TERAZ16°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Psy zaatakowały młodą sarnę

A.Stańczyk
Aleksandra Stańczyk pt., 15 grudnia 2017 06:28
Strażnicy miejscy, patrolując ulicę Żwirki w Piotrkowie, gdzie często wyrzucane są nielegalnie śmieci, przy końcowym jej odcinku zauważyli leżącą w trawie młodą sarnę i uciekające psy. Na ciele zwierzęcia widoczne były rozległe rany.
Zdjęcie

Wykryto bloker reklam!

Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.

Wezwany na miejsce lekarz weterynarii zabrał zwierzę do lecznicy. Niestety sarny nie udało się uratować, została uśpiona. Takich przypadków Straż Miejska odnotowała w tym roku już kilkanaście. - Sarny padają ofiarami pojedynczych lub łączących się w grupy psów – mówi Krzysztof Żerek, naczelnik Wydziału Prewencji Straży Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim. - Niestety, w ten sposób giną młode, najcenniejsze osobniki, nierzadko również zające. Sfory psów mogą stanowić zagrożenie także dla ludzi. Przypadki przebywania psów bez opiekunów, szczególnie w rejonach pól i lasów lub innych miejsc, gdzie żyją dzikie zwierzęta można zgłaszać do Straży Miejskiej pod numerem 986.

reklama

Komentarze 21

~pegaz (gość)

13.10.2021 11:31

lekarz a raczej tylko weterynarz nie przyłożył sie pewnie ta sama kasa za uśpienie i ta sama za leczenie,


~okok (gość)

16.12.2017 18:23

Szkoda, że cierpiała, ale lepiej, że nie została potrącona przez samochód. Wiecie, jak trudno dostać za to odszkodowanie ??????????


~gość (gość)

16.12.2017 13:49

Każdy kto mianuje się właścicielem psa nie powinien zostawiać to bez opieki i wypuszczać poza teren posesji. W tej sytuacji wygrał instynkt zwierzęcia a co kiedy wygra walkę jadące auto?


~Pierre Dolevas (gość)

15.12.2017 22:29

Wszyscy tak naskoczyli na psy, ale czy sarna w mieście ma być pod jakąś SZCZEGÓLNĄ ochroną? Przecież nawet w lesie nie jest, a miasto to nie las. Miasto nie jest naturalnym miejscem dla saren, a do najbliższego lasu od ulicy Żwirki jest przecież kilka kilometrów. Po prostu w niektórych psach odzywa się instynkt łowcy i dlatego dla sarny skończyło się, jak się skończyło. Nie oznacza to wcale, że te psy stanowią dokładnie takie samo zagrożenie dla ludzi, bo pies wychowany między ludźmi inaczej postrzega człowieka, niż sarnę. Prawdopodobnie ta sarna za parę miesięcy i tak zostałaby zjedzona, o ile wcześniej nie zabiłby jej samochód, co przy tak dalekich od lasu eskapadach jest bardzo prawdopodobne. Podejrzewam, że weterynarz też przeznaczył ją na cele konsumpcyjne - przecież zabrał żywą, czyli nadającą się do zjedzenia...
Widzę, że wszyscy kierują się emocjami, ale popatrzcie też na to zdarzenie realnie. Sarna nie jest na szczycie łańcucha pokarmowego, a miasto to nie rezerwat przyrody. Z "naturalnych" wrogów saren pozostali w zasadzie tylko ludzie (myśliwi i kłusownicy), bo akurat na naszych terenach od dawna nie ma wilków, rysiów i niedźwiedzi. Więc sytuacja saren nie jest aż tak tragiczna! A jedna sarna, która przylazła do miejsca gdzie nie powinno jej być, została pogryziona (nie zagryziona) przez psy i od razu sensacja.



~gość (gość)

15.12.2017 16:38

Do Witka...Jeździłeś tyle dni tamtędy...widziałeś...i nie pomogłeś...?


reklama

Dla Ciebie

16°C

Pogoda

Kontakt

Radio