TERAZ 6°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Umiarkowana
reklama

Piotrkowianin ma klucz do europejskich sejfów

K.Plackowski
Krzysztof Plackowski pt., 25 stycznia 2013 11:30
Współtworzył sejf do spektaklu w teatrze Krystyny Jandy. Odnawia te dla najzamożniejszych w Polsce. Wielu klientów ma również w całej Europie. O tym, jakie zagadki kryją osiemnastowieczne sejfy i co chowają w nich ich właściciele, opowiada Wojciech Kaczmarek, piotrkowianin, współwłaściciel jedynej w Polsce firmy zajmującej się sprzedażą i renowacją zabytkowych sejfów.

Przywracają sejfom dawną świetność

Firma łódzka, której współwłaścicielem jest piotrkowianin Wojciech Kaczmarek, jest jedyną w Polsce, która świadczy kompleksowe usługi związane z zabytkowymi sejfami. Choć wszystko zaczęło się zupełnie zwyczajnie, Wojciech Kaczmarek wykonuje rzeczy niezwykłe. - Skończyłem studia prawnicze, ale tuż po nich zająłem się sprzedażą sejfów. Wraz z kolegą założyliśmy firmę. Na początku były to sejfy współczesne. Jednak przez przypadek jeden z klientów zaproponował, że może nam oddać swój stary sejf, który nie jest mu już potrzebny. W wolnych chwilach zaczęliśmy go odnawiać. Potem drugi zabytkowy sejf, trzeci… Na początku był to wyraz podziwu dla starych mistrzów i dla ich precyzji, ale później coraz bardziej zaczęło nas to wciągać. W tej chwili stało się to naszym głównym zajęciem. Dokładnie mówiąc, zajmujemy się renowacją starych sejfów. Jako jedyna firma w kraju świadczymy kompleksowe usługi w tym zakresie: doradztwa, sprzedaży i renowacji starych sejfów z kompleksowym uzupełnieniem wszelkich braków. Mówiąc krótko, przywracamy starym sejfom ich pierwotną świetność - mówi Wojciech Kaczmarek.

 

 

Bogaci miłośnicy starych przedmiotów

To główni klienci firmy piotrkowianina. Z usług jego firmy korzystają zamożni z całej Polski i Europy (głównie z Rosji, Niemiec, Szwajcarii). Indywidualni klienci to między innymi ci z listy pięćdziesięciu najbogatszych ludzi w Polsce. - Oczywiście nazwisk nie zdradzę, bo w naszej branży podstawą jest zaufanie i jesteśmy zobligowani zatrzymać takie informacje w tajemnicy. To trochę jak z zawodem adwokata. Czasem żartujemy ze wspólnikiem, że wiemy więcej niż małżonki naszych klientów. Gdyż aby dobrze doradzić klientowi, musimy wiedzieć, co zamierza tam przechowywać. Ale mogę powiedzieć, że korzystający z naszych usług to przede wszystkim miłośnicy starych przedmiotów, antyków. Rzeczywiście są to zamożni, indywidualni klienci, ale nie tylko. Odnawialiśmy sejfy na przykład dla banków czy firm z długoletnią tradycją. Były takie, które powstały jeszcze przed pierwszą wojną światową. Firmy mają na terenie zakładu sejfy z tamtego okresu i po wielu latach postanawiają, że chcą przywrócić im dawny blask - mówi Wojciech Kaczmarek. Wśród tych najsłynniejszych klientów znalazła się Krystyna Janda. Nie był to sejf dla niej, tylko dla teatru, a jak to w teatrze bywa, wystarczy, że będzie to dobrej jakości atrapa. - Pierwotnie sejf miał być prawdziwy, ale okazał się zbyt ciężki. Dlatego do spektaklu w teatrze pani Jandy współtworzyliśmy replikę. Odnawialiśmy też dla Banku PKO w Łodzi cały przedwojenny skarbiec ze skrytkami dla klientów, którego ponowne otwarcie uświetnił sam Kwinto (nieżyjący już Juliusz Machulski) - mówi piotrkowianin.

