TERAZ 4°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Bardzo zła
reklama

Solidarność a stan wojenny

K.Plackowski
Krzysztof Plackowski sob., 13 grudnia 2014 12:04
5 września 1981 roku w Gdańsku rozpoczął się I Krajowy Zjazd Delegatów „Solidarności”. Przebiegał w atmosferze ostrych walk personalnych. Uchwalono też Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej, wzywając do tworzenia wolnych związków zawodowych przez robotników w innych krajach socjalistycznych.
Zdjęcie

W deklaracji I Zjazdu Delegatów „S” napisano, że Celem nadrzędnym NSZZ SOLIDARNOŚĆ jest tworzenie godnych warunków życia w gospodarczo i polityczne suwerennej Polsce. Chodzi o życie wolne od ubóstwa, wyzysku, strachu i kłamstwa, w społeczeństwie zorganizowanym demokratycznie i praworządnie.

Dziś naród oczekuje:

 

1.      poprawy zaopatrzenia w żywność poprzez ustanowienie kontroli nad jej produkcją, podziałem i cenami, we współpracy z „Solidarnością Rolników Indywidualnych,

2.      reformy gospodarczej poprzez tworzenie autentycznych samorządów pracowniczych i likwidację nomenklatury partyjnej oraz wdrożenie efektywnych mechanizmów ekonomicznych,

3.      prawdy poprzez społeczną kontrolę środków masowej informacji i odkłamanie polskiej szkoły i kultury,

4.      demokracji poprzez przeprowadzenie wolnych wyborów do Sejmu i Rad Narodowych,

5.      sprawiedliwości poprzez zapewnienie równości wszystkich wobec prawa, uwolnienie uwięzionych za przekonania i obronę represjonowanych za działalność wydawniczą, związkową i polityczną,

6.      ratowanie zagrożonego zdrowia narodu poprzez ochronę środowiska, zwiększenie nakładów na służbę zdrowia i zapewnienie ludziom niepełnosprawnym należnych im praw w społeczeństwie,

7.      węgla dla ludności i przemysłu poprzez zagwarantowanie górnikom odpowiednich warunków życia i pracy.

Cele te osiągniemy w warunkach jedności naszego Związku i solidarności jego członków. Działania różnych sił stwarzających poczucie zagrożenia zewnętrznego, nie odbiorą nam woli walki o ideały Sierpnia 80, o realizację Porozumień z Gdańska, Szczecina i Jastrzębia[1].

 

Jak widać był to nie tylko program socjalny, gospodarczy, ale i polityczny. Związek domagał się bowiem również wolnych wyborów. Choć w komunikacie pisano o jedności w „S” to na zjeździe jej zabrakło. W trakcie obrad uwidoczniła się różnica między częścią kierownictwa związku i doradcami a działaczami szczebla lokalnego dążącymi do zajęcia bezkompromisowej postawy wobec władz PRL. Znalazło to m.in. wyraz w żądaniu usunięcia z aneksu do statutu „S” zapisu o przewodniej roli PZPR (propozycja ta, zgłoszona przez Jana Rulewskiego i Lecha Sobieszka ostatecznie nie została poddana pod głosowanie). Innym przejawem rozbieżności poglądów był konflikt wokół kwestii odrzucenia rządowego projektu ustawy o samorządzie pracowniczym. Najgłośniejszym z nich była jednak kwestia podziękowań dla KOR, który podczas Zjazdu ogłosił zakończenie swej działalności. 29 września 1981 roku Andrzej Sobieraj z Radomia zgłosił projekt uchwały w tej sprawie, w odpowiedzi delegat Regionu Mazowsze Paweł Niezgodzki zgłosił własną kontr uchwałę, w której proponował ogólnikowe omówienie rodowodu ideowego i historycznego „S” bez wymieniania KOR; po zasłabnięciu delegata Mazowsza, członka KSS KOR Jana Józefa Lipskiego, obrady przerwano, do kwestii tej powrócono dopiero ostatniego dnia zjazdu, kiedy to przegłosowano projekt radomski. – Zjazd dzieli się – wspomina Henryka Dobosz.

– Wiceprzewodniczący „Mazowsza” Niezgodzki proponuje, żeby raczej podkreślić zasługę Kościoła. Strzał jest celny. Górą katolicy. Tak każdą świętość, ideę można uczynić przedmiotem rozgrywki. Jan Józef Lipski, pisarz, członek – założyciel KOR podchodzi do mównicy, pragnie powiedzieć, że ta uchwała nie jest im wcale potrzebna, nie narażali się dla uznania, ani sławy. I pada, karetka odwozi go do szpitala. Stamtąd pisze list pełen goryczy. Aktorka Halina Mikołajewska chce oddać mandat delegata. Jacek Kuroń płacze[2].nextpage

Gorącą atmosferę podgrzewały dodatkowo działania władz, np. ogłoszona 3 października 1981 r. podwyżka cen papierosów, rzekomo uzgodniona ze Związkiem. Mimo rosnącej w „S” niechęci do władz i przekonania o niemożności zawarcia z nimi rzetelnego porozumienia, wybrane podczas 2. tury kierownictwo Związku pozostało pod kontrolą skrzydła umiarkowanego, wciąż liczącego na kompromis. Duży wpływ na to miał ponowny wybór na przewodniczącego Lecha Wałęsy, który otrzymał ponad 55% głosów (jego bardziej radykalni kontrkandydaci – Marian Jurczyk, Andrzej Gwiazda i Jan Rulewski, otrzymali kolejno 24%, 9% i 6% głosów). Jednak mimo licznych sporów I KZD był manifestacją jedności Związku.

Zjazd odbywał się w atmosferze pełnej demokracji, która powodowała łamanie porządku obrad, odstępowanie od wytyczonych kierunków dyskusji oraz przedłużanie czasu obrad. Mimo to wynik pracy I Krajowego Zjazdu Delegatów był imponujący: podczas 18-dniowych obrad I KZD przyjął ponad 70 dokumentów, uchwalił poprawki do statutu i wybrał naczelne władze „S. Podczas zjazdu sformułowano też nową definicję związku: jako ruchu społecznego, którego celem jest stopniowa zmiana systemu polityczno – ekonomicznego państwa. Program Samorządnej Rzeczpospolitej przewidywał stworzenie Polski opartej na poszanowaniu praw jednostki, pluralizmie i demokratycznych regułach życia społecznego oraz ograniczenie dyspozycyjności struktur państwowych wobec rządzącej krajem partii[3].

O tym, że „S” chciała zmian, ale raczej ewolucyjnych pisał też m.in. Paweł Machcewicz w „Więzi” w kwietniu 1989 roku: Zasady kierowniczej roli partii i państwowej własności środków produkcji, pozycja aparatu bezpieczeństwa i międzynarodowe sojusze, jakkolwiek mogły być publicznie kwestionowane przez działaczy „Solidarności”, nigdy nie stały się płaszczyzną konfliktu między Związkiem i władzami państwowymi. Jeżeli nawet dochodziły do głosu jednostki i grupy radykalne, to – mimo rozgłosu jaki ich wystąpienia mogły powodować – „Solidarność” w swej większości pozostawała wierna strategii samo ograniczania się. Jan Rulewski, który w swym wystąpieniu wyborczym na zjeździe wezwał do nieliczenia się z geopolitycznymi uwarunkowaniami, zdecydowanie przegrał otrzymując najmniejszą liczbę głosów[4].  

Władze nie miały jednak najmniejszej ochoty na porozumienia, już trwały przygotowania do stanu wojennego. Szykowano także argumenty przeciwko „S”, w tym w mediach pojawiały się informacje o przygotowaniach działaczy związkowych do walk ulicznych. W radiu i telewizji pojawiło się rzekome przemówienie L. Wałęsy z posiedzenia Prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących Zarządów Regionów w Radomiu 3 grudnia 1981. Szef „S” miał tam wzywać do rozprawienia się z komunistami. Spotkanie odbyło się przy drzwiach zamkniętych, o czym jednak tam rozmawiano pisał 11 grudnia Tygodnik „Solidarność”.nextpage

- W dyskusji stwierdzono, że bez głębokiej reformy systemu sprawowania władzy dalsze pozytywne działania staną się niemożliwe. Utrzymanie się obecnego stanu grozi Związkowi konfrontacją i trzeba się do niej przygotować. Rząd jasno określa granice możliwej współpracy ze Związkiem i godzi się na wspólne kontrolowanie straganów, ale nie dopuszcza Związku do kontroli centralnych magazynów żywności; godzi się na rozmowy o określonej tematyce lub rozmowy techniczno – proceduralne ale ciągle zastrzega sobie strefy chronione i nie dopuszcza do rozmów na temat odpowiedzialności pewnych osób. (…) W obecnej sytuacji nie ma szans, aby „Solidarność” rzuciła się w ramiona władzy – jest to po prostu niemożliwe. Trudno paść w ramiona komuś, kto jedną rękę wyciąga ku porozumieniu, drugą – ukrytą broń gotuje[5]. W Radomiu wymieniono 7 warunków osiągnięcia porozumienia narodowego:

- wycofanie się władz ze wszystkich represji antyzwiązkowych,

- przedstawienie sejmowi projektu ustawy o związkach zawodowych w wersji uzgodnionej z przedstawicielami „Solidarności”,

- wycofanie się władz z tzw. prowizorium systemowego oraz uzgodnienie ze związkiem i wprowadzenie w życie reformy gospodarczej, opartej na samorządności przedsiębiorstw,

- przeprowadzenie demokratycznych wyborów do rad narodowych wszystkich szczebli (w tym przedterminowo do rad wojewódzkich) oraz podporządkowanie im administracji terytorialnej. Nie zgodzimy się głosować na jedną listę, jak latach poprzednich,

- ustanowienie kontroli związkowej nad gospodarką, w tym zwłaszcza nad zasobami żywności; utrzymywanie ich w tajemnicy przed narodem jest nie do przyjęcia,

- przyznanie Społecznej Radzie Gospodarki Narodowej kompetencji umożliwiających realny wpływ na decyzje rządowe i kontrolę nad polityką społeczno – gospodarczą państwa,

- zapewnienie tej radzie, „Solidarności”, Kościołowi i innym ośrodkom opinii publicznej dostępu do radia i telewizji.

W Gdańsku zatwierdzono oficjalnie tę uchwałę i dodano, że związek zastrzega sobie możliwość – gdyby do porozumienia narodowego nie doszło – przeprowadzenie za trzy miesiące referendum na temat sposobu sprawowania władzy w Polsce. Pytań nie sformułowano, ale referendum miało wykazać, jak społeczeństwo ocenia rządy komunistów. Warto może jeszcze dodać, że projekt ustawy o związkach zawodowych już po uzgodnieniu przez władzę ze wszystkimi centralami związkowymi został jednostronnie zmieniony przez rząd w sposób ograniczający prawo do strajku oraz możliwości zrzeszania się pracowników w związki zawodowe. Tzw. prowizorium systemowe zaś, był to projekt rządowy wprowadzenia znacznych podwyżek cen, przy utrzymaniu dotychczasowego sposobu zarządzania gospodarką (dyrektywno – centralnego), było to więc odejście od reform systemowych (zrealizowano to dokładnie w stanie wojennym). Oznaczało to w istocie obciążenie kosztami kryzysu wszystkich grup społecznych (najbardziej tych najuboższych) – bez perspektywy szansy wyjścia z niego, ponieważ mechanizmy marnotrawstwa gospodarki nie uległy zmianom[6].nextpage

13 grudnia 1981 roku władze wprowadziły – jak się później okazały nielegalnie – stan wojenny. Oficjalnym powodem ogłoszenia stanu wojennego była pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju, której przejawami były m.in. brak zaopatrzenia w sklepach (także żywności) i reglamentacja (od kwietnia do października 1981 ponownie objęto systemem tzw. kartek żywnościowych wiele istotnych towarów np. mięso, masło, tłuszcze, mąka, ryż, mleko dla niemowląt itd.), oraz zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego w kraju wobec zbliżającej się zimy. Rzeczywistymi powodami były obawy reżimu komunistycznego przed utratą władzy, związane z utratą kontroli nad niezależnym ruchem związkowym, w szczególności Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym „Solidarność”, oraz walki różnych stronnictw w PZPR nie mogących dojść do porozumienia w kwestii formy i zakresu reform ustroju polityczno-gospodarczego PRL. Istotny był gwałtowny spadek poparcia społecznego dla polityki komunistów, według badań OBOP już w czerwcu 1981 zaufanie do rządu deklarowało 24% respondentów, działania KC PZPR aprobowało jedynie 6% respondentów, a działania NSZZ „Solidarność” pozytywnie oceniało aż 62% Polaków.

13 grudnia o godzinie 0:00 oddziały ZOMO rozpoczęły ogólnokrajową akcję aresztowań działaczy opozycyjnych. W dniu wprowadzenia stanu wojennego w działaniach na terytorium kraju wzięło udział ok. 70 tys. żołnierzy Wojska Polskiego, 30 tys. funkcjonariuszy MSW oraz bezpośrednio na ulicach miast 1750 czołgów i 1400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych piechoty, 9000 samochodów oraz kilka eskadr helikopterów i samoloty transportowe. 25% wszystkich sił skoncentrowano w Warszawie i okolicach[7].nextpage

Wielu działaczy „S” internowano, do ośrodków trafili także byli przywódcy PZPR jak Edward Gierek. Ośrodków odosobnienia było początkowo 46 jednostek, a według danych CZZK do końca 1982 r. utworzono ich 52, ale jak podkreśla IPN z pewnością było ich więcej[8]. Były to w zdecydowanej większości pawilony więzienne, przemianowane jedynie z nazwy na ośrodki odosobnienia. Powszechny był zwyczaj, że naczelnik miejscowego zakładu karnego zostawał jednocześnie komendantem ośrodka odosobnienia. Tylko nieliczne „internaty” zlokalizowano w ośrodkach wczasowych. Warunki bytowe były tam zdecydowanie lepsze od więziennych. Internowane kobiety trafiły do Gołdapi, a wybrani intelektualiści i doradcy „S” do wojskowego ośrodka wczasowego w Jaworzu. Odrębny status uzyskali Lech Wałęsa i Jan Kułaj, czyli przewodniczący „S” i „S” rolników. Byli oni przez ekipę Jaruzelskiego traktowani jak więźniowie stanu. Odizolowano ich i przebywali „pod opieką” funkcjonariuszy Samodzielnej grupy Ochronnej Biura Ochrony Rządu. W pozostałych ośrodkach panowały gorsze warunki[9].

W pierwszym miesiącu stanu wojennego SB pozyskała do współpracy aż 866 internowanych, z czego 723 w charakterze tajnych współpracowników, 140 kontaktów operacyjnych oraz 3 konsultantów. Efektywność pozyskań przez SB była w tym czasie bardzo wysoka. Wraz z autentycznymi działaczami związkowymi i opozycyjnymi siedzieli w celach konfidenci, których działalność była przez SB wysoko ceniona. Wśród nich Krzysztof Gąsiorowski (KPN), Bernard Koleśnik czy Lesław Maleszka[10].

W reakcji na wprowadzenie stanu wojennego struktury NSZZ Solidarność podjęły akcje protestacyjne – ZOMO sukcesywnie pacyfikowało kolejne strajki m.in. w Stoczni Gdańskiej im. Lenina (16 grudnia 1981), Hucie im. Lenina w Krakowie (w nocy z 15 grudnia na 16 grudnia), Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie (w nocy z 16 grudnia na 17 grudnia), Stoczni im. Warskiego w Szczecinie (w nocy z 14 grudnia na 15 grudnia), w Hucie Katowice (23 grudnia). Największy opór stawiły siłom bezpieczeństwa kopalnie węgla kamiennego na Śląsku15 grudnia oddział ZOMO został dwukrotnie wyparty z terenu kopalni „Manifest Lipcowy”, za trzecim razem kilkunastoosobowa grupa milicjantów otworzyła ogień do robotników, raniąc czterech z nich[36], 16 grudnia 1981 w trakcie pacyfikacji kopalni Wujek funkcjonariusze ZOMO zastrzelili 9 górników. Protesty robotnicze najdłużej trwały w KWK Ziemowit (do 22 grudnia) i KWK Piast, gdzie 1000 górników przebywało pod ziemią od 14 grudnia do 28 grudnia 1981 (był to najdłużej trwający strajk w historii powojennego górnictwa).nextpage

16 grudnia 1981 w Gdańsku doszło do dużej manifestacji, w której udział wzięło ok. 100 000 ludzi – starcia z oddziałami ZOMO trwały tam do 17 grudnia. Funkcjonariusze ZOMO postrzelili w ich trakcie 4 osoby (z czego 1 osoba zmarła). Do podobnej wielotysięcznej demonstracji doszło 17 grudnia 1981 w Krakowie, gdzie również doszło do brutalnego rozpędzenia manifestantów przez służby bezpieczeństwa PRL.

Wielu opozycjonistów trafiło do więzień. Sądy wydawały wyroki w trybie doraźnym.

– Obserwujemy ogromną rozbieżność wyroków sądowych – wspominał w 1983 roku mecenas Władysław Siła - Nowicki[11]. – Dlatego trudno tu mówić o określonej polityce karnej. Często się zdarza, że sądy wojskowe orzekają łagodniej, niż sądy powszechne. Pewnym curiosum na tle dotychczasowego orzecznictwa jest wyrok Sądu Marynarki Wojennej w Gdyni, który pobił rekordy surowości. Wymierzono tam karę wyższą niż żądał prokurator. Pierwszy oskarżony skazany został na dziesięć lat więzienia, drugi oskarżony – na dziewięć. Znam także zaskakująco wysokie wyroki niektórych sądów garnizonowych. Jeden z sędziów w 90% spraw wymierza kary wyższe niż żąda prokurator[12]

Sprzeciw wobec wprowadzenia stanu wojennego przybierał różne formy. Większość aktorów i twórców początkowo zbojkotowała zaistniałą sytuację odmawiając występów w mediach państwowych, później jednak sprzeciw złagodniał. Przyczynił się do tego fakt weryfikacji dziennikarzy, w wyniku której zostało zwolnionych z pracy co najmniej 800 z nich.

Stan wojenny został zawieszony 13 grudnia 1982 roku a zniesiono go 22 lipca 1983 roku.

13 stycznia 1982 roku powstał Ogólnopolski Komitet Oporu „S”, a 22 kwietnia Tymczasowa Komisja Koordynacyjna (TKK) złożona z przedstawicieli regionów „S” (Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Władysław Hardek i Bogdan Borusewicz). Od wiosny 1982 roku nasiliły się spontaniczne wystąpienia. Masowy charakter przybrały manifestacje uliczne 1 maja 1982 roku, gdy zwolennikom „S” udało się włączyć do oficjalnych pochodów; niezależne manifestacje 3 maja 1982 roku były już brutalnie rozbijane. Do największych wystąpień i walk ulicznych doszło 31 sierpnia 1982, w rocznicę zawarcia porozumień gdańskich (objęły one 66 miast w 34 województwach). Zatrzymano wówczas ok. 5 tys. osób, a 3 tysiące ukarano przed sądami i kolegiami ds. wykroczeń. W Lubinie milicja zastrzeliła z premedytacją 3 osoby, były też ofiary w innych miejscowościach[13].nextpage

„Rok Solidarności” był jednak ewenementem w historii Polski Ludowej. Był to okres sporej wolności, istniała opozycyjna gazeta, tworzono filmy, które wcześniej nie miały szans na realizację takie jak „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego. Władza oczywiście nie miała zamiaru ustępować, SB pracowała ze zdwojoną siłą,  w związku tajna policja miała wielu swoich agentów. Mimo to dzięki latom 1980-1981 łatwiej było 8-9 lat później przeprowadzić reformy polityczno – gospodarcze.

Seweryn Blumsztajn, jeden z liderów KOR, działacz „Solidarności” wspominał po latach:

- (…) myśmy w tej rewolucji byli, po pierwsze, ludźmi nie do zaakceptowania  dla władzy. Myśmy byli z definicji ekstremą i to był główny problem ludzi z KOR-u, uniemożliwiający im np. uczestnictwo w negocjacjach z władzami. Druga sprawa: byliśmy, w moim przekonaniu, nieprzystosowani do tego sukcesu. Milionowy ruch – to jest prawdziwa władza. A poza tym pieniądze. Na jakieś wielkie – pieniądze – normalne pieniądze. Kiedy dostałem normalną pensję jako dziennikarz Agencji Solidarność, była to moja pierwsza w życiu praca. Z jednej strony myśmy byli ludźmi politycznego kompromisu. Zakładaliśmy, że nie ma w ogóle mowy o obaleniu ustroju, że cieszymy się każdym sukcesem, że chodzi o rozszerzanie obszarów wolności, a nie zwycięstwo. Na tym zresztą polegała nasza siła. Ale z drugiej strony zasada działania w KOR-ze polegała na tym, że myśmy nigdy przed władzą nie ustępowali. Nie było takiej potrzeby. Kompromis z władzą nie wchodził w rachubę. Byliśmy nieprzystosowani do zawierania jakichkolwiek kompromisów z władzą. Do gry, do prawdziwej gry, myśmy się w większości nie nadawali. Były wyjątki, takie polityczne zwierzęta, na przykład Jacek Kuroń. Ale przeciętni członkowie KOR – nie. Bo cała nasza siła polegała na nieustępliwości moralnej. W tym sensie rzeczywiście do pewnych rzeczy myśmy się nie nadawali. Po trzecie, traktowani byliśmy w „Solidarności” jako swego rodzaju mafia – chociaż to nie była prawda. Być może to było zbyt moralne towarzystwo, żeby stworzyć prawdziwą mafię. Choć byliśmy jedynymi ludźmi w „Solidarności”, którzy mieli jakąś kartę opozycyjną[14].   

Według Antoniego Dudka, którego cytuje w swojej książce „Filozofia publiczna Solidarności” Elżbieta Ciżewska, „Solidarność” to kolejne powstanie narodowe[15]. Istnieją co najmniej trzy powody uzasadniające zastosowanie kategorii powstania narodowego do opisu ruchu. Po pierwsze „Solidarność” miała jasno określonego wroga, uosabiającego stary porządek i związanego z obcym mocarstwem. Po drugie, związek miał charyzmatycznego przywódcę, który przejawiał dyktatorskie skłonności i który w tym samym miejscu co Kościuszko, na Rynku Głównym w Krakowie, przysięgał wierność idei związku i odbył pielgrzymkę do Częstochowy zawierzając siebie i „Solidarność” Matce Boskiej. Po trzecie w programie związku ważną rolę przypisano idei solidaryzmu narodowego, celebrowano rocznice ważnych wydarzeń narodowych, upamiętniano Konstytucję 3 Maja i odzyskanie niepodległości 11 listopada, a od końca lat 70. Organizowano wykłady historyczne, często przypominano robotnicze wystąpienia z lat 1956, 1970, 1976. Czytano i recytowano poezję romantyczną, zwłaszcza utwory Adama Mickiewicza. Pozwoliło to stwierdzić Dudkowi, że na „potrzeby związkowego kanonu zaadoptowano wszystkie najważniejsze przejawy insurekcyjnej działalności Polaków na przestrzeni minionych dwustu lat. „Solidarność” nawiązywała do tradycji marginalizowanej przez władze: idealizowała okres sprzed 1945 roku, a krytykowała PRL[16].nextpage

