Cecota, kierownik Administracji “35-lecia”.

Inną kwestią, stanowiącą większy problem, są drzewa. - Mieszkańcy nie powinni sadzić drzew bez porozumienia z nami. Chodzi o to, żeby utrzymać jakiś zakres tych nasadzeń, ominąć kanalizację, ciągi ciepłownicze, itp. Później wszystko się komplikuje, ponieważ jeśli drzewa nie zostaną od razu przesadzone, to musimy już zwracać się do Urzędu Miasta o pozwolenie na wycinkę - mówi Włodzimierz Cecota. Przy wieżowcu na Belzackiej rośnie piękny dąb. Został on wsadzony niecałe dwa metry od balkonu i na pewno nie zrobiła tego żadna osoba z administracji. - Teraz wielu mieszkańców się skarży, a my, żeby to drzewo usunąć, musimy uzyskiwać zgodę od Urzędu Miasta, a to się bardzo komplikuje. Mieszkańcy sadzą także wiele iglaków, co po jakimś czasie także stwarza niedogodności – mówi Zbigniew Krasiński.nextpageNie inaczej jest, jeśli chodzi o bloki należące do Spółdzielni Mieszkaniowej im. Juliusza Słowackiego w Piotrkowie. Henryk Budziński, kierownik Działu Eksploatacyjno-Technicznego w Spółdzielni im. J. Słowackiego mówi, że ogródki zakładane są bez porozumienia z zarządem spółdzielni, a ona daje na to przyzwolenie.

- Niektórzy sadzą kwiaty, krzewy, podlewają je i pielęgnują, odchwaszczają. Prowadzą również nasadzenia drzew, bez naszej wiedzy, co jest dla nas największą zmorą. Przy ogródkach powstają ogrodzenia, które mieszkańcy robią we własnym interesie i na własny koszt. To niestety zagraża bezpieczeństwu innych przechodniów. Ktoś może się potknąć i nie daj Boże, by przewrócił się na jakiś drut, itp. Czasami problem ma z tym straż pożarna, która musi na przykład działać szybko, a traci czas na usuwanie ogrodzenia – wyjaśnia Henryk Budziński. I opowiada o jednym z mieszkańców ulicy Kostromskiej, który postawił drewniany płot. Spółdzielnia go rozebrała. - Mieszkańcy mogliby zostać pociągnięci do odpowiedzialności, ale spółdzielnia nie chce robić im na złość – wyjaśnia.

Wśród mieszkańców Spółdzielni im. Słowackiego nie ma konfliktu, jeśli chodzi o tereny pod ogródki. - Raczej wynikają one z tego, że mieszkańcy, którzy nie szanują pracy innych, zaśmiecają ogródki. Wtedy zgłaszają się do nas i my musimy jakoś ich godzić. Zazwyczaj prowadzą je ci, którzy mieszkają na parterze, więc do sytuacji, aby ileś osób chciało wykorzystać jeden i ten sam teren pod ogródek nie dochodzi – mówi Henryk Budziński.

Dodaje, że bywały osoby, które zgłaszały swoje niezadowolenie z ogródków przy blokach. - Teraz jakoś to wszystko już ucichło, ale kiedyś było takich osób sporo. Myślę, że jest to spowodowane myśleniem ludzi. Więcej jest młodych osób, które nie mają czasu na zajmowanie się takimi sprawami i ogródki im nie przeszkadzają. Wcześniej wynikało to chyba ze zwykłej złośliwości, bo przecież jeśli coś jest piękne, to dlaczego się temu sprzeciwiać? - pyta Budziński.

Dla mieszkańców ogródki nie stanowią żadnego problemu. - Przecież dzięki temu mamy ładnie wkoło bloku, ludzie nie wyrzucają śmieci z okien, bo jakoś tak biorą pod uwagę, że ktoś wkłada swoją pracę w hodowanie roślin. Jest ładnie i przyjemnie – mówi starsza kobieta, mieszkanka jednego z bloków przy ulicy Kostromskiej. Młodym ogródki zresztą też nie przeszkadzają.

Magdalena Waga

Podsumowanie

    Komentarze 0

    reklama

    Dla Ciebie

    1°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio