Do naszej redakcji zgłosiła się grupa wolontariuszy Wibrys, która zrzesza osoby pomagające zwierzętom. Jej działacze uczestniczyli w uratowaniu kota. Teraz nie tylko chcą znaleźć mężczyznę, który zostawił zwierzę na pewną śmierć, ale także walczyć z takimi patologicznymi zachowaniami.
7 lutego zgłosiła się do nas osoba, która mieszka w Kłudzicach. Kilka dni wcześniej była ona świadkiem, jak kot został wyrzucony do lasu. Widziała, jak mężczyzna podjechał zielonym passatem, wyrzucił kota z worka i pognał go, a następnie odjechał w stronę Łęczna. Przez kilka dni świadek tego zdarzenia dokarmiał kota, ale nie był w stanie go złapać. Kiedy dostaliśmy zgłoszenie, to niecałą godzinę później byliśmy już na miejscu. Na całe szczęście udało nam się czworonoga złapać – opowiada Amanda Starzec, współzałożycielka Wibrys.
Kot przebywa u osoby, która była świadkiem tego zdarzenia. Jak relacjonuje Amanda Starzec, zwierzę czuje się dobrze. Było wystraszone, zziębnięte i głodne.
Wolontariusze próbują teraz namierzyć właściciela pojazdu.
Do tego zdarzenia 3 lutego o godzinie 11:00. Ten człowiek był widziany kilka razy, kiedy przejeżdżał przez tę drogę. Zakładamy więc, że jest to mieszkaniec tych okolic. Mamy nadzieję, że tzw. pocztą pantoflową uda się ustalić, do kogo ten samochód należy – dodaje działaczka Wibrys.
Do naszej redakcji wolontariusze zgłosili się przede wszystkim po to, aby nagłośnić wciąż istniejący problem.
Z rozmów z mieszkańcami dowiedzieliśmy się, że to nie pierwsze takie zdarzenie w tym miejscu. Zdarzały się również sytuacje, w których całe mioty kociąt czy szczeniąt były po prostu topione w rzece. Mamy nadzieję, że po nagłośnieniu tej sprawy, ludzie, którzy dopuszczają się takich czynów, zrozumieją, że nie są bezkarni i że nie ma przyzwolenia na takie zachowania – podsumowuje Amanda Starzec.
Jeśli ktoś, wie coś na temat zdarzenia w Kłudzicach i może pomóc w zidentyfikowaniu mężczyzny z zielonego passata proszony jest o kontakt z Wibrys - TUTAJ.