To był dziwny mecz. Mógł się zakończyć zarówno wysoką wygraną Concordii, jak i remisem. Ostatecznie po rzucie karnym to gospodarze zdobyli trzy punkty po skromnym zwycięstwie 1-0.
Zaczęło się od mocnej dominacji gości, nasi zawodnicy nie byli w stanie zareagować. Najpierw uratował nas słupek, a potem bramkarz.
- Widzieliśmy przeciwnika, który grał trzy dni temu mecz w Opocznie z Ceramiką. Tam też miał bardzo dobre 15 minut, przycisnął Ceramikę. I spodziewaliśmy się tego, że tutaj też na nas siądzie. Mówiliśmy sobie o tym. Natomiast wychodzimy na ten mecz i jesteśmy zaskoczeni, że tak wygląda ten początek. I to jest najgorsze – mówił po meczu trener Concordii Ireneusz Komar.
Na szczęście piotrkowianie otrząsnęli się z przewagi i oddali kilka strzałów na bramkę Zawiszy. W 40 minucie powinno być jednak 0-1, gdy z strzał z kilku metrów tylko sobie znanym sposobem obronił golkeaper Concordii. Za chwilę to nasi piłkarze powinni prowadzić, gdy atakowali trzech na dwóch, ale zmarnowali okazję. W doliczonym czasie gry I połowy drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Stegliński i goście musieli sobie radzić w dziesiątkę.
Wreszcie w 71 minucie Marcel Sowa doskonale wykonał rzut karny i Concordia objęła prowadzenie. - 1-0. I wszyscy do obrony. Znów bronimy i znów jest groźnie. I tak naprawdę w 94. minucie Zawisza miała swoją sytuację na 1-1, sam na sam. Kuba Troszok super jednak obronił –analizował trener Concordii.
Ostatecznie po nerwowej końcówce piotrkowianie zainkasowali trzy punkty, pierwsze w tym sezonie.
- Mam nadzieję, że będziemy mocniejsi niż w tamtym roku. I postaramy się zrobić jakąś fajną niespodziankę – nieśmiało zadeklarował Ireneusz Komar.
Komentarze 4