Niemcy bombardowali Piotrków bezustannie. Od 2 do 6 września miasto przypominało żywą pochodnię. Łuny trawiących Piotrków pożarów widoczne były nocami nad miastem na odległość wielu kilometrów. W dzień gryzący dym i swąd z dopalających się budynków gęsto zalegał wąskie staromiejskie uliczki i nie pozwalał oddychać tym, którzy przetrwali bombardowania. W ciągu zaledwie kilku dni Piotrków na zawsze zmienił swoje oblicze...
Autor: ul. Częstochowska
Wykryto bloker reklam!
Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.
Za nami 69. rocznica wybuchu II wojny światowej. Piotrków, w odróżnieniu od wielu innych polskich miast, pierwszy dzień hitlerowskiej napaści przetrzymał w miarę spokojnie. Apokalipsa zaczęła się w sobotę, 2 września, o godzinie 10:00. Z niewielu ocalałych zdjęć z tamtych wrześniowych dni wyłania się obraz koszmaru miasta, które w ciągu zaledwie kilku dni na zawsze zmieniło swoje oblicze.
1 września 1939
„Rano dokładnie o umówionej godzinie czekałem na skrzyżowaniu ulic Jerozolimskiej i Piłsudskiego na moich kolegów. Gdy nadeszli, przechodziliśmy właśnie przez ulicę, rozległo się nagle wycie syren. Nie wiedziałem, co się stało i pozostaliśmy jakby sparaliżowani na miejscu. Dwie ciężarówki, które pędziły ulicą w stronę naszego domu, uświadomiły nam, co się dzieje. - Wojna!- krzyczeli żołnierze na ciężarówkach pędzących w stronę frontu” - wspomina pierwszy dzień wojny na stronach swej książki „Zraniony lew” Nathali Lau Levi, syn ostatniego rabina Piotrkowa. W odróżnieniu od innych polskich miast, 1 września 1939 roku upływa w Piotrkowie w miarę spokojnie. Większość mieszkańców miasta spędza czas na nasłuchiwaniu komunikatów radiowych i w oczekiwaniu na wieści z frontu. Obowiązuje stan wojenny i ostre pogotowie.
2 września 1939
Początkowo nic nie zapowiada tragedii. Sytuacja diametralnie zmienia się o godzinie 10:00. Osiem bombowców Luftwaffe rozpoczyna bombardowanie miasta. Pierwsze bomby trafiają w piotrkowską pocztę. Niemcy są przekonani, że skoro w mieście znajduje się pocztowy węzeł łączności kablowej, to znajduje się tu również dowództwo wyższego szczebla. Nie mylą się. W Piotrkowie przebywa dowództwo Grupy Operacyjnej „Piotrków”. Niedługo jednak przeniesie się do Bełchatowa, by być bliżej walczących oddziałów. Kolejne bomby niszczą gmach Banku Polskiego i siedzibę piotrkowskiego zarządu Belgijskiej Spółki Akcyjnej Hut Szkła Emila Haeblera przy ulicy Legionów (dawny hotel „Comfort”). W ciągu kilku godzin na miasto spada blisko sto bomb. Płoną kamienice południowej pierzei Słowackiego oznaczone numerami 6, 8, 10, 12 i 14. W ogniu staje kamienica przy ulicy Narutowicza, ta sama, w której w czasie I wojny mieściła się siedziba Legionów. Ogień trawi koszary przy placu pofranciszkańskim. Bezustannie słychać wycie syren, świst spadających bomb, wybuchy i brzęk tłuczonego szkła. Z obu piotrkowskich wież ciśnień, kolejowej i tej przy ulicy Słowackiego, obrona przeciwlotnicza prowadzi ostrzał niemieckich samolotów. Ekipy sanitarne zbierają rannych i zabitych. W godzinach wieczornych zaczyna się wielki exodus ludności cywilnej.
3 września 1939
Niemieckie bombowce bezustannie atakują Piotrków. Nalotów dokonują m.in. jednostki wiedeńskiej 4 Floty Powietrznej gen. Aleksandra Löhra. Bomby spadają na linię kolejową Piotrków - Warszawa, płonie ogromny zbiornik z węglem na stacji towarowej, skład drewna przy ulicy Tomickiej (obecnie Próchnika), zabudowania Huty Szkła „Hortensja” i Fabryka Beczek przy Krakowskim Przedmieściu. Z powietrza atakowane są oba miejskie wiadukty, tereny wokół elektrowni i stacji osobowej.
Niemcy nie przestrzegają żadnych konwencji międzynarodowych zakazujących atakowania bezbronnej ludności cywilnej i dokonują nalotów na kolumny pieszych uciekających z miasta.
Po wojnie świadkowie tamtych wydarzeń będą wspominać, że łuny trawiących Piotrków pożarów widoczne były nocami nad miastem na odległość wielu kilometrów. W dzień gryzący dym i swąd z palących się budynków gęsto zalega wąskie staromiejskie uliczki i nie pozwala oddychać tym, którzy nie zdecydowali się na ucieczkę. Widok miasta jest przerażający. Na ulicach leżą połamane wozy, obok nich zabite konie, porozrzucany dobytek. Powybijane okna w nielicznie ocalałych budynkach ukazują zdewastowane wnętrza...
4 września 1939
Niemieckie ataki z powietrza nie ustają. Miasto przypomina żywą pochodnię. Dodatkowo w godzinach popołudniowych hitlerowcy zaczynają ostrzał artyleryjski Piotrkowa. Brak prądu i jakiejkolwiek łączności. Trwa cisza w eterze. Wieczorem na południowych terenach miasta widać cofające się polskie oddziały ciężkiej artylerii i piechoty.
5 września 1939
Dochodzi do ostatecznego boju o miasto. Niemieckim dywizjom pancernym przeciwstawiają się oddziały Armii „Łódź” i oddziały obwodowej Armii „Prusy”, m.in. 76, 77, 85 i 86 Pułk Piechoty oraz 19 Dywizja Piechoty Armii „Prusy”. Pomimo bohaterskiej obrony, polskie przeciwnatarcia załamują się na przedpolach miasta. Ostatnie boje toczą się jeszcze na terenach lotniska. O godzinie 16:00 hitlerowcy wkraczają do Piotrkowa. Po wojnie ci piotrkowianie, którzy przetrwali ową apokalipsę, wspominali, że to, czego nie zniszczyły w mieście bombowce, obróciły w proch hitlerowskie pociski zapalające. Tak m.in. stało się z kamienicami z południowej pierzei Słowackiego. Poważnie uszkodzone przez bomby Luftwaffe, dodatkowo zostały ostrzelane i spłonęły doszczętnie. Wiele wznieconych wówczas pożarów dogasało jeszcze następnego dnia.
W ciągu pięciu wrześniowych dni w gruzach legło blisko dwieście budynków mieszkalnych i obiektów użyteczności publicznej. Od niemieckich bomb i pocisków zginęło około 150 osób. Był to jednak dopiero początek koszmaru wojny...
Komentarze 0