Zdaniem wydawanego w drugim obiegu miesięcznika „Niepodległość” Solidarność była Polsce potrzebna z trzech względów:

  1. aby odrodzić naród – w ciągu kilku miesięcy otrząsnęliśmy się z ponad trzydziestoletniej sowietyzacji i komunistycznej deprawacji; młodzież uzyskała godne wzorce do naśladowania tak różne od bohatera dzieci w ZSRR – Miszki, których własnych rodziców wydał w ręce NKWD, za co postawiono mu pomnik,
  2. aby nawiązać nowe, demokratyczne stosunki między różnymi grupami społecznymi i uświadomić politycznie masy pracownicze, zarówno robotników jak inteligencję,
  3. aby swoją klęską uświadomić społeczeństwu konieczność obalenia komunizmu i utopijności programu pogodzenia z nim ograniczonej demokracji[17].

Znany brytyjski historyk Norman Davis podkreśla z kolei rolę Solidarności w obaleniu systemu komunistycznego w Europie Środkowo – Wschodniej: - Dzięki „Solidarności” dowiedzieliśmy się, że ten system był zgniły, że tytan się chwieje i grozi mu zawał serca. Bez tych strajków nikt by się tego nie dowiedział i system komunistyczny broniłby się dłużej i inaczej. Gorbaczow od 1985 roku próbował ratować Związek Radziecki od tego kryzysu. Oczywiście, Gorbaczow przyszedł za późno i chyba nie wiedział, co robi, bo w rezultacie upadł cały blok, ale pamiętajmy, że jego celem było ratowanie systemu komunistycznego, a nie jego zniszczenie. Gdyby nie było „Solidarności”, Gorbaczow miałby większe szanse na wydłużenie życia systemu. Komunizm był skazany na zagładę i wcześniej czy później i tak by upadł. Bez „Solidarności” trwałby jednak dłużej i inaczej by się skończył. Przez cały świat przeszła wtedy ogromna fala zainteresowania Polską. Byłem w 1982 roku w Japonii. I każdy Japończyk wiedział, gdzie jest Polska, kto jest papieżem i że Wałęsa jest dzielnym elektrykiem, który walczy o wolność. Dzięki Sierpniowi Polska znów znalazła się na mapie

świata. Powinniście też pamiętać, że dopiero dzięki Sierpniowi Polska wybiła się na niepodległość. Przecież druga wojna światowa zakończyła się dla was klęską. „Solidarność” pozwoliła narodowi wyjść a marazmu, w którym się znajdował przez prawie 40 lat. Dzięki temu wolność odzyskał cały blok sowiecki[18].nextpage

Czy „Solidarność” miała szansę przetrwania? – pyta Krzysztof Czabański[19]. – Na pewno nie miała szansy w starciu zbrojnym z władzą. Musiałaby w tym celu – przy założeniu, że trafnie rozszyfrowałaby scenariusz władzy – przekształcić się w organizację totalitarną, uzbroić itd. Jednym słowem, musiałaby przestać żyć „Solidarnością”. Tak się, na szczęście nie stało.

Ale czy była szansa na ugodę społeczną w Polsce posierpniowej, czyli właśnie na „Solidarność” jako trwały element życia społecznego? Myślę, że tak. Taką szansę stwarzał negocjacyjny, demokratyczny charakter Związku. Taką szansę tworzył realizm polityczny większości społeczeństwa. Niestety, społeczeństwu zabrakło wiarygodnego partnera. Władza, bez której ugoda społeczna może być tylko fikcją, okazała się, mimo początkowych  nadziei, obrońcą i reprezentantem interesów sprzecznych z interesami narodu. W konkretnym układzie geopolitycznym władza musiała wygrać. Ugoda społeczna nie była i nadal nie jest jej do niczego potrzebna. Władza świadomie zniszczyła polską szansę[20].

„S” miała duże poparcie kościoła. Wałęsa nosił w klapie marynarki Matkę Boską. Ale najważniejszym człowiekiem kościoła, który wspierał nowy związek był prymas Stefan Wyszyński. Podczas spotkania z działaczami w lutym 1981 roku w Warszawie podkreślał:

Panu Lechowi Wałęsie tłumaczę: W ciągu tych kilku miesięcy zrobiliście tak wiele, że najbardziej sprawna polityka nie zdołałaby tego uczynić, czego wyście dokonali. Dziękujcie Bogu za to. Musicie teraz uporządkować swoją organizację, umocnić się, stworzyć dobre aparaty administracji związkowej, przeszkolić ludzi do tych zadań, dać im wykształcenie z zakresu polityki i etyki społecznej, polityki rolnej, kodeksu pracy, wszystkich obowiązków i praw, które ten kodeks nadaje. I dalej pracować. Przyjdzie czas, prędzej czy później, że nie tylko postulaty społeczno – zawodowe, ale i inne będą na pewno osiągnięte przez potężny ruch „Solidarności” przemysłowej i „Solidarności” związków zawodowych indywidualnych rolników. Na pewno to osiągnięcie![21].   

 

Artur Wolski

Tekst pochodzi z I rozdziału rozprawy doktorskiej autora.



[1] Tygodnik „Solidarność”, nr 25 z 18 września 1981 roku

[2] Kaliski B.”Antysocjalistyczne zbiorowisko”? I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarność, Warszawa 2003, s. 146

[3] Encyklopedia Solidarności. Opozycja w PRL 1976-1989 tom I, Warszawa 2010, s. 222

[4] Machcewicz P., Rewolucja „Solidarności” [w:] Więź nr 4 z kwietnia 1989 r., s. 7-8

[5] Duriasz J., Radom: Stanowisko na dziś [w] Tygodnik „Solidarność” nr 37 z 11 grudnia 1981 r.

[6] Czabański K., Ruch [w:] Vacat nr 32-33, lipiec-sierpień 1985, s. 25

[7] Paczkowski A, Pół wieku dziejów Polski, Warszawa 2005, s. 337

[8] Wołk G., Internowanie działaczy opozycji w stanie wojennym [w:] Biuletyn IPN nr 11-12, XI-XII.2011, s. 83

[9] Tamże, s. 83

[10] Wołk G., Internowanie…, s. 87

[11] Rozmowa z W. Siłą – Nowickim [w:] Spectator, nr 5, lato 1983, s. 38

[12] Tamże, s. 38

[13] Polska. Wielka Księga Historii, Kraków 2012, s. 831

[14] Robiliśmy to  w swoim imieniu. Rozmowa Tomasza Łubieńskiego z Sewerynem Blumsztajnem [w:] res Publica nr 8/88, s. 54

[15] Ciżewska E., Filozofia publiczna Solidarności. Solidarność 1980-1981 z perspektywy republikańskiej tradycji politycznej, Warszawa 2010, s.44

[16] Tamże, s. 44

[17] Solidarność a opozycja demokratyczna – cele i zadania, Niepodległość nr 8-9 sierpień – wrzesień 1982

[18] Davis N., Polska w roli głównej [w] Narodziny Solidarności. Opowieść o polskim Sierpniu, Warszawa 2005, s. 23

[19] Czabański K., Ruch…, s. 27-28

[20] Tamże, s. 27-28

[21] Stefan Kardynał Wyszyński, Do Solidarności. Rady i Wskazania, Warszawa 1996, s. 89

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 22

    reklama

    Dla Ciebie

    4°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio