TERAZ16°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Bończak, Wójcik i Polk mordowali na scenie MOK-u

JaKac1
JaKac1 pon., 26 marca 2012 09:01
W nieokreślonym mieście, w hotelu bez nazwy, w pokoju 997 najpierw żona z kochankiem w Boże Narodzenie próbują zamordować prawowitego małżonka kobiety, później w Noc Świętojańską, ta sama kobieta tyle, że z mężem planuje zabójstwo swego kochanka, następnie zaś porzuceni mąż i kochanek, w Sylwestra wspólnie przymierzają się do uśmiercenia niewiernej im niewiasty. W niedzielę, 25 marca, na deskach piotrkowskiego MOK-u Jerzy Bończak, Magdalena Wójcik i Piotr Polk odegrali zabawną komedię "Morderstwo w hotelu".
Autor: fot. Grażyna Gudejko

Wykryto bloker reklam!

Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.

Napisana lekko i ze smakiem oraz pełna aluzji spod znaku erotyki opowieść autorstwa dwóch amerykańskich dramaturgów Rona Clarka i Sama Bobricka to historia o tym, że miłość może doprowadzić do zbrodni, zwłaszcza  gdy związek dwojga ludzi zamienia się w trójkąt. Niby temat stary jak świat… a jednak potraktowany z humorem i nieoczekiwanymi zwrotami akcji – kto kogo ma zamordować czy kto ma być mordowanym do samego końca nie wiadomo – bawi przednie przez blisko dwie godziny. Bo rzeczywiście co innego ułożyć wyrachowany plan morderstwa, a co innego wcielić go w życie… zwłaszcza, gdy zakupiony w Ikei projekt szubienicy okazuje się być mało precyzyjny, a sznur ma ukryte wady, bo jest II gatunku.

- Od lat krążę po różnych tematach, poruszałem już kwestię miłości i polityki (komedia „Miłość i polityka” prezentowana w Piotrkowie w ubiegłym roku, przyp. aut.), w tym przedstawieniu mówimy do czego z kolei miłość może doprowadzić. A może doprowadzić do morderstwa, zaś morderstwo najlepiej wykonuje się w hotelu, bo to jest miejsce neutralne  – powiedział po spektaklu jego reżyser Jerzy Bończak.

img=1

- To jest taka komedia moim zdaniem bardzo zgrabnie napisana. Jeżeli ktoś będzie chciał znaleźć w niej jakieś głębsze treści, np.: o stosunkach między mężem a żoną czy o sytuacjach kiedy znajduje się jeszcze trzecia osoba w tym związku, to moim zdaniem znajdzie te treści. A ci, którym nie chce się tego szukać odbierają przedstawienie w warstwie zabawowo-komediowej. I to też jest fajne, bowiem spędzenie dwóch godzin w oderwaniu od rzeczywistości, która dla jednych jest przyjazna, a dla drugich może mniej, jest sprawą pożądaną - dodał.nextpagePiotrkowska publiczność mogła zobaczyć sceniczny, miłosno-morderczy trójkąt we wspomnianych trzech odsłonach. W postać zdradzającej żony, Arlene Miller wcieliła się Magdalena Wójcik, jej męża, Paula Millera, na co dzień handlarza używanych aut, zagrał Jerzy Bończak, zaś wziętego dentystę i zarazem kochanka Arlene, Mitchella Lavella – Piotr Polk. Aktorskie kreacje, z dowcipem i polotem oddające indywidualizm bohaterów są niewątpliwie głównym atutem tej utrzymanej w farsowej stylistyce komedii i nie pozwalają widowni się nudzić. - Magda Wójcik jest taką aktorką, którą ja uważam, za najlepszą aktorkę komediową i w zasadzie Magda gra we wszystkich przedstawieniach, które robię, lub prawie wszystkich, jeżeli tylko dysponuje czasem – tłumaczył po spektaklu taki dobór obsady Jerzy Bończak.

img=2

- Z Piotrem spotkałem się rok temu. Udało nam się zrealizować przedstawienie, które było niestety wystawione w Teatrze Bajka (chodzi to o „Sekstet”, przyp. aut.), który to teatr przestał istnieć, a przedstawienie zostało zagrane bardzo niewiele razy, niemniej w tamtym przedstawieniu spotkaliśmy się z Piotrem i bardzo dobrze nam się współpracowało. W momencie kiedy Agencja Gudejki zaproponowała mi zrobienie „Morderstwa w hotelu” to oczywiście pierwszą myślą była Magda, a równorzędnym pomysłem osoba Piotra Polka. Z tym, że Piotr też nie dysponuje czasem każdego dnia lub terminem, który jest proponowany przez kontrahentów, dlatego jego postać jest dublowana przez znakomitego kolegę, Jacka Borkowskiego.   Zwariowaną i dynamiczną opowieść o małżeńskim trójkącie piotrkowska publiczność nagrodziła gromkimi brawami. Trzeba dodać, że zasłużonymi, bowiem Jerzy Bończak po raz kolejny udowodnił, że z farsą i komedią radzi sobie znakomicie, nie tylko je odgrywając, ale i reżyserując. - Trudne jest przygotowanie komedii, bo to jest bardzo precyzyjna praca, poza tym widownia recenzuje nas natychmiast. Tu nie czekamy na recenzje pisane tylko mamy recenzje, które objawiają się w postaci reakcji – powiedział nam odtwórca roli zdradzanego męża i reżyser sztuki w jednej osobie. Powiem szczerze, że dzisiaj byliśmy troszeczkę zaskoczeni, bo pierwszy raz nam się zdarzyło (choć gramy ten spektakl już ponad 30 razy), że publiczność na początku, w pierwszym akcie, była taka zdystansowana. I zastanawialiśmy się jaka może być tego przyczyna. Nigdy nie obwiniamy za ten rodzaj reakcji publiczności tylko siebie bądź sytuację, jaka mogła zaistnieć. Często jest tak, że sztuka rozpędza się, widz musi zorientować się jakie są relacje między postaciami, o czym będzie się na scenie opowiadało, i dopiero kiedy ludzie posiądą tę wiedzę zaczynają reagować. Tak było też w tym przypadku. Z tym, że mieliśmy do tej pory bardzo żywiołowe reakcje, nie wiem może przesadzone, ale nam się podobały, bo po to właśnie gramy komedię. I zaczęliśmy się zastanawiać czy nie jest to czasem skutek prezentowania na scenach, na których my prezentujemy także to przedstawienie, pokazywania innych produkcji, które czasami daleko odbiegają od podstawowego poziomu artystycznego i ludzie troszkę są zdystansowani, bo nie wiedzą czy znowu się nie dali nabrać. Liczę na to, i mam taką nadzieję, że dzisiejszy dzień dla widzów, którzy byli obecni na przedstawieniach nie był dniem straconym - dodał.

 

Agawa

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 3

    ~dreptak (gość)

    01.04.2012 15:40

    Aha: zawsze można się przejechać do Warszawy (2x 38 zł w drugiej klasie PKP) i kupić najtańszy bilet do Capitolu (69 zł). Wyjdzie 145 zyli bez coli i chipsów...


    ~dreptak (gość)

    01.04.2012 10:01

    trzech aktorów x 1000 zyli (?) = 3000
    Ze dwa busiki (jeden dla aktorów, drugi na dekoracje) z kierowcami na trasie Wawa-PT-Wawa x 500 (?) = 1000
    Dwóch panów do rozstawienia dekoracji x 100 = 200
    Pani/Panu od świateł z pięćset... = 500
    Nawet bez tantiemów dla autora sztuki i scenografa wychodzi coś koło 4700. Scena w MOK-u ma 300 miejsc.
    4700/300=15,60 od widza ;) A jeszcze opłata dla MOK-u za wynajęcie sali (ciekawe, ile?), koszty menagera (przecież ktoś takie objazdówki organizuje i ustala terminy i warunki w Piotrkowach, Radomiach, Zduńskich Wolach. A turystyka kosztuje:)
    Lekko licząc 25 zeta to koszty, a 40/ 50 - rozsądna cena biletu. Klasę średnią stać przy założeniu, że nie traci kasy na podróż do najbliższego miasta dysponującego prawdziwym teatrem. A ty23, gościu niezalogowany, na pewno w średniej klasie chodzisz?
    Śmiem wątpić. Chodzisz w mojej, jak większość Piotrkowian :)
    I dlatego Cię nie stać :)


    ~ja23 (gość)

    01.04.2012 00:27

    Dlaczego bilety są tak cholernie drogie?!!! Oczywiście chętnych na przedstawienia nie brakuje, ale dajcie ludziom średniej klasy możliwość pójścia na spektakl po rozsądnej cenie. Nie każdego stać na kulturę


    reklama

    Dla Ciebie

    16°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio