W SM “Słowackiego” dobiorą się do dłużników?
Prezes i główna księgowa rozkładają ręce. Mówią, że na chorobliwych dłużników tak naprawdę rady nie ma. - Tragedia polega na tym, że miasto niestety nie spełnia swojej roli - nie zapewnia mieszkań socjalnych. Pomimo wyroków sądu nakazujących eksmisję do lokalu socjalnego, nic nie da się zrobić i na tym polega nieszczęście. Część z dłużników być może rzeczywiście nie ma z czego zapłacić, ale część to po prostu grupa cwaniaków – mówi Halina Daleszczyk, główna księgowa w Spółdzielni Mieszkaniowej im. Słowackiego w Piotrkowie.
Dług z tytułu niezapłaconego czynszu urósł już do 1,252 mln (koniec roku 2012). - To dużo za dużo - mówi prezes Zarządu Władysław Michalak. - Jeżeli w każdym bloku powstanie wspólnota mieszkaniowa, to ludzie będą się wzajemnie wykańczać, bo doprowadzi to do szeregu konfliktów. W pewnym momencie gospodarka komunalna odetnie centralne ogrzewanie, ciepłą wodę. Co wtedy? Co zrobią ci ludzie, którzy płacą? Konieczne jest uświadomienie mieszkańcom, ile ryzykują, nie płacąc.
“W związku z drastycznym wzrostem zadłużenia w opłatach za lokale mieszkalne Zarząd Spółdzielni informuje, że od 2013 roku podjęte zostały następujące działania windykacyjne: 2-miesięczna zaległość powoduje skierowanie sprawy na drogę postępowania sądowego o wydanie nakazu zapłaty w trybie upominawczym oraz w oparciu o wydany wyrok wystąpienie o zabezpieczenie długu na hipotece; zaległość 3-miesięczna powoduje zgłoszenie lokatora do Krajowego Rejestru Dłużników” - taką informację znalazł w swojej skrzynce na listy każdy, kto mieszka w zasobach SM “Słowackiego”.
- Największy problem jest z odrębnymi właścicielami. Miasto nie jest zobowiązane do zapewnienia im mieszkania, czyli teoretycznie powinni być eksmitowani na bruk, a mieszkanie sprzedane w drodze licytacji. O tym niestety ludziom się nie mówiło, kiedy wykupywali sobie mieszkania za złotówkę. Po prostu skorzystali z dobrodziejstwa, ale do końca nie wiedzieli, co ich czeka. Porównując stan na koniec roku ze stanem z początku roku, zaległości wzrosły o 10%. Jeżeli chodzi o mieszkania spółdzielcze, czyli tam, gdzie ludzie mają lokatorskie prawo do lokalu i własnościowe prawo do lokalu, teoretycznie można zadłużyć mieszkanie do wysokości wkładu własnego. A jeśli lokator zwalnia takie mieszkanie, to dług może być pokryty właśnie z tego wkładu. Natomiast u odrębnych właścicieli sytuacja wygląda w ten sposób, że nie ma wkładu, bo lokator wyprowadził swój majątek ze spółdzielni, czyli nie ma zabezpieczenia - mówi Halina Daleszczyk.
W 2013 roku spółdzielnia odnotuje o 80 tys. zł mniejszy zysk do podziału z racji odpisów na pokrycie ewentualnych strat z tytułu niepłacenia czynszu przez odrębnych właścicieli. Za taką kwotę można byłoby odmalować klatki schodowe w przynajmniej 5 blokach.
