TERAZ2°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Umiarkowana
reklama

Szkoła jazdy wywiozła... w pole?

JaKac1
JaKac1 pon., 9 lipca 2012 08:56
Zapisali się do szkoły nauki jazdy w Gorzkowicach, ponieważ chcieli mieć bliżej na wykłady. Dała im taką możliwość szkoła jazdy AutoLux. Niestety - po dwóch miesiącach kursu właściciel zamknął szkołę, znikając z dokumentami i pieniędzmi kursantów...
Zdjęcie
Autor: fot. J. Kaczmarek

... (ci ostatni, mimo obietnic, nie otrzymali zwrotu kosztów do dziś).

Dodatkowo, szuka go właściciel lokalu, w którym znajdowała się autoszkoła w Piotrkowie. Czy właściciel autoszkoły oszukał ludzi? Sprawę bada policja.

Szkoła AutoLux w Gorzkowicach została otwarta kilka miesięcy temu. Była to alternatywa dla osób z regionu chcących zrobić prawo jazdy, a które nie miały czasu bądź możliwości jeździć na wykłady do Piotrkowa. Ze szkoły w Gorzkowicach skorzystała między innymi pani Lidia. - Zapisałam się 16 kwietnia. Wpłaciłam pierwszą ratę - 500 zł i zaczęłam kurs. Razem ze mną uczęszczało tam 5 innych osób, które nieco wcześniej zaczęły kurs. Po wykładach zdałam egzamin wewnętrzny z teorii i zostałam zakwalifikowana do jazdy. Pierwsza godzina odbyła się w Gorzkowicach, każda następna w Piotrkowie. Po dwóch godzinach jazdy pan Przemysław zaczął przesuwać kolejne terminy, powiadamiając nas SMS-ami. Na początku jakoś to łykałam, ale później zaczęło mnie to denerwować – wyjaśnia pani Lidia.

Gdy przyszedł czas na kolejne jazdy – instruktor nie pojawił się, mimo że był umówiony z panią Lidią na konkretną godzinę. - Byliśmy umówieni na 11.00. Ja czekałam do godziny 12.00. Kiedy już miałam odejść, zadzwoniła jakaś kobieta i powiedziała mi, że pan Przemysław jest w szpitalu, bo ma problemy ze zdrowiem. Później po tym miałam jeszcze tylko jedną jazdę – mówi pani Lidia.
Dzień przed Bożym Ciałem zadzwoniła do niej sekretarka właściciela szkoły i powiedziała, że dwie godziny jazdy odbędą się zaraz po święcie. To były ostatnie jazdy pani Lidii. - Pan Przemysław nic nie mówił, że szkoła zostanie zlikwidowana. Za kilka dni dostałam SMS, że jest poważna awaria samochodu i jazd nie ma. Za kolejnych kilka dni napisał, że z tego samego powodu autoszkoła zostaje zamknięta i że pieniądze prześle wraz z dokumentami – mówi kobieta, po czym dodaje, że przez następne dwa tygodnie nie doczekała się żadnej poczty, pieniędzy ani dokumentów. Czując się oszukana, poszła więc na policję w Gorzkowicach. - Złożyłam zeznania. Ten pan miał się stawić na komisariacie, lecz z tego, co wiem, nie zjawił się tam. W zeszłym tygodniu żona pana Przemka powiadomiła nas, że dokumenty i pieniądze zostały wysłane pocztą. Do dziś jednak (środa) nic nie otrzymałam – mówi Pani Lidia.

Choć autoszkoła nadal widnieje w rejestrze Referatu Komunikacji Urzędu Miasta w Piotrkowie, to wygląda na to, że już jej nie ma. W Gorzkowicach, gdzie znajdowała się siedziba szkoły, teraz znajduje się kwiaciarnia. W Piotrkowie – wisi szyld, ale w środku wszystkie drzwi są zamknięte, a telefon nie odpowiada. Na dodatek właściciel AutoLuxu nie opłaca od jakiegoś czasu czynszu za wynajem lokali.nextpage- Nie mogę się z nim skontaktować od przeszło miesiąca. W ogóle się tutaj nie pojawia, a ja zostawiam faktury pod drzwiami. Nadal jednak leżą. Wydzwaniam do niego, ale niestety – abonent jest nieosiągalny. Ale pani tutaj nie jest pierwsza. Tutaj bez przerwy ludzie przychodzą i o niego pytają, wie pani - tacy, co zaczęli kurs prawa jazdy – mówi właściciel lokali przy ul. Kostromskiej.

Aspirant sztabowy Małgorzata Mastalerz, oficer prasowy KMP w Piotrkowie wyjaśnia, że rzeczywiście w Komisariacie Policji w Gorzkowicach około 2 tygodni temu zostało w tej sprawie złożone zawiadomienie. - Zgłosiła się jedna osoba pokrzywdzona i złożyła zeznania. Policja wszczęła już postępowanie sprawdzające. Do chwili obecnej do komisariatu nie zgłosili się inni pokrzywdzeni. Jak na razie gromadzone są materiały i nie można powiedzieć, co grozi właścicielowi szkoły – wyjaśnia Małgorzata Mastalerz. Policja w Gorzkowicach prosi, by osoby, które czują się oszukane, zgłosiły się w tej sprawie do Komisariatu Policji w Gorzkowicach.
- Skoro pan Przemysław miał w planie zamykać szkołę, to po co rozpoczynał kolejny kurs? Zrobił to, by wziąć pieniądze i zniknąć? Przecież tak się nie robi, mógł powiedzieć chociaż na początku, że nie wiadomo, czy ten kurs się w ogóle skończy – pyta pani Lidia.

O komentarz w sprawie chcieliśmy poprosić właściciela szkoły jazdy. Po kilku bezskutecznych próbach udało nam się skontaktować z żoną właściciela, która przekazała treść jego oświadczenia:
“Odnosząc się do zarzutów niektórych moich kursantów, którzy czują się oszukani w związku z zawieszeniem przeze mnie działalności w trakcie trwania kursów, chcę powiedzieć, że zmusiła mnie do tego ciężka sytuacja ekonomiczna, sytuacja, jakich setki codziennie w Polsce. Wszyscy zostali poinformowani o zawieszeniu działalności, o tym, że przesłane zostaną im dokumenty związane z odbywaniem kursu, a w jak najkrótszym czasie zostaną zwrócone im pieniądze. Posiadam w telefonie SMS-y oraz potwierdzenia wysłania dokumentów. Należności finansowych ze wszystkimi jeszcze nie uregulowałem z prostej przyczyny – braku środków. Do końca miesiąca mam nadzieję rozliczyć się ze wszystkimi. Moim zdaniem problem leży w niechęci drugiego człowieka. Tłumaczyłem wszystkim swoją trudną sytuację finansową – część osób przyjęła to ze zrozumieniem, część niestety zrobiła ze mnie oszusta. Jest to przykre i niezwłocznie po uregulowaniu należności, w stosunku do osób, które popsuły moją reputację, zamierzam wystąpić na drogę sądową. Ubolewam nad zaistniałą sytuacją. Trochę dobrej woli i zrozumienia, a całe zamieszanie nie miałoby miejsca. Wszystkim kursantom chciałbym życzyć powodzenia” - pisze właściciel szkoły.

Dodaje także, że gdyby z premedytacją chciał kogoś oszukać, zabrałby pieniądze, zamknął biuro na klucz i nie byłoby z nim żadnego kontaktu. Sęk w tym, że w oczach kursantów tak to właśnie wygląda: nie skończyli kursu, nie mają pieniędzy ani dokumentów...

Magdalena Waga

Podsumowanie

    Komentarze 0

    reklama

    Dla Ciebie

    2°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio