Każdy z członków eskapady na dach Europy dokładnie przygotował się do tej wyprawy. - Mieliśmy specjalistyczne szkolenia alpinistyczne. Jednak przygotowania dla każdego z ośmiorga uczestników były indywidualne - mówi Wojciech Drząszcz. - Było to spowodowane tym, że każdy z nas ma rodzinę. Każdy sam wypoczywał i między innymi w ten sposób przygotowywał się, bo nastawienie mentalne jest tak samo ważne, jak fizycznie. Nie jest to przedsięwzięcie, do którego można podejść „tak po prostu".
Grupę piotrkowskich śmiałków żegnały ich rodziny. Jak mówią najbliżsi podróżników, niepokój mieszał się z dumą. - Mam świadomość tego, że jest to niebezpieczna wyprawa, ryzykowna, więc nie ukrywam zdenerwowania. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, że przywiozą zdjęcia i wrażenia, żeby było o czym wspominać. Szanuję plany męża, tak jak on moje - mówi żona jednego z uczestników. - W małżeństwie trzeba szanować swoją wolność, by każdy mógł realizować swoje marzenia. A skoro oni tak właśnie sobie wymarzyli, a do tego zebrali się w sporej grupie, to niech się dobrze i bezpiecznie bawią.
Około godz. 10. następnego dnia piotrkowianie dotarli do miejsca, gdzie znajduje punkt będący początkiem ich wspinaczki. - Właśnie jesteśmy przy gondoli, która wywozi chętnych do zdobycia szczytu Mont Blanc - relacjonował uczestnik wyprawy przez połączenie telefoniczne. - Dojechaliśmy, za moment rozbijemy namioty i zregenerujemy siły po podróży. Drogę do tego miejsca pokonaliśmy bez przeszkód. Humory nam dopisują. Przez chwilkę mogliśmy dojrzeć szczyt, który teraz zasłoniły chmury. Nasze zadanie na dzisiaj (13 sierpnia 2010) to odpoczynek, a jutro zaczynamy aklimatyzację. Cała nasza grupa przesyła pozdrowienia dla rodzin, znajomych i tych, którzy nam kibicują.
Komentarze 14
17.08.2010 08:17
Dla mnie to wakacyjny pusty news. Po za chęcią lansu nic nie wnosi.
15.08.2010 15:02
zaczęłam zastanawiać się, czego dotyczy cała ta dyskusja i skąd Panu Piotrowi przyszło do głowy, że ta wyprawa dotyczy niepełnosprawnych. Gdyby dotyczyła, pewnie "marny dziennikarz" zawarłby to w lidzie. A tym ludziom chodziło po prostu o promowanie miasta i siebie, co przecież każdemu wolno. Szkoda tylko,że nie uda się wbić na szczycie flagi Piotrkowa.
Czy Pan też jak jeździł po Europie to myślał o promowaniu miasta? chyba nie. Ta informacja jest tu chyba podana właśnie z tego powodu, że o to chodziło uczestnikom wyprawy
14.08.2010 19:21
Najlepiej by zrobili szlakiem zalewu sulejowskiego w poszukiwaniu i usuwaniu śmieci.
Nagroda murowana.
13.08.2010 23:19
Niby masz rację, ale życie pokazuje, że czasem trzeba (i warto nieraz, jak w tym akurat przypadku) podać właśnie na tacy. Choć to była powinność autora tej lichej informacji.
A poza tym, Czytelniczko - szukam, szukam nieustannie. Ale co jeden szaraczek może w Internetowym Morzu...
Nie byłoby zamieszania, gdyby informacja medialna była choć minimalnie wyczerpująca.
Ale za te linki pięknie dziękuję Ci.
Pozdrawiam
PS A czy w podanej linkiem informacji autor też choćby słowem zająknął się, że chodzi o grupę niepełnosprawnych? Nie! Wiemy tylko, że uczestnikom o adrenalinę chodziło! Oczywiście - także, ale gdzie podstawowa informacja? Brak.
A znaleźć, ot tak, link prowadzący do organizatorów całej wyprawy też niełatwa sprawa. Duchem świętym by trzeba było być.
Ale i na tej ich stronie internetowej http://www.piotrkownaszczycie.pl/ja również nie wyczytałem ani słowa, że na wyprawę szykują się niepełnosprawni...
Sam więc teraz jestem zdezorientowany, czy chodzi o niepełnosprawnych, czy jednak o sprawnych i całkiem zdrowych, a chcących przeżyć coś niebanalnego.
Nie mogę się po tych tekstach i postach wyraźnie dowiedzieć.
Co zaś do wypraw dla przygody i adrenaliny, podobnych do tej: nic się nie pisze przecież publicznie w lokalnych mediach, ale piotrkowianie najróżniejsze marzenia podróżnicze realizują. Naprawdę!
Sam byłem uczestnikiem zorganizowanej z pominięciem biur turystyki wyprawy paru piotrkowian, indywidualistów płci obojga, do... Mongolii. Wprawdzie wrażenia niesamowite, ale z pewnych względów, pierwszy i ostatni raz!
Są strony www. piotrkowian z kapitalnymi relacjami z morderczych wypraw rowerowych w najróżniejsze strony.
Z jednym się zgadzam na pewno: warto wyjeżdżać. Życie jest jedno.
13.08.2010 23:10
A to - jak widać - kolejna tajemnica dziennikarska...