Po emocjonującym i bardzo wyrównanym meczu Piotrkowianin przegrał po rzutach karnych z ostatnim w tabeli Orlen Superligi Zagłębiem Lubin 3-5. W regulaminowym czasie gry był remis 33-33. Na konto rywali trafiły dwa punkty, a piotrkowianie zainkasowali tylko jeden.
Przez 45 minut tego spotkania żadna z drużyn nie potrafiła sobie wypracować wyraźnej przewagi. Po trzydziestu minutach na świetlnej tablicy widniał remis 17:17, a na kwadrans przed końcem było 25:25. Wtedy Piotrkowianin popełnił kilka prostych błędów, co wykorzystali przyjezdni. Na osiem minut przed końcem Miedziowi wygrywali 30:26. Piotrkowianin szybko jednak odrobił straty i po raz kolejny doprowadził do remisu 30:30. Przy stanie 33:33 sędziowie, po konsultacji z delegatem, przyznali Piotrkowianinowi rzut karny za niesportowe zagranie. Siódemki nie wykorzystał jednak Jan Stolarski, a jego intencje wyczuł Miłosz Byczek. Chwilę później Stolarski rozpoczął rzuty karne od trafienia w słupek, a Zagłębie było bezbłędne. Wygrało walkę o jeden punkt 5:3 i mogło zaprezentować taniec radości. To ich pierwszy wyjazdowy punkt od ponad pół roku.
- Cieszymy się z tej zdobyczy. Wcześniej przegrywaliśmy mecze wyjazdowe jedną bramką. Dziś chłopaki stanęli na wysokości zadania, a Miłosz Byczek udaną interwencją uratował nam punkty. W rzutach karnych wygraliśmy i wieziemy do domu dwa punkty. Teraz mamy dwa bardzo ważne mecze u siebie, w których liczymy na kolejne punkty - powiedział trener Zagłębia, Jarosław Hipner.
- Szkoda tych punktów, ale taki jest sport. Mogliśmy przegrać w regulaminowym czasie, ale mogliśmy i wygrać. Nie możemy mieć pretensji do Janka Stolarskiego, bo chciał tego karnego rzucić. Do Płocka jedziemy zagrać jak najlepszy mecz, a za tydzień spróbujemy zrobić niespodziankę w spotkaniu z Ostrovią - ocenił mecz Roman Pożarek.
Piotrkowianin - Zagłębie Lubin 33:33 (17:17) - rzuty karne 3:5
Komentarze 3