W Piotrkowie Trybunalskim w piątek 14 listopada odbył się strajk rolników, tym razem w formie akcji ostrzegawczej, bez blokad i utrudnień. Manifestacja odbyła się symbolicznie pod Zamkiem w Bykach. Rolnicy zwracają uwagę na pogarszającą się kondycję polskiego rolnictwa.
Choć protest nie zakłócał ruchu drogowego, jego skala oraz determinacja uczestników miały stanowić jasny sygnał dla rządu. Rolnicy podkreślali, że sytuacja w rolnictwie jest „krytyczna” i dalsze ignorowanie ich postulatów doprowadzi do znacznie ostrzejszych form protestu. Rolnicy nie kryją, że znaleźli się w sytuacji bez precedensu. Jak podkreśla jeden z organizatorów Janusz Terka z NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Do najważniejszych zagrożeń rolnicy zaliczają: rosnące koszty produkcji, nieuczciwą konkurencję tanich produktów z importu, brak stabilności cen oraz nadmierne obostrzenia środowiskowe.
Lista problemów jest naprawdę ogromna. Ogólnie opłacalność w rolnictwie jest bardzo niska i właściwie wszystkie branże borykają się z mniejszymi lub większymi trudnościami. Nie ma żadnych perspektyw ani nadziei na poprawę tej sytuacji. Powiedziałbym, że sytuacja delikatnie mówiąc jest krytyczna.
Rolnicy od początku zapowiadali, że piotrkowska akcja będzie miała charakter symboliczny. Mimo to protest miał bardzo widoczną oprawę. Zgromadzenie odbyło się na ul. Kasztelańskiej przy dawnym ODR. Uczestnicy akcji podkreślali, że nie chcą paraliżować życia miasta, lecz zmusić rząd do poważnej rozmowy.
Dzisiejszy protest jest tylko protestem ostrzegawczym. Od samego początku podkreślamy: żadnych blokad, żadnych utrudnień. To jest jedynie sygnalizacja, że problem istnieje- mówił Janusz Terka.
Rolnicy przypominają, że kilka tygodni temu przekazali premierowi i Ministerstwu Rolnictwa pakiet postulatów, ale do tej pory nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Postulaty dotyczą m.in.: poprawy systemu znakowania żywności, kontroli jakości produktów z importu, ochrony rynku krajowego, stabilizacji cen, wsparcia dla najmniejszych gospodarstw.
Już kilka tygodni temu złożyliśmy postulaty do Ministerstwa Rolnictwa i do premiera, aby reagowali na sytuację kryzysową. Do tej pory nie ma żadnej reakcji. Te sygnały, które się pojawiają, że poprawa sytuacji ma nastąpić poprzez kredyty to nie jest właściwa droga. Nie możemy spłacać kredytu kredytem- stwierdził organizator.
Szczególny sprzeciw budzi zapowiadane wejście w życie umowy handlowej Mercosur. Rolnicy boją się napływu taniej wołowiny, drobiu, soi i produktów mlecznych, co jak twierdzą, może doprowadzić do likwidacji wielu gospodarstw. Premier podczas spotkania zapewniał, że rolnicy są „wysłuchani”, a jego rząd „najwięcej w Europie wspiera polskie rolnictwo”. Jednak uczestnicy protestu nie czują, by za słowami szły realne działania. Według rolników obecny system oznakowania żywności jest nieczytelny i umożliwia nieuczciwe praktyki. Rolnicy apelują o jasne oznaczenia „Produkt Polski”.
Najważniejsze jest to, że ta umowa ma wejść w życie, a my nadal nie znamy jej zapisów. Ciągle są tajne, co się w głowie nie mieści. To umowa, która będzie miała ogromny wpływ na rolnictwo w Polsce i całej Unii Europejskiej. Kupując bułkę dzisiaj na śniadanie, nie wiemy, z czego ta bułka jest zrobiona. Czy to jest z polskiej mąki, czy z ukraińskiej. System znakowania żywności i system opisywania żywności jest tak skonstruowany, że można sprowadzić produkty skąd się chce - twierdzi Terka.
Poseł Krzysztof Ciecióra, który również wziął udział w strajku, zwrócił uwagę, że obecne problemy rolników mają swoje źródło w wielu zaniedbaniach systemowych.
Przejechałem, aby wesprzeć rolników, na zaproszenie również rolników. Myślę, że mają poważne powody do protestu, są one uzasadnione i każdy polityk, niezależnie czy w opozycji, czy po stronie rządzących, powinien się na takich protestach pojawić. Rolnicy jasno mówią: nie chcemy pieniędzy, nie chcemy dopłat, chcemy równych warunków i bezpiecznego rynku, który jest zadbany przez polski rząd. Problem narasta od lat - sięga transformacji i późniejszych lat, kiedy sektor rolno-spożywczy i sieci dystrybucji zostały w dużej mierze rozsprzedane. Kumulacja tych problemów jest dziś spotęgowana przez otwarcie Europy na kolejne rynki, jak umowa z Mercosurem czy nowa umowa z Ukrainą.
Podczas dzisiejszej akcji pojawił się również głos parlamentarzystów, w tym posła Grzegorza Lorka i Krzysztofa Ciecióry, którzy zwrócili uwagę zarówno na trudną sytuację ekonomiczną gospodarstw, jak i na znaczenie prawa do protestu.
W tej chwili ta opłacalność z rynku warzyw jest praktycznie żadna. Widzimy sytuacje, w których rolnikowi bardziej opłaca się rozdać paprykę, niż ją zebrać. To pokazuje, jak bardzo potrzebna jest interwencja państwa w rolnictwie.
Odnosząc się do kwestii ograniczeń dotyczących wjazdu maszyn rolniczych w pobliże Zamku w Bykach, poseł dodał.
Żyjemy w państwie demokratycznym - każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy i protestować. Trzeba słuchać ludzi, a nie im przeszkadzać.
W proteście wzięło udział kilkudziesięciu rolników i maszyn rolniczych. Co ważne, podobne protesty ostrzegawcze odbyły się w wielu regionach Polski. Rolnicy nie kryją, że nie chcą eskalacji, ale nie mają wyjścia, jeżeli rząd usiądzie z nimi do stołu i zacznie poważnie rozmawiać, nie będzie powodu, by organizować kolejne protesty. Jeśli to się nie stanie, dalsze akcje będą ostrzejsze.
Komentarze 114