- Nawet gdyby delegat CEV (Europejskiej Federacji Siatkówki) podjął wtedy decyzję, że turniej ma się odbyć, to nie wyszlibyśmy na boisko. - mówi piotrkowianin Michał Bąkiewicz, siatkarz mistrza Polski - PGE Skry Bełchatów. Nikt wtedy nie miał głowy aby myśleć o siatkówce.
Bełchatowianie nie są faworytem turnieju. Za takich uznawani są siatkarze włoskiego Itas Trentino, którzy pokonali kilka miesięcy temu PGE Skrę w finale klubowych mistrzostw świata w Katarze. Podopieczni Jacka Nawrockiego mogą się zmierzyć z włoską drużyną w finale...albo w meczu o trzecie miejsce, chociaż akurat ta druga ewentualność jest bardzo mało prawdopodobna. W półfinałach, które zostaną rozegrane 1 maja, PGE Skra Bełchatów zagra z Dynamem Moskwa, a Itas ze słoweńskim Volley Bled. Zwycięzcy tych spotkań zmierzą się w finale, pokonani zagrają o trzecie miejsce.
- Rosjanie również mają bardzo silną ekipę. Wiemy jednak, że kibice liczą na nas i postaramy się ich nie zawieść. Nie ma planu minimum - jak np. awans do finału. Chcemy bardzo wygrać ten turniej i wierzę, że pomogą nam w tym kibice - mówi Michał Bąkiewicz.
Piotrkowianin ma nadzieję, że wystąpi w łódzkich meczach. Od kilkunastu dni trenuję już normalnie z zespołem. Nie ma już śladu po kontuzji, ale na pewno nie znajduję się obecnie w swojej najwyższej dyspozycji. Jestem jednak do dyspozycji trenera Nawrockiego - deklaruje mistrz Europy i wicemistrz świata, który pierwsze siatkarskie kroki stawiał w Szkole Podstawowej numer 13 w Piotrkowie.
Komentarze 0