Rozmowa w Radiu Strefa FM z radną wojewódzką PIS Beatą Dróżdż, jedną z inicjatorek referendum i Łukaszem Janikiem, radnym miejskim w Piotrkowie.
Mówiła Pani ostatnio, że podpisy zostały zebrane.
B.D: Tak, podpisy już zostały zebrane, tę granicę, która jest wymagana, już przekroczyliśmy jakiś czas temu. W tej chwili uzupełniamy dalej podpisy, bo mieszkańcy dalej chcą się podpisywać i zawsze trzeba mieć ten bezpieczny bufor, ponieważ – sami widzimy, jak sprawdzamy te podpisy – zdarzają się błędy, dlatego też dalej je zbieramy. Dzisiaj – jeszcze nikomu nie mówiliśmy – będziemy razem z Łukaszem Janikiem składać pierwszy wniosek referendalny z podpisami: wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie sprzeciwu wobec stworzenia organizacji Centrum Integracji Cudzoziemców na terenie miasta. W środę sesja nadzwyczajna w tej sprawie. B.D. To nic nie wiemy. To jeszcze nie wiemy, za to wiemy o innych rzeczach, które miasto podejmuje.
To dowiecie się na pewno. Ma być sesja nadzwyczajna, być może w środę, może za tydzień, ale na pewno będzie w tej sprawie, bo to Rada Miasta przecież musi się zebrać. Więc ta sesja nadzwyczajna na pewno w lipcu będzie. B.D. Ale przecież rada musi podjąć decyzję, ale to tak szybko? No dobrze, no muszą zweryfikować podpisy, wszystko tak, bo rada musi przegłosować zasadność tego wniosku. Tak, tak, to na pewno. I ten wniosek dotyczy nie tylko Centrum Integracji, ale w ogóle relokacji migrantów na terenie Piotrkowa.
Ale marszałek Joanna Skrzydlewska mówiła dwa dni temu na naszej antenie, że w województwie nie będzie żadnego centrum. Ł.J. Nowych, że nie będzie nowych. Nowych. No tak, bo w Łodzi już funkcjonuje.
B.D. A z drugiej strony jest też taka informacja, że w MSWiA leży wniosek o podpisanie finansowania centrów integracji cudzoziemców. I jeszcze jedna rzecz – czy centra integracji cudzoziemców przypadkiem nie zmienią nazwy? Z tego, co marszałek mówiła, takich centrów nie będzie, a pod jaką nazwą – tego na razie nie wiem.
Ł.J. To już się stało, przecież w Częstochowie mamy już te centra, a Skierniewice to jednak województwo łódzkie, w Łodzi również. I już 18 czerwca wylądowali tam pierwsi imigranci z Afryki – w Domu Dziecka. Przecież to jest dostępne w ogólnopolskich mediach. Tak, o Skierniewicach słyszeliśmy. A jeśli chodzi o referendum w sprawie odwołania prezydenta – kiedy składacie wniosek? B.D. W poniedziałek. Jesteśmy umówieni z panią komisarz, ponieważ ma ona tam dyżury, więc musieliśmy wcześniej umówić termin. To, że dzisiaj składamy ten wniosek, nie oznacza, że kończymy zbiórkę podpisów. A duża górka jest?
B.D. Spora, spora. Myślę, że daje nam to taki spokój, aczkolwiek zawsze są różne sytuacje. Jak wiemy, niekoniecznie to są ocenne wpisy – ludzie często chcą się wpisywać sami, mają różny charakter pisma, ale chcą wpisać sami swoje dane. Czyli uczycie się trochę na błędach poprzedników, którym się nie udało?
B.D. Uczymy się, tak. Uczymy się na błędach różnych ludzi. To jest trudne zadanie. Podjęcie się inicjatywy referendalnej nie jest zadaniem łatwym, tym bardziej że Piotrków jest bardzo mocno zastraszany. Mieszkańcy o tym nam mówią – przychodzą, mówią, że nas wspierają. Ale kto ich zastrasza?
Boją się, ponieważ są pracownikami Urzędu Miasta – to przecież największy pracodawca w Piotrkowie. I oni po prostu boją się, że te dane zostaną wykorzystane w sposób, w jaki nie powinny być wykorzystane. A tam jednak trzeba podać imię, nazwisko, adres i swój numer PESEL. Czyli to referendum będzie... Boją się, że prezydent w jakikolwiek sposób może to wykorzystać. A może prezydent dotrzeć do tych podpisów?
B.D. Dostanie to, tak – dostanie, ale nie powinien, bo wiąże go ustawa o ochronie danych osobowych. Jeśli dojdzie do takich sytuacji, to jest przestępstwo. Więc liczę na to, że w tej kwestii zachowają się naprawdę rozsądnie. My ten wniosek mamy przygotowany merytorycznie. Chcemy, żeby to mieszkańcy Piotrkowa wypowiedzieli się w tej sprawie, żeby to oni podjęli decyzję. To jest sprawa tak ważna i budząca tyle emocji. Wpływu na to nie mamy, dlatego że możemy tylko powiedzieć, że na przykład jesteśmy przeciwni tworzeniu centrum, a decyzję podejmie ktoś inny. Ale jesteśmy też przeciwni relokacji migrantów na terenie miasta. A wczoraj, tutaj w zasadzie Łukasz – bo to młoda dziewczyna podpisywała Łukaszowi wniosek – opowiadała nam o sytuacji, jaka ją spotkała po Dniach Piotrkowa. Młoda dziewczyna, 18 lat. Na szczęście nie była sama – szła w towarzystwie i udało im się uciec. Byli zaczepiani i gonieni przez...
Sprawa została zgłoszona na policję? Ł.J. Wie Pan, redaktorze – osoby młode najpierw myślały o ucieczce, a dopiero później może zgłosiły te osoby. Aczkolwiek – nie zgłosiły tej sytuacji na policję. Ale wczoraj, kiedy się podpisywała właśnie, ta pani opowiedziała nam o tej sytuacji, że aż od przejazdu lokalowego do samego McDonalda uciekali. Tak że naprawdę staje się w naszym mieście niebezpiecznie. Mieliśmy też jedną sytuację z obcokrajowcem przy ulicy Słowackiego – tam, gdzie jest plac zabaw – który biegał nago. Sześciu policjantów interweniowało, żeby tego pana obezwładnić. Także są takie sytuacje. Już nie wspomnę o tych wcześniejszych, jak atak nożownika przed apteką, jak również atak w naszym klubie. Dobrze, ale ja jeszcze chciałem zapytać o odwołanie prezydenta. Bo prezydent Wiernicki rządzi od maja 2024 – czy po 14 miesiącach można oceniać jego urząd? I czy to nie za wcześnie? Ł.J. Podoba mi się wypowiedź jednego z posłów, który powiedział, że przez rok czasu nie wiedział, że można tyle zepsuć. I to mi się akurat spodobało. Ja również uważam, że przez rok – żeby tyle aż zepsuć w naszym mieście – tego by chyba nikt nie mógł dokonać. A panu Wiernickiemu się udało. Ale w waszym klubie zdania są podzielone.
Ł.J. Wie Pan, zawsze będą zdania odmienne. Każdy ma prawo do swojego zdania i oczywiście może je wyrażać. Jeśli patrzymy na zachowania pana prezydenta i jego działania, to niestety są to działania, które negatywnie rozsławiają nasze miasto. Przypomnę tylko te studia MBA, gdzie pan prezydent mówił o tym, że nie studiuje – nagle okazało się, że studiuje. Następnie powiedział, że nie finansuje tego z budżetu miasta, tylko że są finansowane przez niego osobiście. Kiedy wyszło jednak, że 130 tysięcy idzie z budżetu miasta na zarząd miasta – 130 tysięcy – to wtedy panowie łaskawie zrezygnowali. Wiceprezydenci, sekretarz, jak również pan prezydent, zrezygnowali z tych studiów. Ale widzicie Państwo – już wtedy kłamali. Teraz pan prezydent również kłamał przy sprawie centrów integracji cudzoziemców, ponieważ mówił, że miasto straci 148 milionów i wręcz nakłaniał radnych do tego, że to centrum musi powstać w Piotrkowie. Zapowiadaliście, że gdy Rada Miasta nie chciała podjąć uchwały o sprzeciwie wobec centrum, to referendum zostanie zorganizowane. Tymczasem radni podjęli taką uchwałę – protestowali przeciwko jego tworzeniu. Ł.J. Panie redaktorze – po kolei. Najpierw odbyła się sesja, na której z 23-osobowego składu Rady Miasta nie przyszło aż 15 radnych...I z tego powodu nie było kworum – nie było możliwości podjęcia żadnej uchwały. Wtedy podjęliśmy decyzję o rozpoczęciu inicjatywy referendalnej. I ta decyzja była całkowicie uzasadniona, ponieważ mieszkańcy Piotrkowa zobaczyli, że ich radni, ci, których wybrali, po prostu nie przyszli i nie chcieli reprezentować ich interesów.
