Prace społecznie użyteczne organizuje Łódź (dla 372 osób), organizują też: Pabianice (284), Zgierz (172), Bełchatów (128), Tomaszów (111), Kutno (118), a nawet Sulejów (25). Wyjątkiem jest Piotrków. Wygląda na to, że tylko u nas organizowanie tej formy aktywizacji bezrobotnych jest niepotrzebne.
O pracach społecznie użytecznych rozmawiano (po raz kolejny już) podczas Komisji Administracji, Bezpieczeństwa Publicznego i Inwentaryzacji Mienia Komunalnego w piotrkowskim Urzędzie Miasta w piątek. Wówczas sytuację lokalnego rynku pracy miała przedstawić radnym Henryka Gawrońska, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Piotrkowie. - Po raz kolejny apeluję do Rady Miasta o to, aby radni przyczynili się do uruchomienia prac społecznie użytecznych – mówiła. - Wracam do tego tematu, ponieważ obecnie jesteśmy na etapie zmian w ustawie. Trwają prace, budowany jest nowy projekt ustawy, która jasno określi rolę opieki społecznej w aktywizacji osób bezrobotnych. Instrument, jakim są prace społecznie użyteczne, jest niezwykle ważny w aktywizacji osób wykluczonych lub zagrożonych wykluczeniem społecznym; osób, które są klientami opieki od lat, z którymi opieka nie ma co zrobić. My tymczasem nie mamy mechanizmów zmuszających pracodawcę, aby przyjął do pracy osoby, które oduczyły się pracować. Mam tutaj zestawienie wojewódzkie, czyli informację, jak realizują to zadanie inne powiaty. Łódź – 372 osoby pracują w ramach prac społecznie użytecznych, Zgierz – 172, Pabianice – 284, Bełchatów – 128, Tomaszów – 111, Kutno – 118. Piotrków... - 6. Wygląda to tak, jakbyśmy mieli bardzo dużo pieniędzy na opiekę społeczną i stać nas wyłącznie na rozdawanie pieniędzy bez względu na to, czy ktoś zasługuje, czy nie zasługuje. Dlaczego nie sięgamy po tę możliwość?
Temat powraca od tygodni. Dlaczego odmawiamy bezrobotnym uruchomienia prac interwencyjnych i społecznie użytecznych? - takie pytania padały już podczas marcowej sesji Rady Miasta (27 marca). O bezrobotnych upominał się wtedy radny Jan Dziemdziora. Prace społecznie użyteczne polegają na wykonywaniu drobnych prac na rzecz instytucji publicznych. Finansowane są przez Urzędy Pracy i lokalne samorządy. Magistrat w Piotrkowie nie jest jednak zainteresowany ich organizowaniem. Dlaczego? - Prace interwencyjne są mniej korzystne dla samorządu w porównaniu do robót publicznych i staży, które preferujemy i korzystamy z nich. Natomiast jeśli chodzi o prace społecznie użyteczne, to obecnie godzina takiej pracy kosztuje 7,70 zł, z tego 40% musi dołożyć samorząd. Osoba wykonująca te prace może przepracować maksymalnie 2 godziny dziennie, czyli 10 godzin w tygodniu. Nie przewidywaliśmy w tym roku, po doświadczeniach z lat poprzednich, wznowienia tych prac, bo ich efekt jest zerowy – odpowiadał Marek Krawczyński, pełnomocnik prezydenta miasta ds. profilaktyki i rozwiązywania problemów alkoholowych, zdrowia i pomocy społecznej. - Przejechałem się na miejsce tych prac i sprawdziłem. Tam, gdzie były roboty drogowe, ci ludzie siedzieli na krawężnikach, a jak był deszcz, to się chowali. A kto na przykład zapłaci za badania lekarskie człowieka, który idzie do pracy? Ja nie widzę celowości tych prac. Takie prace dotyczyły głównie klientów pomocy społecznej. Urzędowi Pracy proponujemy głównie roboty publiczne, jeżeli chodzi o pomoc społeczną i staże, jeżeli chodzi o zatrudnianie w pozostałych instytucjach.
