Milicyjne radiowozy, megafony, konspiracyjne zadania i finał w zamku – tak wyglądała wyjątkowa gra miejska, która odbyła się w piątek, 12 grudnia, w przeddzień rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Uczestnicy rywalizowali na ulicach Piotrkowa, wykonując zadania inspirowane realiami PRL-u. Najlepsi okazali się członkowie grupy „Romper”.
Wszystko zaczęło się od performansu na Rynku Trybunalskim, gdzie wśród syren i świateł milicyjnych radiowozów uczestników wprowadziła w klimat epoki grupa rekonstrukcyjna. Dalej drużyny ruszyły w miasto, odwiedzając kolejne stacje, na których czekały na nich zadania inspirowane realiami lat 80. Pomysłodawcą gry była Fundacja Cor Ignis, która wraz Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim zorganizowała wydarzenje. Ngrody ufundowało Radio Strefa FM oraz muzeum.
W Ignitorium przy ul. Szewskiej uczestnicy cofnęli się w czasie do działalności podziemnej drukarni. Jak opowiada współorganizatorka Michalina Kowalczyk, zadanie było dynamiczne i wymagało precyzji:
– W Ignitorium uczestnicy drukowali ulotki na sitodruku oraz ręcznie robionej drukarce zbudowanej na pralce Frani, tak jak robiono to w tamtych czasach. A w ciągu pięciu minut musieli wykonać sześć ulotek o najlepszej jakości – mówi.
Przed Urzędem Miasta na graczy czekało zadanie z megafonem. Każda drużyna musiała przygotować własny manifest o wolności Polski i wygłosić go publicznie. Liczyła się kreatywność, odwaga i zaangażowanie.
Przy Hali Targowej zrobiło się fizycznie – uczestnicy przenosili przedmioty związane z PRL-em tak, aby nie używać dłoni. Jak tłumaczą organizatorzy, miało to symbolizować konieczność działania w konspiracji:
– Chodziło o to, żeby nie zostały na nich odciski palców. Grupy bardzo kreatywnie podeszły do zadania, używali nawet zębów - mówił Jakub Czerwiński, prezes Fundacji Cor Ignis.
Na innej stacji pojawiła się nawiązująca do realiów lat 80. „cinkciarka”. Tu drużyny musiały obliczyć łańcuch wymiany produktów i wyliczyć, ile dolarów zarobią, handlując po drodze różnymi rzeczami.
Przed muzeum działał „konspirator”, który przekazywał zaszyfrowane litery. Uczestnicy musieli rozszyfrować hasło. Z kolei w Mediatece pojawił się alfabet Morse’a oraz radia – gracze wysyłali sobie komunikaty, by zdobyć kolejne punkty.
W grę zaangażowało się także Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim. Jego dyrektor, Dariusz Turek, podkreśla, że pracownicy wcielali się w różne role, często bardzo wymagające:
– Niestety niektórzy występowali w rolach, powiedziałbym, niewygodnych, bo grali statystów, którzy byli obijani przez milicję ówczesną. Młodzi mogą sami doświadczyć tych symulowanych wydarzeń, a w ten sposób historia staje się bardziej ciekawa. Mam nadzieję, że w przyszłym roku również coś zorganizujemy. Może nie tylko PRL, ale też inne okresy historyczne - mówi.
Jakub Czerwiński, znany jako „Irytujący Historyk” i prezes Fundacji Cor Ignis, podkreśla, że była to ich pierwsza samodzielnie przygotowana gra miejska:
– Chcieliśmy wreszcie sami spróbować od A do Z to zrobić. Myślę, że jest to sukces. To pierwszy krok do następnych edycji. Wielka zasługa Filipa Zielińskiego, który wymyślił scenariusz, Michaliny Kowalczyk, która razem z nim to dźwignęła, wolontariuszy na punktach i Radia Strefa FM za pomoc i nagrody. Liczyła się przede wszystkim dobra zabawa. Jak to stare hasło z PRL-u: ucząc bawi, bawiąc uczy.
Po intensywnych zmaganiach finał odbył się w zamku. Pierwsze miejsce zdobyła grupa o pseudonimie „Romper”, wyprzedzając pozostałe drużyny zarówno kreatywnością, jak i skutecznością w wykonywaniu zadań.
Komentarze 4