Najczęściej przychodzą rodzice
Po konsultacje i pomoc przychodzą głównie rodzice młodych ludzi. Do Pomarańczowej Linii zgłaszają się, kiedy podejmowane przez nich działania nie pomagają. Są zaniepokojeni, bo przestają sobie radzić z problemem swojego dziecka.
- Osobami, z którymi najczęściej rozmawiam na temat problemów alkoholowych lub tych związanych z innymi używkami, są rodzice młodych ludzi, którzy obserwują u swoich dzieci nadużywanie alkoholu lub eksperymentowanie z innymi niebezpiecznymi używkami. Przychodzą, bo nie wiedzą, co mają robić. Mają różne oczekiwania. Niekiedy potrzebują tylko wsparcia, innym razem konkretnych, szczegółowych informacji, jak postępować dalej (ważne jest, że dzwonią i wyciągają rękę po pomoc i chcą rozwiązać swój problem) - mówi Katarzyna Zatorska.
Jestem nieletni i mam problem
Głównie z alkoholem. Bo właśnie młodzież w wieku gimnazjalnym jest grupą wiekową najbardziej narażoną na skutki eksperymentowania.
- Wiek dojrzewania to trudny etap u młodego człowieka. Może pojawiać się próbowanie i eksperymentowanie. Jeżeli już ktoś zdecyduje się przyjść do naszego punktu, to zazwyczaj z rodzicami lub opiekunami. Młodzi pytają wtedy czy już “używają” szkodliwie i są uzależnieni od alkoholu czy narkotyków, czy to jeszcze próbowanie. W naszym punkcie zaczynają pojawiać się także osoby z pytaniami dotyczącymi dopalaczy. Rodzice lub opiekunowie najczęściej chcą się dowiedzieć, jak zauważyć objawy ich zażywania i co powinni robić, jeśli ich podejrzenia się potwierdzą. To bardzo niebezpieczne substancje- mówi Katarzyna Zatorska.
Informujemy i pomagamy
Koordynatorka punktu konsultacyjnego piotrkowskiej Pomarańczowej Linii niewiele mówi o formie pomocy, ponieważ zaznacza, że każda historia traktowana jest bardzo indywidualnie.
- Wszystko zależy od problemu, z jakim boryka się osoba, która do nas przyszła lub zatelefonowała. Rozmawiamy, pomagamy, informujemy lub kierujemy do innych specjalistycznych placówek - mówi Katarzyna Zatorska.
Zapewniamy anonimowość
Anonimowość, dyskrecja i fachowa rozmowa ze specjalistą. Tego może oczekiwać każdy, kto zdecyduje się przyjść do punktu konsultacyjnego przy ulicy Wojska Polskiego 75 w Piotrkowie lub zadzwoni na lokalną Pomarańczową Linię.
- Osoba, która do nas przychodzi i prosi o rozmowę, nie jest pytana o imię i nazwisko, miejsce pracy czy zamieszkania. Zapewniamy pełną anonimowość, bo dla nas najważniejszy jest problem, z jakim zgłasza się do nas dana osoba. Oczywiście można także do nas zadzwonić i też uzyskać informacje, co dalej. Zawsze jednak rozmówców telefonicznych zachęcam do przyjścia do naszego punktu. Zachęcam wszystkich, którzy potrzebują pomocy, gdy nie radzą sobie z problemem alkoholowym, narkotykowym czy dopalaczami lub dotyczy to ich bliskich. Mogą przyjść do nas, do punktu konsultacyjnego przy ulicy Wojska Polskiego 75 w Piotrkowie. Tu otrzymają pomoc. Pracuje tu czworo specjalistów dyżurujących codziennie w godzinach popołudniowych - informuje Katarzyna Zatorska.
Punkt Konsultacyjny znajduje się przy ulicy Wojska Polskiego 75 w Piotrkowie (wejście od ulicy) i czynny jest codziennie w godzinach od 16.00 do 18.00. Numer piotrkowskiej Pomarańczowej Linii to (44) 733-92-00 lub na bezpłatnej infolinii 0-800-00-00-28 (www.orangeline.net.pl).
Ewa Tarnowska
Komentarze 2
30.08.2011 16:21
Jegomosciu, jestes głupi jak but, i to nie do końca jestem pewien, czy buta takim przygłupem można obrazić!
10.09.2010 00:11
Dopalacze.
Dopalacze to kiedyś byli tacy goście, niezbyt domyci i nie za bardzo ubrani, niezbyt składnie uczesani także, którzy mieli oczy naokoło głowy i chwytali w sekund pięć odpowiedni moment, w sekund dwie schylali się szybko i podnosili rzucony na trotuar przed chwilą niedopałek papierosa przez jakiegoś palacza z fantazją.
Kierując w stronę faceta kątem bystrego oka dziękczynne spojrzenie, że ten nie przydepnął kiepa bitelsówką ("bitelsówki" - buty na średnim obcasie ze ściętym i zakręconym czubkiem), chwytali ów niedopałek w sekund trzy i raz-dwa między bezzębne wary, szybkimi ruchy cmok!-cmok! do wewnątrz nadpalonych płuc, robili jeszcze dwa głębsze wdechy aż po początek żaru filtra i na granicy doznania oparzeń opuszków, a resztkę rzucali pstryknięciem trzech palców na dwa metry w bok.
I to właśnie byli dopalacze. Ale nie com.
PS Opowieść o tym, jak owi dopalacze dopijali z kufli jeszcze po kimś resztki piwa w piwiarniach - pozostawiam na inny wieczór. Choć pora teraz odpowiednia, bo opis raczej nie dla małoletnich.
Dobranoc.