- Dzięki pracom społecznie użytecznym można wyjaśnić wiele sytuacji, chociażby w przypadku osób pracujących na czarno, osób unikających pracy – twierdzi z kolei Henryka Gawrońska. - 10 godzin pracy w tygodniu na rzecz gminy w szkołach, przedszkolach, żłobkach, szpitalach, w miejscach publicznych. Na pewno znalazłyby się osoby, które chętnie zarobiłyby te 300 zł w miesiącu. Nawet przy koszeniu trawników, przy robieniu porządków w mieście. Dlaczego inne miasta, inne gminy to robią, a Piotrków nie chce? Bo to wymaga pewnych przedsięwzięć logistycznych i włożenia trochę pracy. Dla nas jest to również trudne zdanie, bo wiąże się z dużą rotacją ludzi. Oni odchodzą, porzucają pracę, idą “w długą”, jednak jest to bardzo dobry tester, aby wykluczyć te osoby, które pomocy społecznej dostać nie powinny, bo doskonale radzą sobie same. A najlepiej wiedzą o tym pracownicy pomocy społecznej, kiedy odwiedzają tych ludzi i widzą domy utrzymane w najwyższym standardzie. Niejednokrotnie już zgłaszałam moją prośbę, apelowałam o stworzenie takiej możliwości, chociaż małymi krokami, chociaż dla części osób. Gmina Sulejów w tej chwili złożyła wniosek na 25 osób, miasto Piotrków – zero.nextpageDyrektor Urzędu Pracy podkreśla, że Piotrków należy do miast o najwyższym stopniu zagrożenia wykluczeniem społecznym. Rzesza bezrobotnych korzysta ze wsparcia opieki społecznej. 50% zarejestrowanych w PUP to długotrwale bezrobotni (ok. 4,5 tysiąca osób). To właśnie oni są pierwszymi potencjalnymi kandydatami do prac społecznie użytecznych. - Ktoś musi im ten front pracy stworzyć, a nikt inny nie może tego zrobić, tylko gmina. Dlaczego nie chcemy pomóc ludziom? Dlaczego nie chcemy wykluczyć tych, którzy nie zasługują na pomoc? Kolejny rok proszę, aby realizować to chociaż małymi grupami. Nie ukrywam, że miałam nadzieję, że chociaż dla 50 osób znajdzie się zajęcie. Tymczasem... cisza w eterze. Pisałam kilkakrotnie pisma, wyjaśniałam, o co chodzi, prosiłam o rozważenie sprawy, nadal cisza. Jest park, jest OSiR, można kosić, malować, odświeżać. Naprawdę jest co robić. Tu nie chodzi o jakieś skomplikowane prace, ale o to, aby ludzi wyciągnąć z domu. Oni nauczyli się siedzieć w domu, nie wierzą, że mogą wrócić do pracy, bo nikt ich nie chce. Kiedy pracodawca słyszy, że człowiek nie pracuje już 3 lata, to według niego on się już do niczego nie nadaje. Ludzie wtedy tracą wiarę w to, że jeszcze coś mogą. Są to najczęściej osoby słabo wykształcone, co nie oznacza wcale, że są nieuczciwe i że nie mogą iść do pracy. Trzeba dać im szansę, zwłaszcza że mamy okazję – mówiła Gawrońska. - Należałoby się dowiedzieć, w jaki sposób prace te organizują Pabianice. Nie można przez pryzmat jednej ukradzionej łopaty oceniać prac społecznie użytecznych.
Radni obiecali, że do tematu powrócą podczas sesji (środa 29 maja). - Na pewno zapytamy prezydenta, dlaczego nie chce uruchomić prac społecznie użytecznych, dlaczego nie chce pomóc ludziom - obiecał radny Tomasz Sokalski.
as
img=1
- Dwukrotnie temat podejmowaliśmy podczas komisji. Niestety z ust pełnomocnika prezydenta otrzymaliśmy odpowiedź, że miasto nie jest zainteresowane tymi pracami, bo są zbyt kosztowne. Okazuje się, że patrzymy na problem tylko pod względem finansowym. Chodzi o to, aby ktoś zajął się organizacją pracy dla ludzi. Najważniejszym aspektem jest jednak ratowanie bezrobotnych przed wykluczeniem społecznym. Tymczasem jeśli słyszymy od pełnomocnika, że nam się to nie opłaca, bo oni nic nie robią, to przecież trzeba zorganizować im pracę, żeby robili, aby był nad nimi nadzór. Myślę, że przy sztabie urzędników, jaki mamy, jest to możliwe. Po drugie pewne rzeczy można wykonać bardzo małym kosztem. Pamiętam jak kilka lat temu ci ludzie robili bardzo dobrą robotę w mieście, m.in. sprzątali miejsca, którymi nie zajmowały się firmy wygrywające przetargi na sprzątanie, a takich miejsc jest bardzo dużo. Do tego sprzątanie placów komunalnych, osiedli, czy choćby naprawa zapadniętej płyty chodnikowej – mówi radny Tomasz Sokalski.
Komentarze 21