W dyscyplinowanie zalegających z czynszem włączyła się Rada Nadzorcza. Od listopada w każdy pierwszy wtorek miesiąca jej przedstawiciele spotykają się z dłużnikami. Na 10 wezwanych osób przychodzą 4. - Jeśli przyjdą, to albo złożą oświadczenie, albo zobowiążą się do spłacenia długu w ratach, albo podpisujemy ugodę. Poza tym od 1 stycznia tego roku podjęliśmy działania skierowane tylko do mieszkań własnościowych i odrębnych właścicieli - kierujemy sprawy do sądu po 2 miesiącach zaległości. Dotąd robiliśmy to po 3 miesiącach. Będziemy prosić sąd o wydanie dwóch nakazów zapłaty w oryginale, abyśmy mogli od razu dokonywać wpisów na hipotece – informują władze spółdzielni.nextpage
Na 4,5 tysiąca mieszkańców z czynszem na koniec roku zalegało 1575 osób. Na początku roku 1505. W tej grupie największą liczbę stanowią zaległości jednomiesięczne - 1052 osoby, czyli ponad 500 osób ma większe długi. Zalegających powyżej 9 miesięcy na koniec 2012 roku było 41 osób, ci wypracowali dług w wysokości 350 tys. Rekordzistką jest lokatorka mająca do spłaty 46 tysięcy zł. Kobieta mieszka w lokalu własnościowym, jest wykluczona z grona członków spółdzielni. Rada Nadzorcza zobowiązała Zarząd Spółdzielni o wystąpienie o sprzedaż mieszkania dłużniczki w drodze licytacji. Spółdzielnia chciała wystąpić do sądu, ale w międzyczasie okazało się, że mieszkanie jest już zajęte przez bank. Takich dłużników jest 41. Najniższe zadłużenie z tej grupy to 12 tys. - Mamy dłużnika, który zalega 36 tys. zł, nie ma przyznanego lokalu socjalnego. Sąd przyznał mu lokal tymczasowy, jest wyrok eksmisji, skierowaliśmy sprawę do egzekucji komorniczej, komornik wystąpił do miasta o wskazanie lokalu tymczasowego, którego nasze miasto oczywiście nie ma. Tymczasem rozporządzenie ministra sprawiedliwości mówi wyraźnie, że skoro miasto nie ma lokalu tymczasowego, to powinno wyznaczyć miejsce w noclegowni. To wszystko prowadzi donikąd. Dojdzie do tego, że za dłużnika będą płacić jego sąsiedzi z bloku – mówi główna księgowa w SM “Słowackiego”. - Zdarzają się też sytuacje, kiedy umierają posiadacze własnościowych praw do lokali, a rodzina spadku nie przyjmuje, bo zmarły miał długi, a my nie mamy możliwości ściągnięcia długu, bo np. na hipotece już “wisi” bank. W takich sytuacjach dług stanowi stratę spółdzielni, którą pokrywają wszyscy członkowie.
Kiedy lokatora można było eksmitować na bruk, spółdzielnia wykorzystywała to jako straszak. Dłużnicy mieli wówczas motywację do spłaty długów, często podejmowali kroki w kierunku zamiany mieszkań na mniejsze, czyli tańsze. - Teraz czują się bezkarni – twierdzą władze spółdzielni. - Bo gdyby wiedzieli, że jutro czy pojutrze czeka ich eksmisja, to pieniądze by przynieśli, mieliśmy już takie sytuacje – mówi prezes Michalak.
Wkrótce w Spółdzielni “Słowackiego” rozpocznie się kampania informacyjna. Administracja zamierza wywieszać na klatkach schodowych informacje o długach. - Nam nie chodzi o to, aby wyrzucać ludzi na bruk, ale o to, by płacili – podkreślają władze spółdzielni.
W PSM-ie sprzątają, by spłacić długi
W Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej dług z tytułu zaległości w czynszu urósł do 2,7 mln. - Dotyka nas kryzys, ludzie nie mają pracy, więc nie płacą. Staramy się, żeby to zadłużenie drastycznie nie rosło - mówi Anna Galia, kierownik Sekcji Windykacji w Piotrkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - U nas dłużnicy mają możliwość odpracowania swojego zadłużenia. Chętni są zatrudniani na umowę-zlecenie. Chodzi o sprzątanie posesji, a to, co zarobią, jest przeznaczane na spłatę zadłużenia. Oni są zadowoleni, my również. Sukcesywnie mamy kilka etatów. Jeśli komuś kończy się zadłużenie, zatrudniana jest kolejna osoba – kolejny dłużnik. Lokatorzy raczej akceptują tę formę, chociaż zdarzają się również tacy, którzy, kiedy usłyszą, że chodzi o sprzątanie, mówią: “Dziękuję bardzo!” Dłużnicy to niestety najczęściej osoby, które nadużywają alkoholu.
Ci, którzy nie płacą regularnie i od lat to grupa ok. 140 osób – nazwiska doskonale znane władzom spółdzielni. W 2012 roku spółdzielnia wystąpiła z 9 pozwami o eksmisję, z tego 3 do lokali socjalnych. - W takich przypadkach niestety mamy związane ręce, bo przecież mieszkań socjalnych nie ma, więc dług sobie rośnie. My oczywiście występujemy do Urzędu Miasta o odszkodowanie (w formie zwrotu za utrzymanie mieszkania), ale przecież to jedynie formalność. Urząd Miasta w pewnym sensie utrzymuje takiego dłużnika, ale to nie jest wyjście z sytuacji – mówi kierownik Galia.
Jeżeli dłużnik zalega z czynszem powyżej 6 miesięcy, zostaje wykluczony z grona spółdzielców. - Jeżeli jest to mieszkanie lokatorskie, a lokator zostanie wykluczony, wtedy dostaje 3 miesiące na opuszczenie mieszkania, ale jeżeli tego nie zrobi dobrowolnie, wtedy piszemy pozew o eksmisję. Mieszkań lokatorskich jest coraz mniej, w związku z czym pozwów o eksmisję nie ma wielu. Zawsze staramy się wcześniej rozmawiać z dłużnikami, poznać ich sytuację, proponujemy spłatę w ratach, potem czekamy – mówi kierownik Działu Windykacji w PSM-ie.
W “Karusi” dług też rośnie
Spółdzielnia Mieszkaniowa “Karusia” wielkością ze “Słowackiego” czy “Piotrkowską” równać się nie może - zarządza 476 mieszkaniami i 144 garażami. Jednak również w “Karusi” dług rośnie. Na koniec 2012 r. zadłużenie z tytułu opłat wynosiło 214 tys. zł. - Do osób zalegających powyżej 2 m-cy wysyłane są wezwania do zapłaty. W przypadku niespłacenia zaległości występujemy z pozwem o zapłatę do sądu oraz w następnej kolejności z wnioskiem do komornika o podjęcie egzekucji z majątku dłużnika – mówi główna księgowa w “Karusi” Katarzyna Czarnucha. - Zarząd Spółdzielni ma świadomość, że wiele rodzin popadło w długookresowe trudności finansowe nie z własnej winy. Dlatego równolegle do działań windykacyjnych informujemy o możliwości uzyskania przez osoby o niskich dochodach dodatku mieszkaniowego oraz skorzystania z zawieszenia rat kredytu mieszkaniowego. Jesteśmy też gotowi do rozłożenia zaległości na raty. W latach minionych przeprowadzaliśmy również, w ramach współpracy z gminą, zamiany mieszkań zadłużonych. Obecnie, po zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, przeprowadzenie takich zamian jest praktycznie niemożliwe.
W TBS-ie rosło i rosnąć będzie
W zasobach Towarzystwa Budownictwa Społecznego w Piotrkowie jest prawie 7 tysięcy lokali. 418 to mieszkania socjalne, których lokatorzy generują sporą część długu. A ten wynosi obecnie prawie 10 milionów (!), z tego z tytułu samego czynszu ok. 2,5 mln (pozostała część to zaległości lokatorów w opłatach za wodę, ścieki, ogrzewanie). 1200 lokali zalega z opłatami do 3 miesięcy. Stali dłużnicy to z kolei grupa ok. 500 osób. Rekordziści w TBS-ie to osoby, które przejęły dług po rodzicach. – Chodzi o wieloletnie zadłużenie, duży lokal, a sprawa dotyczy rodziny wielodzietnej. Dług wynosi kilkadziesiąt tysięcy zł – informuje Elżbieta Sapińska, prezes TBS w Piotrkowie.
Możliwości dyscyplinowania dłużników? Takie, jak wszędzie – wezwania do zapłaty, pozwy, eksmisje, ale władze Towarzystwa złudzeń nie mają: - Ten dług będzie rósł zawsze – mówi prezes Sapińska. - Z zasady dłużnikom nie robimy remontów, oczywiście oprócz prac, których niewykonanie zagrażałoby bezpieczeństwu - dodaje. W stosunku do dłużników TBS jest bezwzględny, jeśli chodzi o ciepłą wodę. - Tam, gdzie jest zadłużenie, po prostu ciepłą wodę odłączamy - informuje TBS.
Aleksandra Stańczyk
Komentarze 38