Dopiero po tym, jak zebraliśmy tysiące podpisów, a temat zrobił się głośny medialnie, część radnych – ale tylko część – zreflektowała się i na kolejnej sesji rzeczywiście podjęli uchwałę. Ale podkreślam – dopiero po naciskach społecznych. A ci radni, którzy wcześniej nie przyszli, to są w większości osoby związane z obecnym prezydentem, osoby, które mają w radzie większość i które – gdyby chciały – od razu mogły wyrazić sprzeciw.
W momencie, gdy miała zostać podjęta uchwała, prezydent oraz radni Platformy Obywatelskiej opuścili salę obrad. Nie doszło więc do formalnego przegłosowania stanowiska miasta. Mimo to, radni obecni na sali zagłosowali przeciwko utworzeniu Centrum Integracji Cudzoziemców. Pojawiło się wówczas pytanie, czy zostaną podjęte dalsze działania – czy prezydent zabierze w tej sprawie głos, czy wystosuje pismo. Przewodniczący Rady Miasta odpowiedział, że prezydenta ta sprawa w ogóle nie interesuje. Uchwała została więc przegłosowana, ale nie ma żadnej mocy prawnej – to jedynie symboliczny gest.
Czyli nie traktujecie tej uchwały jako zakończenia tematu?
Ł.J. Nie. To, co się wydarzyło, pokazuje tylko, że ta władza działa pod presją. Gdyby nie presja społeczna, gdyby nie tysiące podpisów i zainteresowanie mediów, dalej byłaby cisza. Uchwała została podjęta tylko po to, żeby uspokoić emocje. A my chcemy, żeby mieszkańcy sami zdecydowali – czy chcą takiego prezydenta i takich radnych, czy nie.
To znaczy, że niezależnie od tego, czy rada przyjęła tę uchwałę, i tak składacie wniosek o referendum?
Ł.J. Oczywiście. Referendum to sposób, żeby mieszkańcy wyrazili swoją opinię. Nie tylko w sprawie centrum integracji, ale też tego, jak rządzi się miastem. A wiele rzeczy dzieje się źle: chaos w urzędzie, masowe zwolnienia, brak inwestycji, ciągłe konflikty. Ludzie nie mają poczucia, że władza działa dla nich. A jeśli prezydent uważa, że ma poparcie mieszkańców, to niech się nie boi – niech to oni zdecydują.
Ile czasu teraz to wszystko zajmie?
B.D. Po złożeniu wniosku komisarz wyborczy ma 14 dni na weryfikację. Jeśli wszystko będzie w porządku – a jesteśmy pewni, że jest – to wówczas rozpocznie się formalna procedura. Oczywiście podpisy już zebraliśmy, więc nie będziemy musieli na to tracić więcej czasu. W momencie, gdy komisarz zatwierdzi wniosek, można będzie wyznaczyć termin referendum.
I jaki to może być termin?
Liczymy na wrzesień. Wszystko zależy od tego, jak szybko zadziała komisarz. Ale mamy nadzieję, że mieszkańcy będą mogli się wypowiedzieć jeszcze przed końcem wakacji. Choć termin referendum ostatecznie wyznacza komisarz.
A jeżeli chodzi o frekwencję – czy nie obawiacie się, że nie uda się osiągnąć progu?
B.D. Oczywiście – to największe wyzwanie. Potrzebujemy, żeby co najmniej 3/5 liczby osób, które brały udział w ostatnich wyborach samorządowych, wzięło udział w referendum. To około 13 tysięcy osób. Ale mamy bardzo pozytywny odbiór. Ludzie naprawdę chcą głosować, chcą zmian, są zmęczeni tym, co się dzieje. Jeśli odpowiednio to nagłośnimy, jeśli mieszkańcy zrozumieją, że to jest realna szansa, to frekwencja się uda.
Tymczasem Sejmik Województwa Łódzkiego również nie przyjął uchwały sprzeciwiającej się powstaniu centrum.
B.D. Pomimo złożenia dwóch wniosków w tej sprawie – z obszernym uzasadnieniem – żaden z nich nie został nawet wprowadzony do porządku obrad. Co więcej, sesja sejmiku została zamknięta dla mieszkańców i gości. Miejsca dla publiczności zajęli urzędnicy, a jako powód podano przepisy przeciwpożarowe.
Podobna sytuacja miała miejsce w Piotrkowie. Podczas jednej z sesji Rady Miasta, ochrona – prawdopodobnie zatrudniona przez tę samą firmę – nie wpuściła jednego z członków Grupy Inicjatywnej, który chciał zabrać głos w punkcie dotyczącym petycji sprzeciwiającej się utworzeniu centrum. Odmówiono mu, ponieważ – jak argumentowano – nie wykazał interesu prawnego. Tego typu działania są postrzegane jako próba ograniczania udziału obywateli w procesie decyzyjnym.
Na sesjach pojawiają się kolejne zabezpieczenia – wygrodzenia, zakazy wstępu – a wszystko tłumaczone jest kwestiami bezpieczeństwa. Tymczasem istnieją propozycje, by sesje organizować np. w Mediatece, gdzie jest więcej miejsca i lepsze warunki. Przewodniczący twierdzi, że problemem byłaby transmisja online, jednak przy obecnym stanie techniki to nie powinno stanowić przeszkody.
W związku z powyższym zapowiedziano przeprowadzenie dwóch referendów: jednego w sprawie odwołania prezydenta i Rady Miasta, drugiego dotyczącego sprzeciwu wobec utworzenia Centrum Integracji Cudzoziemców. Wniosek ma zostać złożony w poniedziałek. Od tego momentu komisarz i Rada mają 30 dni na podjęcie decyzji o przeprowadzeniu referendum. Jeśli nie zostanie wniesiony żaden sprzeciw, głosowanie odbędzie się w ciągu kolejnych 50 dni – czyli najprawdopodobniej we wrześniu.
Aby referendum było wiążące, konieczna jest odpowiednia frekwencja.
B.D. W przypadku prezydenta to ok. 14 tysięcy głosów, a w przypadku Rady – ok. 16,5 tysiąca. Podobne progi dotyczą także referendum w sprawie Centrum Integracji.
W przeszłości frekwencja bywała niska – sięgała np. 8% lub 21%
B.D. Mieszkańcy mają poczucie, że zostali pozostawieni sami sobie. Ani państwo, ani samorządy nie stają po ich stronie. Wielu z nich wróciło do kraju właśnie z obawy przed sytuacją w Europie Zachodniej. Polska wciąż postrzegana jest jako jeden z najbezpieczniejszych krajów, co potwierdzają dane Eurostatu. Mieszkańcy chcą zachować ten stan i nie dopuścić do powtórzenia błędów zachodnich państw.
Ł.J. Referendum to jednak nie tylko kwestia integracji cudzoziemców. Krytyka spada również na obecne władze miasta. Wśród zarzutów pojawia się m.in. sposób zarządzania, rosnące zadłużenie, nieprzemyślane inwestycje. Przykładem jest planowany zakup zabytkowego obiektu Willa Wanda – pierwotnie kupionego przez prywatnego inwestora za niecałe 700 tysięcy złotych, a teraz oferowanego miastu za ok. 1,7 miliona. Do tego dochodzą koszty remontu, który – z uwagi na nadzór konserwatorski – może być wielokrotnie wyższy. Mówi się nawet o 11 milionach złotych.
Podobne wątpliwości dotyczą zakupu działki pod budowę hali sportowej. Miasto wydało na to 2 miliony złotych, mimo że wcześniej posiadało już inną, przygotowaną lokalizację. Pojawiają się także pytania o zasadność inwestycji w ekran za 9 milionów w Mediatece, nawet jeśli większość środków pochodzi z zewnętrznych źródeł – bo w mieście są dziś ważniejsze potrzeby.
Komentarze 113