TERAZ17°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Mistrzyni śpi na ulicy

A.Siejka
A.Siejka czw., 4 sierpnia 2016 07:46
Kiedyś zdobywała medale, grając w siatkówkę. Dziś bezdomna, nocująca na ławce w parku w Radomsku. Jolanta Molenda – bo o niej mowa – grała w ŁKS-ie Łódź i Czarnych Słupsk. Dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Polski i trzykrotnie wicemistrzostwo. Ma za sobą 18 lat wyczynowego sportu i 117 rozegranych meczów w polskiej reprezentacji w piłce siatkowej.
Zdjęcie 1: Mistrzyni śpi na ulicy

1 z 1

Autor: fot. Janusz Kucharski- Gazeta Radomszczańska
Autor zdjęcia: fot. Janusz Kucharski- Gazeta Radomszczańska

Wykryto bloker reklam!

Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.

Jak trafiła na ulicę? Najpierw zmarli jej rodzice, a potem drugi mąż. Wszyscy w ciągu jednego roku. Załamała się i, jak sama mówi, topiła smutki w alkoholu. Przez alkohol zaczęły się kłótnie z córkami. Jedną miała jeszcze z pierwszego małżeństwa, a trzy kolejne przysposobiła przez drugie małżeństwo. Z domu na ulicę wyrzuciła ją najmłodsza z pasierbic. Gdy pani Jolanta została jej macochą, pasierbica miała 5 lat. Przez całe życie wolała do niej „mamo”, a gdy zmarł jej ociec uznała, że są dla siebie obce. Pani Jolanta nie była zameldowana w mieszkaniu po mężu w Łodzi, więc z dnia na dzień straciła dach nad głową.

 

- Wiedziała, że nie mam gdzie mieszkać. Zanim przyjechałam do Radomska, tuż po tym jak mnie wyrzuciła z domu, przebywałam często na takim skwerku św. Faustyny i doskonale wiedziała, że tam jestem, bo odwiedzali mnie sąsiedzi, znajomi. Przynosili jedzenie i czasem pieniądze, żebym mogła sobie kupić jakieś ubranie. To sąsiedzi byli bardziej czuli niż moja córka i pasierbice – opowiada pani Jolanta.

 

Była siatkarka jest osobą bezdomną już od 3 lat. Nadal czasy kariery sportowej wspomina z rozrzewnieniem. – Zaczynałam już w podstawówce. Uprawiałam wtedy chyba wszystkie możliwe dyscypliny sportowe: lekką atletykę, biegi, koszykówkę, piłkę ręczną. Dziś nazwaliby to pewnie ADHD, a ja wtedy po prostu wyżywałam się w sporcie – wspomina.

 

Na którymś z wyjazdów szkolnych na zawody w piłce ręcznej dostrzegł ją inspektor sportowy. Zorientował się, że jest nie tylko szybka i zwinna, ale również i skoczna. Zaproponował piłkę siatkową. Zgodziła się i po trzech miesiącach treningów trafiła do drugoligowego wtedy Łódzkiego Klubu Sportowego. To właśnie tam zdobywała pierwsze medale. W 1982 przyszło pierwsze wicemistrzostwo, rok później mistrzostwo Polski, a w 1986 kolejne wicemistrzostwo. A to tylko początek jej kariery. Dwa razy w ŁKS-ie zdobyła również Puchar Polski. Na pięć lat przeniosła się do Słupska, gdzie grała w zespole Czarni Słupsk. Z nimi też zdobywała medale: mistrzostwo i Puchar Polski w 1987 roku i wicemistrzostwo rok później. Już w 1982 roku trafiła do polskiej reprezentacji i rozegrała z nią 117 meczów. Jak sama żartuje, to był lepszy wynik niż ma na razie Lewandowski, ale on jest jeszcze młody, wiec może mnie przegonić.

 

Dziś 53-letnia Jolanta żyje z renty inwalidzkiej przyznanej przez ZUS z powodu całkowitej niezdolności do pracy. Oprócz cukrzycy i padaczki dochodzą również problemy ze stawami. ZUS wypłaca jej 1020 zł, z czego 300 zł zabiera komornik. – Gdy grałam nikt nie myślał o pieniądzach. Dostawałam skromne stypendium sportowe, z którego nie było szansy odłożyć nic. Liczyło się to, że mogę grać z orłem na piersi, nikt wtedy nie myślał o składkach na emeryturę – wyjaśnia. Na sportową emeryturę nie może liczyć, bo w Polsce dostają ją tylko olimpijczycy. Pojawiło się jednak światełko w tunelu. Pewna starsza pani z Radomska zaproponowała, że wynajmie jej pokój za 350 zł. Póki co pokój się remontuje.

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 22

    reklama

    Dla Ciebie

    17°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio