To był bardzo słaby mecz w wykonaniu Piotrkowianina. Poza 7 minutami w pierwszej połowie i 13 pod koniec drugiej odsłony, to nasi szczypiorniści grali koszmarną piłkę ręczną. Licznie zgromadzona publiczność była zaskoczona tak słabą grą drużyny z Piotrkowa. Pewnym wytłumaczeniem mógł być fakt, że z powodu kontuzji nie wystąpiło aż 5 podstawowych zawodników. I KPR to skwapliwie wykorzystał. Teraz trzeba wygrać w Puławach z Azotami, aby nie grać w barażach. Piotrcovia z kolei uległa MKS Gniezno 25-32 i zajmie 6 miejsce w tabeli.
Początek meczu był wyrównany, jednak po kilku minutach to goście zaczęli uzyskiwać przewagę pomimo faktu, że Chmurski w bramce wyłapał kilka trudnych rzutów. Później gra się nieco posypała, do przerwy było 13-9 dla gości.
Ale kolejne 17 minut drugiej połowy przejdzie chyba do niechlubnej historii drużyny. Podopiecznym Michała Matyjasika nie wychodziło nic. Przez 14 minut drugiej połowy rzucili tylko 2 bramki, a goście 9. Na tablicy był wówczas wynik 11-22 i zanosiło się na pogrom. KPR jednak ostatnie 15 minut gra ostatnio słabiej w wielu meczach i teraz było podobnie. Dlatego nasi zawodnicy odrobili nieco stratę i ostatecznie przegrali „tylko” 20-26.
- Mecz się dobrze układał, realizowaliśmy to co było ustalone i w ataku, i w obronie. I nagle nie potrafiliśmy rzucić bramki w czystych sytuacji i to się przerodziło w dziwne rzeczy, które są niewytłumaczalne. 30 minut wyglądało naprawdę źle, robiliśmy proste błędy. Nie rzuciliśmy ponad 20 sytuacji, do czego dochodzi 15 błędów technicznych. Tak się nie da wygrać – powiedział po meczu Michał Matyjasik, trener Piotrkowianina.
PIOTRKOWIANIN PIOTRKÓW – ZEPTER KPR LEGIONOWO 20-26 (9-13)
Teraz mecz o uniknięcie baraży w Puławach z Azotami. Jeśli Piotrkowianin wygra, to zostanie w Orlen Superlidze, jeśli przegra, a KPR pokona zdegradowanego Śląska Wrocław, to środowi rywale unikną rywalizacji z drugą drużyną Ligi Centralnej.
Komentarze 33