Mimo, że są jedyne w regionie, bardzo często zmagają się z problemem sali do treningów. Jednak złotych i srebrnych medali w grupie nie brakuje. Nie brakuje też determinacji i chęci do walki. Jak funkcjonuje jedyna w naszym regionie żeńska sekcja zapaśnicza i co przyciąga młode dziewczyny na matę opowiada opiekun drużyny oraz zawodniczki z zapaśniczej sekcji z Moszczenicy.
Popołudnie dnia powszedniego. Kurs Moszczenica - Brzoza lub Moszczenica - Piotrków. Potem drugi kurs, bo w osobowym samochodzie nie można zmieścić całej drużyny. A nastepnie rozkładanie maty i dwanaście młodych zawodniczek zaczyna półtoragodzinny trening. I tak już od dwóch lat codziennie prócz wtorków i niedziel.
- Początkowo w filii klubu AKS (trenujących w Moszczenicy) istniała zapaśnicza grupa chłopców. Ci jednak dość szybko zaczęli się wykruszać i zaczęły pojawiać się dziewczyny. Chłopców zostało niewielu, a dziewczyny zaczęły przewyższać ich nie tylko w liczbie, ale też w osiągnięciach. W tej chwili już osiem z nich znajduje się w kadrze wojewódzkiej młodziczek i w ubiegłym roku dziewczyny zdobyły około pięćdziesięciu medali w zawodach ogólnopolskich - mówi opiekun grupy Grzegorz Ludwig, wieloletni trener i sportowiec.
Są talenty, warunków brak
Dziewczyny mają od dziesięciu do czternastu lat. Trenują prawie codziennie pod okiem ich opiekuna. Nie jest to jednak łatwe. Mimo że są jedyną żeńską drużyną zapaśniczą nie tylko w Piotrkowie, ale też w całym regionie, z miejscem do treningów jest problem.
- Większość tych treningów odbywa się w sali szkoły w Brzozie. Warunki tam są świetne, ale problem stanowi dojazd. Większość dziewczyn mieszka w Moszczenicy lub okolicy, kilka z nich w Piotrkowie. Dojazdy są nieuniknione. Dlatego na treningi dowożę je prywatnym samochodem, na kilka tur, bo oczywiście samochód jest za mały i wszystkie się nie zmieszczą. Do Piotrkowa przyjeżdżają transportem miejskim i klub zwraca im pieniądze za dojazdy. To duże utrudnienie, ale liczymy na to, że jak wreszcie powstanie sala w Moszczenicy, znajdzie się miejsce także dla nas. Były czasy, że dziewczyny trenowały w szkolnej sali w Moszczenicy, ale przestrzeń tam jest na tyle mała, że nawet mata w całości nam się nie mieściła - mówi opiekun drużyny zapaśniczek.
...bo można się wyżyć
Mimo problemów, determinacja dziewczyn do walk i zdobywania medali jest bardzo duża. Wszystkie jednak mówią o fajnej zabawie i możliwości wyładowania emocji podczas treningów. - Zapasy to fajna zabawa i możliwość zdobywania medali. Ja mam ich już osiem - mówi Kornelia Kubas.
- Fajnie się bawimy i tutaj mogę się więcej nauczyć niż na WF-ie w szkole. Zapasy postanowiłam trenować, bo brat mnie zachęcił. On też trenuje i ja chciałam, tak jak on, rywalizować na macie - mówi Natalia Mastalerz. - Ja przychodzę na zapasy, bo tu można się wyszaleć i wyżyć. Na koleżankach oczywiście. Tak serio to tutaj jest naprawdę bardzo fajnie. Spędzamy ze sobą dużo czasu, rywalizujemy, mamy fajnego opiekuna, który ciągle nas mobilizuje, byśmy były coraz lepsze. Warto, mimo że czasem lekcje trzeba odrabiać w nocy lub wykorzystywać czas na przerwach na naukę, by na trening zdążyć - mówi Paulina Czechorowska.
- Czasem tak jest, że koleżanki z klasy idą na pizzę, a ja nie mam czasu. Nie żałuję, bo w drużynie mam fajne koleżanki i lubię tu spędzać czas - dodaje Paulina. - Koledzy nas nie zaczepiają, bo się boją i rodzice są z nas dumni - mówią chórem dziewczyny.nextpageGrzegorz Ludwig cieszy się, że młode zapaśniczki, mimo krótkiego czasu istnienia sekcji, już mają na koncie sukcesy. Tym największym jest sam fakt przychodzenia na treningi i chęć do ćwiczeń. - Teraz młodzież w większości woli spędzać czas przed komputerem, w domu, bez ruchu i trudno ją zachęcić do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Nam się udało, chociaż w grupie z mobilizacją jest różnie. To są małe kobiety, a praca z kobietami jest bardzo specyficzna. Oj, dużo siwych włosów przybyło mi w szybkim tempie. Całe swoje trenerskie życie poświęciłem na pracę z seniorami lub juniorami płci męskiej. Praca z dziewczynami to dla mnie duża zmiana. Każda z nich to indywidualność. Często muszę pełnić rolę psychologa. Łagodzę konflikty, które zdarzają się non stop i one rozwiązują je inaczej niż chłopcy. Często jest płacz, histeria, fochy i rywalizacja. Tu nie ma miłości. Na szczęście udaje mi się łagodzić te konflikty i przechodzić do porządku dziennego - mówi Grzegorz Ludwig.