 

Pieniądze, zegarki i… cygara

Poza tym biżuteria, cenne dokumenty (również te, które mają wartość jedynie sentymentalną), zdjęcia, a nawet alkohole. Do przechowywania tych rzeczy głównie służą sejfy. Wszystko zależy od indywidualnych preferencji. - Jedni kupują sejf dla przechowywania kilkuset złotych, a inni posiadają bardzo duże ilości gotówki i dopiero po latach orientują się, że może warto zainwestować w sejf. Jedni przechowują tam gotówkę, inni rzeczy, które są dla nich cenne, tj.: listy, dokumenty, a nawet alkohole czy cygara. Dlatego też wnętrza sejfu to np.: szufladki na numizmaty czy biżuterię, rotomaty do poruszania zegarków, humidory na cygara, uchwyty na broń itp. - mówi Wojciech Kaczmarek.nextpage 

Niezwykłe sejfy dla niezwykłych ludzi

- Stare sejfy - każdy z nich jest inny. Podobnie jak klienci. Specyficzni, mający swoje wymagania. Dlatego również ta praca jest tak ciekawa. Na pewno będziemy pamiętać klienta ze Szwajcarii. Dostarczaliśmy mu sejf ważący 600 kilogramów. Klient postanowił wstawić go do swojego biura na trzecim piętrze. Zrobiliśmy to - dźwigiem przez okno wraz z ekipą z Włoch, która specjalnie została do tego celu zamówiona. Zapas między dachem a balkonem, nad którym miał ten sejf się przedostać, wynosił trzy centymetry. To wymagało od nas szwajcarskiej precyzji, ale udało się. Ten niezwykły klient dopiero wtedy zobaczył końcowy rezultat naszej pracy. w jego oczach było widać zachwyt i dla takich chwil warto to robić - mówi piotrkowianin.

 

Trzy miesiące pracy i śrubki za tysiąc złotych

Praca nad zabytkowym sejfem to zadanie pełne zagadek, ciężkiej i kosztownej pracy. Taki z XVIII wieku to nie lada wyzwanie. - Rozwiązywanie tych licznych zagadek to dla nas największa frajda, bo każdy sejf jest inny. Klienci mają też różne wymagania. Wiele jednak zależy od gabarytów “schowka” i jego stanu. Jedni chcą, by sejf zachował pierwotny kształt, kolorystykę i styl, a inni wolą, by mimo wieku wyglądał, jakby dopiero co wyszedł z fabryki. Przeciętnie praca nad jednym egzemplarzem to trzy miesiące. Koszty renowacji też nie są małe. Bywa, że stare mosiężne śruby (bardzo trudno je nabyć) musimy sprowadzać z zagranicy i ich koszt to ponad tysiąc złotych za kilogram. Czasem klucz do danego sejfu dorabiamy np. w Niemczech, bo tam znamy jednego z nielicznych w Europie specjalistę. Często współpracujemy również przy odtwarzaniu kunsztownych zdobień z konserwatorami zabytków - mówi Wojciech Kaczmarek.

 

Otwierają nawet najbardziej tajemne schowki

Zamki ukryte w zdobieniach sejfów są typowe dla niemieckich “schowków”. Inne pomysły na skuteczność sejfów mieli Włosi czy Francuzi. Dla Wojciecha Kaczmarka i jego wspólnika nie ma rzeczy niemożliwych. Potrafią znaleźć i otworzyć nawet te najbardziej tajemne skrytki. - Starzy mistrzowie uwielbiali tajemne schowki i w ten sposób utrudniali dostęp do zamków. Często trzeba było przekręcić jakimś kwiatuszkiem czy rozetką - to typowe dla starych, niemieckich sejfów. Zazwyczaj w zdobieniach np. w narożnikach drzwi znajdowały się elementy kwiatowe, które trzeba było odpowiednio przekręcić, pociągnąć, wyciągnąć i wtedy był dostęp do dziurki od klucza. Nierzadko była też odpowiednia kolejność otwierania zamków w sejfie. Miały one bowiem takie niespodzianki, np. generalnie zamek otwierał się na dwa razy, a dawał się przekręcać więcej. Przy przekręceniu za trzecim razem zamek kręcił się w jedną i drugą stronę, nie dając się otworzyć. Z kolei sejfy francuskie czy włoskie w początkowej fazie były nitowane i trzeba było przesunąć nity, albo były do kompletu kluczy dołączane specjalne szpikulce i w różnych zdobieniach znajdowały się otwory wielkości łepka od zapałki (oczywiście dobrze ukryte), które trzeba było przesunąć albo wcisnąć. Wtedy wyskakiwała klapka odkrywająca dziurkę od klucza. Mając właściwe klucze, można się było do sejfu dostać. Zdarza się, że sejfy takie docierają do nas bez “instrukcji obsługi” i kluczy. Otwarcie i poznanie wówczas wszystkich tajemnic sejfu to wymagająca praca - podsumowuje Wojciech Kaczmarek. Pasja i ogromna chęć rozwiązania tajemnych zagadek. To napędza pana Wojciecha do tej trudnej pracy. Efekt? Piotrkowianin ma klucz do wszystkich niezwykłych europejskich sejfów. 

 

Ewa Tarnowska-Ciotucha

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 0

    reklama

    Dla Ciebie

    6°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio