TERAZ15°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Umiarkowana
reklama

Śmieci przerosły urzędników?

JaKac1
JaKac1 śr., 19 czerwca 2013 14:25
Do 1 lipca pozostało zaledwie kilkanaście dni. To wtedy gmina – zgodnie z ustawą - stanie się “właścicielem” naszych śmieci, bo też od tej daty pobierała będzie za to od nas pieniądze.
Zdjęcie

Tyle tylko, że w Piotrkowie dotąd nie podpisano jeszcze umowy z firmą, która odpady ma odbierać. Co więcej – nie wiadomo, jakie ostatecznie stawki opłat będą obowiązywały mieszkańców. I choć większość z nich złożyła już tzw. deklaracje “śmieciowe”, możliwe, że trzeba je będzie złożyć raz jeszcze. Ale to nie koniec piotrkowskich absurdów śmieciowych.

Kto nie umie liczyć – firmy czy piotrkowski magistrat?

Nieco ponad tydzień temu w Zarządzie Dróg i Utrzymania Miasta w Piotrkowie otwarto oferty przetargowe na odbiór odpadów komunalnych w każdym z trzech sektorów, na które został podzielony Piotrków Trybunalski. Do wyścigu o piotrkowskie śmieci stanęło 6 firm, ale najkorzystniejszą ofertę złożyła piotrkowska firma Juko, która zaproponowała cenę – uwaga!!! - ponad trzy razy niższą, niż wyliczył Urząd Miasta. Ten ostatni zakładał że system odbioru śmieci będzie kosztował mieszkańców Piotrkowa ponad 13,5 mln zł na dwa lata, Juko zobowiązało się to zrobić za około 4 mln zł. Ale nawet najdroższe firmy zaproponowały ogółem stawki niższe niż te magistrackie o 2,5 mln zł. Ile tak naprawdę powinny nas więc kosztować śmieci i kto w takim razie nie potrafi liczyć? Czy firmy (co wątpliwe, bo przecież to jednostki nastawione mimo wszystko na zysk), czy może piotrkowscy urzędnicy, którzy zaproponowali tak wysokie stawki?

- Do tej pory firmy, które gospodarowały odpadami od mieszkańców, najczęściej je składowały – bo to było najtańsze. Teraz natomiast zostały wyznaczone tzw. regionalne instalacje zagospodarowania odpadów, gdzie firma, która odbierze odpady, musi je dostarczyć. I my posiłkowaliśmy się cenami, jakie funkcjonują w regionalnych instalacjach – próbuje tłumaczyć te różnice Włodzimierz Pawlak, doradca prezydenta miasta ds. zagospodarowania odpadów komunalnych. - Ale jak zwykle życie weryfikuje wszystkie nasze obliczenia i podobnie było w tym przypadku.

Zdaniem doradcy prezydenta Chojniaka, to fakt, że piotrkowskie firmy, które uzyskały status tzw. instalacji zastępczych (m.in. Juko), będą mogły na miejscu segregować śmieci, nie ponosząc kosztów transportu, tak korzystnie wpłynął na cenę. Tej tezy nie potwierdzają jednak do końca pozostałe oferty firm, które śmieci musiałyby transportować poza Piotrków. One także okazały się łaskawsze dla piotrkowian niż nasz magistrat.

Korzystny przetarg na odbiór śmieci – niższe stawki dla mieszkańców? Niekoniecznie

Właściwie z tak rozstrzygniętego przetargu wszyscy powinniśmy się cieszyć. Z prostego matematycznego wyliczenia wynika, że skoro firmie odbierającej śmieci zapłacimy trzy razy mniej niż zakładano, to i stawki dla mieszkańców powinny być obniżone trzykrotnie. Okazuje się, że w Piotrkowie niekoniecznie. - Dziś jesteśmy na etapie wdrażania całego systemu i koszt (po podpisaniu z firmą umowy i zamknięciu procedury), będzie obniżony, natomiast jest to tylko jeden z elementów ceny. Musimy dokładnie sprawdzić (po wpłynięciu wszystkich deklaracji), ilu mamy mieszkańców, ile osób jest w naszym systemie, przeliczyć to jeszcze raz, uwzględnić koszty funkcjonowania tzw. pszoków (punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych), zbiórki odpadów wielkogabarytowych i po podsumowaniu tego wszystkiego przygotujemy propozycję dla Rady Miasta, żeby się pochyliła nad tym tematem. Dziś jednoznacznie nie możemy wskazać, o ile cena się zmieni – tłumaczy Włodzimierz Pawlak, doradca prezydenta miasta.

Oznacza to tyle, że od pierwszego lipca i tak mieszkańcy zapłacą według wyższych stawek (tych, które wcześniej uchwaliła Rada Miasta – 8,5 zł miesięcznie od osoby za śmieci segregowane i 12 zł za śmieci niesegregowane). Nie sposób tu sobie nie zadać pytania, w jaki sposób piotrkowski magistrat pozostanie w zgodzie z prawem, ponieważ według ustawy system odbioru odpadów ma być tzw. systemem non profit, czyli miasto nie powinno (a nawet nie może) na śmieciach zarabiać. Jeżeli od mieszkańców pobierze więcej niż zapłaci firmie, z którą podpisze umowę (a na to wygląda), to kiedy, w jakiej formie i w jaki sposób odda te nienależnie pobrane pieniądze piotrkowianom. Czy miasto odda je z odsetkami (jakimi?), czy może mieszkańcy będą kredytować miasto za darmo?

- Jeżeli uzyskamy nadwyżkę, na pewno jeżeli ustalimy nową stawkę, to w tej nowej stawce uwzględnimy tę nadpłatę i będzie ona na pewno mniejsza – próbuje tłumaczyć doradca prezydenta, ale jak będzie to wyglądało w szczegółach, nie potrafi odpowiedzieć.

A pytań jest wiele, bo przecież po drodze (zanim Rada Miasta uchwali nowe stawki) ktoś może z systemu wypaść: wyjechać, wyprowadzić się, umrzeć. Komu wtedy zwrócone będą pieniądze?

Nowe stawki – nowe deklaracje?

Do 15 czerwca, kiedy minął termin składania tzw. deklaracji “śmieciowych”, do piotrkowskiego Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta wpłynęło ich 5.996 (na 6.213, które powinny zostać złożone). Co z tego jednak, kiedy właściwie (według obecnie obowiązujących przepisów) mieszkańcy będą musieli prawdopodobnie składać je raz jeszcze. Bo w deklaracjach przecież widnieją sumy wyliczone według stawek przegłosowanych wcześniej przez Radę Miasta. Gdy Rada uchwali nowe stawki, wszystkie wyliczenia stracą ważność. - Ustawodawca mówi, że przy wszystkich zmianach trzeba składać nowe deklaracje – przyznaje Włodzimierz Pawlak, doradca prezydenta Piotrkowa. - Natomiast ostatnio są takie słuchy, że przy zmianie stawki uchwałą Rady Miasta, nowa stawka będzie wprowadzona z urzędu, tak że mieszkańcy nie będą musieli składać nowych deklaracji. Podobno w ministerstwie trwają prace nad tym, żeby tak właśnie było – dodaje.

Trzeba jednak podkreślić, że nie jest to – póki co - obowiązujący zapis prawny.
A więc, kiedy Rada uchwali nowe stawki, deklaracje trzeba będzie składać raz jeszcze!

U nas wszystko nie po kolei

Czy w innych gminach mieszkańcy też po dwa razy muszą składać deklaracje? Okazuje się, że nie. Wystarczyło tylko wszystko zrobić po kolei. Najpierw uchwalić stawki zaproponowane przez gminę, później w odpowiednim czasie (!!!) przeprowadzić przetarg na firmę odbierającą odpady, a następnie – znów drogą uchwały – zweryfikować stawki do poziomu, jaki wynika z oferty przetargowej i już obowiązujące stawki przedstawić mieszkańcom jako te, które należy wpisać do deklaracji. Proste, logiczne, ale – jak się okazuje – nie dla wszystkich.nextpageZa piotrkowskie zamieszanie po równo odpowiedzialni są: prezydent przygotowujący projekty uchwał śmieciowych, jak i radni, którzy te projekty mieli przegłosować. Ci ostatni – zgodnie z ustawą - pakiet uchwał śmieciowych (w tym stawki) powinni przegłosować do końca ubiegłego roku. Ale postanowili tego nie robić, twierdząc, że sejmowa ustawa jest mocno niedoskonała i to tam na górze trzeba ją najpierw poprawić. Ostatecznie ów protest na niewiele się zdał, bo stawki w końcu uchwalić trzeba było, tyle tylko, że w mocno spóźnionym terminie. Ale i co do samych stawek od początku nie było zgody. Urzędnicy przygotowujący pakiet uchwał śmieciowych zaproponowali początkowo od osoby 19 zł za śmieci niesegregowane i 9,5 zł za segregowane. Kiedy większości stawki wydały się zbyt wysokie, urzędnicy zaproponowali nowe – tym razem 8,5 zł za śmieci segregowane i 12 za niesegregowane. Co bardziej dociekliwi radni (patrz – Tomasz Sokalski) pytali wówczas, dlaczego teraz stawki mogą być o tyle niższe i jak je w takim razie obliczono? Odpowiedź, że tym razem zrobiono to “na oko”, szacunku i zaufania do urzędniczej pracy budzić nie mogła.

Wreszcie stawki uchwalono 27 marca tego roku, ale po miesiącu okazało się... że uchwały podjąć trzeba raz jeszcze, bo... mają wady formalne. Dopiero w kwietniu Rada Miasta uchwaliła ostatecznie swoje wersje stawek. Teraz przyszedł czas na rozpisanie przetargu na firmę odbierającą odpady od piotrkowian. Miał on się rozstrzygnąć 22 maja, ale... jedna z firm biorących udział w przetargu złożyła odwołanie do Krajowej Izby Obrachunkowej. To odwołanie zostało uwzględnione, więc urzędnicy musieli nanieść poprawki do specyfikacji istotnych warunków zamówienia. A czas leciał i termin rozstrzygnięcia znów się przesunął. Wreszcie 10 czerwca otwarto oferty, by je ocenić i wybrać tę najkorzystniejszą.

Wybrano we wszystkich trzech sektorach miasta firmę Juko, ale teraz do 21 czerwca inne firmy, które brały udział w przetargu, mają czas, by ów wynik oprotestować. Jeśli to zrobią, Krajowa Izba Odwoławcza przy Urzędzie Zamówień Publicznych z siedzibą w Warszawie będzie miała 15 dni od daty doręczenia protestu na jego rozpoznanie. Łatwo zauważyć, że jeżeli chociaż jedna firma zakwestionuje wynik przetargu, cały plan się posypie i 1 lipca nie będzie wiadomo, kto ma odbierać śmieci od piotrkowian. Nowa firma nie – bo miasto nie będzie miało podpisanej z nią umowy. Stare też nie, bo przecież każdy z nas miał obowiązek wypowiedzieć umowę (z datą 30 czerwca) poprzedniej firmie, która dotąd odbierała od nas odpady. – W przypadku, gdy gmina nie realizuje obowiązku odbierania odpadów komunalnych, właściciel nieruchomości jest obowiązany do przekazania odpadów na koszt gminy podmiotowi odbierającemu odpady komunalne, wpisanemu do rejestru – odpowiada magistrat. Wychodzi więc na to, że znów sami będziemy musieli znaleźć firmę, a ona wystawi fakturę gminie. Tylko kto będzie w stanie udowodnić, od kogo i w jakich ilościach firmy odebrały śmieci, kto zweryfikuje wszystkie te faktury? Łatwo sobie wyobrazić ten chaos.

Firma Juko też pod ścianą

Jeśli nawet jednak protestów nie będzie i miasto Piotrków podpisze z firmą Juko umowę na odbiór odpadów komunalnych, zrobi to dopiero pod sam koniec czerwca, a firma i tak będzie niemal bez szans, żeby ze wszystkim wyrobić się do 1 lipca. A będzie miała ona m.in. obowiązek dostarczyć wszystkim (!) składającym deklaracje harmonogramy z terminami odbioru różnych rodzajów odpadów i worki, w które te odpady trzeba będzie zbierać. Pytanie tylko, kiedy i czy w ogóle firma ma zabezpieczyć gigantyczną ilość worków, skoro nie ma pewności (bo nie ma jeszcze umowy), czy w ogóle będzie się odbiorem śmieci od mieszkańców Piotrkowa zajmować.

6 worków do segregacji? Takie cuda tylko w Piotrkowie

W całym tym formalnym zamieszaniu łatwo zapomnieć, że cała śmieciowa rewolucja ma jednak ostatecznie służyć naszemu środowisku – mniej odpadów ma trafiać na nielegalne wysypiska, do lasów, a te, które jednak w dużych ilościach produkujemy, mają być segregowane. Ale - jak się okazuje – w Piotrkowie i “filozofię” można zepsuć. Jak? Piotrkowscy urzędnicy wymyślili (czego nie zrobiono chyba w żadnej innej gminie i co potwierdzają firmy trudniące się odbiorem odpadów), że u nas śmieci trzeba będzie segregować na sześć różnych rodzajów. Każdy więc, kto zdecydował się na segregację, dostanie 6 worków w różnych kolorach, do których oddzielnie wkładał będzie: tworzywa sztuczne i opakowania wielomateriałowe - worek w kolorze żółtym; papier i tekturę - worek w kolorze niebieskim; szkło - worek w kolorze zielonym; ulegające biodegradacji w tym odpady zielone - worek w kolorze brązowym; metale - worek w kolorze czerwonym; tekstylia - worek w kolorze białym. Jeśli źle posegreguje śmieci – kara.

Wiele osób zaczyna więc myśleć – różnica w cenie za śmieci segregowane i niesegregowane nie jest duża, dam więc sobie spokój z tą segregacją, bo nawet nie mam gdzie postawić tych sześciu worków. Niestety po docierających do nas sygnałach sądząc, takich osób jest coraz więcej.

Czy w sprawie śmieci coś jeszcze uda się zepsuć?

Anna Wiktorowicz

Komentarze 38

reklama

Dla Ciebie

15°C

Pogoda

Kontakt

Radio