Władza daje, władza zniechęca
Zawirowań w samym klubie, jak i wokół niego, było już wiele i nie ma sensu do nich wracać. Warto jednak przypomnieć tzw. historię najnowszą – w 2005 r. chylący się ku upadkowi MMKS Piotrcovia uratowała grupa piotrkowskich przedsiębiorców z Witoldem Maćkowiakiem (Roka) i Tomaszem Kaczmarkiem (Peuk SA) na czele. Do akcji “Ratujemy piłkarki” dołączyło także miasto. Przez kilka lat zespół zdobywał medale i zagrał w europejskich pucharach. Jego barwy reprezentowały zawodniczki polskiej i białoruskiej kadry narodowej, dwie (Kinga Polenz, Agata Wypych) zostały najlepszymi snajperkami Superligi, w szczytowym okresie mecze “Gieksy” (tak kibice do dziś nazywają swój klub) oglądał komplet publiczności zgromadzonej w hali “Relax”.
Wszystko wskazuje, że to już przeszłość – ze sponsorowania wycofał się Witold Maćkowiak, klub ma blisko 150 tys. zł długu, a zaległości wobec zawodniczek sięgają kilku miesięcy. Piotrcovia utrzymywana jest tylko dzięki miejskim dotacjom, stypendiom i firmom Peuk S.A i MZGK. Co się takiego stało?
- Obecne władze od kilku lat robią wszystko, by mnie zniechęcić do wykładania własnych pieniędzy na klub, który przecież w nazwie ma słowo “miejski” – mówi W. Maćkowiak. – Rzuca mi się kłody pod nogi, faworyzuje drużynę Piotrkowianina, która jest panu prezydentowi i sekretarzowi miasta znacznie bliższa, oskarża o happeningi z mobilnym, antyprezydenckim banerem… To mało, by się wycofać?
Były już sponsor Piotrcovii uważa, że władze Piotrkowa “doprowadziły do destabilizacji w klubie” i nie rozmawiały ze sponsorami, którzy “Gieksę” utrzymywali, za to hołubiły zespół męski, mimo że ten nie tylko nigdy nie zdobył medalu, ale jeszcze w ub. roku spadł do I ligi. Maćkowiak twierdzi, że w tej chwili miasto postawiło na piłkarzy ręcznych, piłkarzy nożnych, ale tylko Polonii, koszykarzy UMKS, a na dalszych miejscach kluby najbardziej zasłużone, czyli AKS i właśnie Piotrcovia. - Czy tak powinno być? Piotrkowianin zmieniał nazwy w zależności od sponsora, a i tak jest to dla piotrkowskich władz sportowy priorytet. Cała nasza idea stworzenia silnego klubu, szkolenia zawodniczek, wychowywania nowych padła – ubolewa. – Jak się nie lubi sponsora, to sponsor w końcu mówi “dziękuję, odchodzę”. I ja tak zrobiłem.
- Prezydent nie ma wpływu na zachowywanie się osób, które wspierają piotrkowskie kluby - mówi społeczny doradca prezydenta Piotrkowa ds. sportu Krzysztof Chamczyk. - Nigdy firmy nie uzależniały przekazywania pieniędzy na sponsorowanie sportu od współpracy z miastem. Prezydent nie może dopuścić, aby przedsiębiorcy, którzy sponsorują piotrkowski sport, mieli z tego tytułu przywileje. Sponsorowanie stowarzyszeń jest prywatną i niezależną sprawą indywidualnie każdej osoby prywatnej czy też firmy. Nikogo nie zmusimy do wspierania sportu. Choć chciałbym, aby takich osób było jak najwięcej.nextpageChamczyk twierdzi, że “ Piotrkowianin nie jest lepiej traktowany niż drużyna Piotrcovii. Świadczą o tym pieniądze, jakie są przekazywane z budżetu miasta. Na samej dotacji jest różnica blisko 40 tys. zł na korzyść piłkarek ręcznych. Do tego dochodzą większe kwoty na stypendia dla kobiet. Poza tym porównywanie kosztów utrzymania drużyn piłki ręcznej mężczyzn i kobiet jest niewłaściwe, gdyż koszty utrzymania szczypiornistów są o wiele wyższe niż piłkarek ręcznych”.
Bolesne odejście Witolda Maćkowiaka
Jak bolesne jest odejście Maćkowiaka, klubowi działacze odczuli w tym roku. - Mamy 150 tys. zł długu – przyznaje prezes Kamil Ziemba. – Są zaległości wobec zawodniczek jeszcze z tamtego roku. Nie ukrywam, że sytuacja jest dramatyczna, ale tak to bywa, kiedy polityka miesza się ze sportem. Przyszły sezon? Nie ma mowy o medalu. Po tym odejdą najdroższe zawodniczki, pozostanie walka o utrzymanie…
O ile w ogóle Piotrcovia do rozgrywek przystąpi. - Nie dałabym gwarancji, że tak będzie – mówi wiceprezes Beata Szafnicka. – Nie jest źle, jest tragicznie. Wycofali się sponsorzy, nowych nie ma, piotrkowskie firmy, do których sama chodziłam, nie są zainteresowane inwestowaniem w sport, poza tym mamy kryzys, i tym firmy często się tłumaczą.
O tym, że jest tragicznie, przekonuje ostatnia decyzja zarządu.
- Wycofaliśmy z rozgrywek II drużynę, której utrzymanie też kosztowało – przyznaje Szafnicka. – Zaległości wobec zawodniczek sięgają kilku miesięcy, ale warto wspomnieć, że piłkarki otrzymują stypendia z miasta, więc nie jest tak, że głodują. Klub jeszcze żyje dzięki miejskim dotacjom, stypendiom, oraz firmom Peuk i MZGK.
Wiadomo, że dwóm czołowym piłkarkom - Beacie Kowalczyk i Joannie Wadze - kończą się po tym sezonie kontrakty i raczej w Piotrkowie nie zostaną. Pozostałe, chcąc nie chcąc, muszą pozostać. Chyba że znajdzie się chętny na ich wykupienie lub… Miejski Klub Sportowy Piotrcovia nie przystąpi do rozgrywek.
A może by tak jeszcze raz…
Czy ten najczarniejszy scenariusz jest możliwy? W nieoficjalnych rozmowach działacze przyznają, że tak, że muszą to brać pod uwagę, i biorą. A czy są szanse na powrót do klubu sponsora, który przecież już raz Piotrcovię uratował? - Nie wiem – odpowiada Witold Maćkowiak. – To już byłby drugi raz, a dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. Nie mam dla kibiców dobrych wieści. Musiałyby zostać wprowadzone normalne zasady w tym mieście, ale z tą władzą chyba to nie jest możliwe.
W tym roku upływa 25 lat od chwili, kiedy Piotrcovia gra w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przed rozpoczęciem sezonu działacze obiecywali zdobycie medalu. Zawodniczki w ostatnią sobotę uległy mistrzowi Polski Zagłębiu Lubin 17 bramkami. Wcześniej przegrywały z zespołami teoretycznie o wiele od siebie słabszymi, a do czołowej “8” dostały się rzutem na taśmę. Najprawdopodobniej będą walczyć o miejsca 5 - 8.
Marcin Cecotka
Komentarze 0