- Jak nam coś nie wychodzi, to wspieramy się nawzajem. Ale jak ja przegram, mimo ciężkiej pracy, a wygra koleżanka, to płaczę. Jest rywalizacja między nami, ale jak któraś przegra, to inna mimo wszystko ją pociesza. Po porażkach podnosi nas na duchu trener. Pociesza, daje wskazówki, co jeszcze trzeba poprawić i mobilizuje do dalszej walki. Mówi, że nie wolno się poddawać - opowiada Zuzia Czapla.
“Walizki”, “wózki”, “młynki” kształtują charakter
Każdy sport oprócz sylwetki kształtuje też charakter. Trener zapaśniczek przyznaje, że jego zawodniczki z maty schodzą inne. - Zapasy hartują. W ogóle ten sport to świetna szkoła charakteru. Tu zawodnik nie ma się za kogo schować. Nie jest tak, że jak stracę piłkę, to wyręczy mnie kolega. Tutaj na macie są dwie osoby i każda jest zdana tylko na siebie. Ten, kto trenował zapasy, z treningów wychodzi twardszy, silniejszy psychicznie. Sama walka wymusza rywalizację do końca, na macie trudno się poddać. Przenosi się to też na życie. Nawet poza matą byle niepowodzenie nie złamie takiego zawodnika. Warto uprawiać sporty i mobilizować młodzież do wyjścia z domu - mówi opiekun zapaśniczek.
Dlatego właśnie powstał pomysł na rozpowszechnianie tego sportu. Cały czas staramy się jako Atletyczny Klub Sportowy pozyskiwać nowych zawodników i zawodniczki. Organizujemy serię pokazów treningów zapaśniczych i walk w piotrkowskich szkołach podstawowych i gimnazjach. Zapisać się może każdy. Tu nauczy się przede wszystkim opanowywać swoje ciało. To na początek. Kolejne treningi to poprawianie i usprawnianie cech wykorzystywanych w tym sporcie - mówi trener.
Dziewczyny chętnie opowiadają i prezentują poszczególne chwyty.
- “Walizka”, “wózek”, “młynek”, “dżaksarow” - to popularne chwyty zapaśnicze - mówi Paulina Czechorowska. - W walkach dziewczyn jest dużo obejść, zajść, zakroków. To takie formy ustawień własnego ciała, aby znaleźć się za przeciwniczką i z tego wynikają punkty. Dużo nazw bierze się od słynnych zawodników lub technik, jakie oni stosowali - mówi trener.
- “Suples” i “gromow” to chwyty dla mnie najtrudniejsze i dla koleżanek też. “Dżeksarow” i “biodro” nie są łatwe, a do “walizki” trzeba mieć dużo siły, by spiąć. Nie robimy sobie krzywdy, bo nauczyłyśmy się upadać, a to bardzo ważne - mówi Martyna Dytrych.
Nasze zapaśniczki są silną konkurencją
Dziewczyny, mimo że trenują dopiero od dwóch lat, już zdobywają medale. Zaczynają być konkurencją dla uznanych marek zapaśniczych. - Każdy wynik dziewczyn ma swoją wartość. Dziewczyny na etapie młodziczek startują w cyklu tzw. UKS-ów czyli Ogólnopolskich Turniejów Uczniowskich Klubów Sportowych. Nasze dziewczyny wygrały dwukrotnie już taki ogólnopolski turniej w Solcu Kujawskim i Krotoszynie. Było to zaskoczenie dla wielu klubów, które specjalizują się w pracy z dziećmi. Nasze zawodniczki już dobrały się do skóry uznanym markom zapaśniczym. W tym roku czeka je bardzo poważny sprawdzian. Cztery z nich będą startowały w grupie kadetek. Mam nadzieję, że wystartują w finałach ogólnopolskiej spartakiady młodzieży, natomiast młodsze dziewczyny będą po raz pierwszy startować w indywidualnych mistrzostwach Polski młodziczek- mówi Grzegorz Ludwig.
Zostać mistrzyniami Polski, Europy i świata. Taki zamiar i cel mają wszystkie zawodniczki sekcji zapaśniczej z Moszczenicy. Jak na razie ich determinacja i chęć rywalizacji wskazuje na to, że ich marzenia spełnią się bardzo szybko. Oczywiście pod warunkiem, że będą miały miejsce na rozwijanie swoich sportowych talentów.
Ewa Tarnowska-Ciotucha
Komentarze 0