Brudne parapety, jajka lecące na głowę i... gruchanie od rana do wieczora. Kto by to zniósł? Na pewno nie mieszkańcy centrum miasta, zwłaszcza ul. Słowackiego (na odcinku od piotrkowskiego sądu do siedziby MOK-u). Co utrudnia im życie? Gołębie. Chociaż Piotrków to nie Kraków, problem z ptakami staje się dla mieszkańców nie do zniesienia.
- Gołębie bardzo utrudniają nam życie. Okna nie można otworzyć. Gruchają, brudzą, jajka lecą na głowę. Ja mieszkam od podwórka, ale ludzie, którzy mają balkony od ulicy, też nie mogą wytrzymać. Staramy się z tym walczyć, ale nic nie pomaga. Nam chodzi głównie o to, aby pani z kiosku naprzeciwko sądu przestała je dokarmiać. Ona tymczasem powiedziała, że dokarmia i będzie dokarmiać - skarży się jedna z mieszkanek kamienicy znajdującej się przy pobliskim banku.
Podobno rozwiązanie problemu z lokalnym ptactwem jest bardzo proste - wystarczy nie dokarmiać. Tymczasem dzieci sypiące okruszki gołębiom i zachwyceni rodzice, turyści karmiący ptaki i staruszki wysypujące pokrojony chleb to coraz częstszy widok. A przecież gołębie miejskie to także zniszczone fasady zabytków, zapchane rynny, zapaskudzone ulice. - Gołębie psują estetykę miasta. Ich odchody są wszędzie. Nie można spokojnie dojść do bankomatu. Nie ma tam żadnego daszku. Pobieranie pieniędzy z bankomatu to wyścig z czasem. Są ludzie, którzy je dokarmiają, i w tym cały problem. Myślę, że ktoś powinien je wyłapać i zabrać z centrum - twierdzi pani Dominika, mieszkanka Piotrkowa.
- Dobrze znam ten problem, chociaż nie mieszkam w centrum, tylko w wieżowcu. Mieszkamy na ósmym piętrze i co rano budzi nas tupot i gruchanie. Na początku było to nawet miłe, bo lubię zwierzęta, ale z czasem zaczęło nas to irytować. Poranne pobudki w weekend, wybrudzone parapety i balkon. Gołębie próbowały założyć gniazdo na balkonie. Zaczęła się walka, straszyliśmy je, kiedy tylko się dało, ale zrobiły się bezczelne i nic nie skutkowało - mówi pani Barbara, mieszkanka jednego z piotrkowskich osiedli.
Komentarze 15