Jest połowa 2000 roku. Kiosk stojący przy ul. Słowackiego spłonął w ubiegłym tygodniu. Według strażaków ogień pojawił się zapewne od pozostawionego niedopałka papierosa. Jest to już kolejny kiosk zniszczony w ostatnim czasie albo przez ogień, albo przez młodocianych włamywaczy. Tylko w ciągu paru miesięcy policjanci zanotowali ponad 50 takich włamań.
Kilka dni temu udało się złapać „natchnionego” włamywacza, 21-letniego Marcina C. Pytany, skąd się biorą w jego domu przedmioty skradzione z kiosków, odpowiedział:
– Wieczorem kładę się spać. Potem nie wiem, kiedy i w jaki sposób ubieram się i wychodzę z domu. Następnie włamuję się do kiosku, wynoszę łupy i wracam do łóżka. Rano nic nie pamiętam. No może z wyjątkiem snu, właśnie o kiosku. Biegnę więc do komórki, a tam leży świeży towar… – opowiada Marcin, dla którego włamywanie się do kiosków to życiowa pasja.
W Piotrkowie nie ma już chyba kiosku, do którego nie byłoby włamania. A część z nich, jak te w Alejach 3 Maja albo w Alejach Kopernika, są pod stałą „opieką” włamywaczy. Gdy kilkanaście miesięcy temu „Ruch” SA ustawił na terenie Piotrkowa zielono-żółte kiosko-przystanki, liczba włamań gwałtownie wzrosła. Tylko w ciągu paru miesięcy policjanci zanotowali ich ponad 50.
– W ciągu dziewięciu dni włamali się trzy razy – mówi ajent z kiosku w Alejach 3 Maja. – Sprawcy ukradli między innymi 50 paczek papierosów i pisma erotyczne. Dodatkowo narobili mi bałaganu. Za każdym razem na sprzątanie musiałem poświęcić kilka godzin.
Na szczęście dla tego mężczyzny firma, z którą podpisał umowę, czyli „Ruch” SA, pokrywa prawie wszystkie straty powstałe w wyniku takiego przestępstwa. Jednak w dużo gorszej sytuacji są dzierżawcy kiosków. Oni pracują w oparciu o tzw. franchising, tj. umowę zobowiązującą ich do całkowitej odpowiedzialności finansowej za wszelkie uszkodzenia oraz braki w towarze. „Ruch” może jedynie, w ramach swoich kosztów, dokonać naprawy dachu.
Niektórzy zainteresowani mają więc tak duże straty, że w końcu rezygnują z dzierżawy kiosku.
– To było nie do zniesienia – mówi dzierżawca kiosku w Alejach Kopernika. – Zamiast zarabiać, musiałam do interesu ciągle dokładać. Dlatego też w Piotrkowie stoi coraz więcej pustych kiosków.
Na włamaniach tracą nie tylko sprzedawcy w kioskach, ale i ich właściciel, czyli „Ruch” SA. – Za każdym razem, gdy następuje uszkodzenie kiosku – tłumaczy pracownik administracyjny spółki – ponosimy duże straty finansowe. Przy umowach z ajentami pokrywamy wszystkie koszty związane z włamaniem. Poza tym płacimy również za naprawy kiosko-przystanków w dzierżawach – wtedy, gdy są one jeszcze na gwarancji. A ponieważ w Piotrkowie ani w okolicy nie ma fachowców, korzystamy z usług firmy „Kami”, producenta kiosków. Tylko część naszych strat pokrywa „Warta”, w której jesteśmy ubezpieczeni.
Kioski są ładne i kolorowe, ale niestety nieodpowiednio zabezpieczone przed wszelkimi intruzami.
– Pierwszy kiosko-przystanek postawiliśmy przy ulicy Słowackiego – opowiada pracownik „Ruchu”. – I już po kilku dniach ktoś wyciął dziurę w jednej ze ścian. Wprawdzie pod laminatem sprawca natknął się na styropianową płytę, ale i z nią szybko sobie poradził. Producent kiosków zapewnia, że są one niepalne. I rzeczywiście – jak twierdzą naoczni świadkowie, kioski się nie palą, ale za to świetnie się topią.
W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie dodatkowych zabezpieczeń, które przynajmniej utrudniłyby życie włamywaczom. Tymczasem pracownik „Ruchu” tłumaczy:
– Na to nie mamy pieniędzy. Mimo to dzierżawcy często na swój koszt pragną zapewnić sobie choć minimalne poczucie bezpieczeństwa.
– Złożyłem podanie do dyrektora – mówi jeden z zainteresowanych – z prośbą o wyrażenie zgody na dodatkowe zabezpieczenie. Niestety odpowiedź była odmowna.
– Nie możemy pozwolić na wszystko, co wymyśli dzierżawca – broni się dyrektor „Ruchu”, Stefan Nawrocki. – Zabezpieczenia muszą być tak dobrane, aby nie psuły ogólnej estetyki kiosko-przystanków. Dlatego też każda propozycja ze strony zainteresowanego powinna uwzględniać ten warunek.
Tyle tylko, że gdy obie strony będą negocjować o zabezpieczeniach, włamywacz spokojnie okradnie kolejny kiosk.
Marcin C., pseudonim „Johnny”, ma 21 lat. Nie pracuje, jest na utrzymaniu rodziców. Był już kiedyś karany, ale krótka „przerwa w życiorysie”, jak twierdzi, niczego go nie nauczyła. Ostatnio wyspecjalizował się we włamaniach do kiosków „Ruchu”.
– To jest jego „pasja” – stwierdza jeden z policjantów. – Marcin nie może przejść obojętnie obok jakiegokolwiek kiosku.
Wygląda na czternasto -, piętnastolatka. Jest niski, drobnej budowy ciała, tylko twarz ma dojrzałą i nieco zniszczoną. Z łatwością wchodzi do kiosku. Nie musi nawet martwić się o oświetlenie, ponieważ większość kiosków ma swoje własne. Żarówki świecą się całą noc. Kradnie pisma erotyczne, krzyżówki, prezerwatywy, których – jak twierdzi – nie używa, baterie oraz różne artykuły chemiczne. Kiedyś wyniósł lalkę.
– Najbardziej interesują mnie papierosy – mówi „Johnny”. – Jest co palić. Z każdej paczki Marcin zostawia sobie banderole. Ma już ich całe mnóstwo.
Swoje skarby chowa w zsypie lub w komórce. Często zdarza się jednak, że sam staje się ofiarą kradzieży: koledzy podbierają mu różne przedmioty z jego zbiorów.
– Nie sprzedaję tego, co ukradnę – mówi „Johnny”.
– Ale towar sam się gdzieś upłynnia. Dlatego wciąż muszę go uzupełniać, niemal co noc.
Tylko w ciągu siedmiu dni, między 16 a 21 marca tego roku, zdążył okraść kioski w Alejach 3 Maja, dwa w Alejach Kopernika, przy ulicy Armii Krajowej oraz przy ulicy Słowackiego. Policjantom, którzy w końcu zatrzymali go na gorącym uczynku, przyznał się do 13 włamań, ale konkretnych dowodów było brak. Dlatego też prokurator postawił mu zaledwie jeden zarzut włamania i jeden usiłowania. I choć straty związane z kradzieżami i zniszczeniami zabezpieczeń w kioskach sięgały blisko 20 tys. zł, Marcin wyszedł na wolność. Prokurator nie widział potrzeby wnioskowania do sądu o areszt tymczasowy.
6 kwietnia młody mężczyzna włamał się do sklepu obuwniczego przy ulicy Jagiellońskiej. Zabrał jedną parę butów.
– Próbowałem wziąć jeszcze jedną – opowiada Marcin. – Ale z tej pary znalazłem tylko jednego buta. W końcu zadowoliłem się 20 parami skarpetek.
Straty oceniono na 390 zł. Złodziej kilka dni później sprzedał buty koledze za 25 zł. Zadowolony z transakcji dołożył klientowi jeszcze dwie pary skarpetek.
26 i 27 kwietnia po raz kolejny włamał się do kiosków. Tym razem w jego składziku znaleziono część rzeczy, które wcześniej zniknęły z kiosków.
– Policjanci zabrali mi butelkę wody toaletowej – żali się ojciec Marcina. – Twierdzili, że może pochodzić z kradzieży. A przecież sam ją sobie kupiłem. Zresztą i żona musiała oddać im proszek do prania. Nie uwierzyli, że zapłaciła za niego. Jednak pan C. najbardziej ubolewa z powodu latarki. – To była latarka taty, sam ją kupił – zapewnia Marcin. – A że baterie w niej pochodziły z kradzieży… to już inna sprawa.
Mimo dowodów Marcin w dalszym ciągu przebywa na wolności. – I tak mnie nie wsadzą – mówi. – Ja jestem chory. Lunatykuję i cierpię na kleptomanię. Dlatego między innymi nie wzięli mnie do wojska.
Podobną wersję przedstawia jego ojciec.
– Nie wiem, dlaczego to robi – zastanawia się pan C. – Może ma kłopoty z głową. Może powinien być leczony.
Sam zainteresowany chętnie zdradza objawy swojej choroby.
– Wieczorem kładę się spać. Potem, nie wiem kiedy i w jaki sposób ubieram się i wychodzę z domu. Następnie włamuję się do kiosku, wynoszę łupy i wracam do łóżka. Rano nic nie pamiętam. No może z wyjątkiem snu, właśnie o kiosku. Biegnę więc do komórki, a tam leży świeży towar…
Jednak po ostatnich kontaktach z policją Marcin, jak twierdzi, nieco wyzdrowiał.
– Teraz już nie włamuję się – zapewnia. Jego najbliżsi koledzy również nie ryzykują. – Czekam na swój proces – mówi 18-letni Robert. – Udowodnili mi trzy włamania do kiosków – dodaje.
– Ja na szczęście mam tylko jedno – cieszy się 18-letni „Adi”.
– Na razie starczy – stwierdzają obaj.
Niestety, mimo obietnic tych sprawców, do komendy miejskiej wciąż trafiają zgłoszenia o kolejnych włamaniach.
5 czerwca Marcin C. znów trafił w ręce policjantów. Tym razem „przyznał się do 8 kiosków”.
Komentarze 6