Był upalny letni wieczór. Piękne słońce, ale bardzo duszno. Na tartanowej bieżnie lekkoatletycznego stadionu w stolicy Izraela stoi kilkanaście biegaczek z różnych stron Europy. To tzw. średniaczki, czyli specjalistki od biegów na średnich dystansach. Za chwilę starter rozpocznie rywalizację w biegu na 1500 metrów. Wśród wielu skoncentrowanych twarzy można także dostrzec delikatną buzię młodziutkiej Zuzi Wiernickiej z Piotrkowa. 16-latki, której talent pozwolił rywalizować ze starszymi o dwa lata, najlepszymi lekkoatletkami Europy. Przez jej twarz przebiega nieśmiały uśmiech, ale oczy skoncentrowane są na jednym celu – mecie i medalu. Po to przyjechała do Jerozolimy. Bieg rozpoczyna świetnie. Szybko przechodzi do przodu i ustawia się na samym czubie małego lekkoatletycznego peletonu. Przez cały dystans utrzymuje się w samym czubie, biegnie przy samej krawędzi jezdni, nie nadrabia metrów i kontroluje sytuację. Na przyśpieszenie decyduje się około 250 metrów przed metą. Zuza wychodzi na prowadzenie, ale w tym samym momencie na przyspieszenie decydują się także reprezentantki Turcji, Wielkiej Brytanii oraz Szwajcarii. Na ostatnich stu metrach to one zachowują więcej sił i ostateczne zajmują trzy miejsca na podium. Piotrkowianka dobiega na czwartej pozycji.
Tak wyglądał debiutancki finał piotrkowianki w rywalizacji na arenie międzynarodowej. Choć komentatorzy i eksperci oceniają go na duży plus, to sama Zuzanna, kilka dni po tym jak opadną finałowe emocje nie kryje rozczarowania – Chciałam tam zdobyć medal. Poryczałam się po tym biegu – mówi i wspomina, że duży wpływ na jej końcową postawę miał tamtejszy mikroklimat i panujące warunki atmosferyczne. „Nie martw się. Długa droga jeszcze przed Tobą. Masz papiery na bieganie” - taką wiadomość tuż po finale wysłał do niej Adam Kszczot. Zuzanna Wiernicka to wielki talent polskiej lekkiej atletyki, a nam opowiedziała o swoich początkach, treningowym reżimie i planach na przyszłość.
Zasługa przyjaciółki i taty
Swoją przygodę z bieganiem Zuzanna zaczęła w siódmej klasie szkoły podstawowej. - Za namową przyjaciółki poszłam na trening do KS Polanik. Moim pierwszym trenerem był pan Józef Deląg. Tak trenowałam przez półtora roku. Nie były to takie zawodowe trening, jak teraz, bo trenowaliśmy trzy razy w tygodniu. Kiedy zaczęłam osiągać dobre wyniki w skali województwa tata zaproponował, abyśmy spróbowali czegoś więcej. Dzięki naszym znajomym trafiliśmy do Adama Kszczota i on polecił trenera Stanisława Jaszczaka. Zaproponowany przez niego system treningowy bardzo przypadł mi do gustu i przeniosłam się do niego – wspomina Zuza. Teraz Wiernicka jest zawodniczką RKS-u Łódź. Początkowo dojeżdżała do stolicy województwa, ale wraz z początkiem poprzedniego roku szkolnego przeniosła się do łódzkiego SMS-u. Dzięki temu łatwiej jej pogodzić szkołę z nauką. - Po pół roku treningu u Stanisława Jaszczaka zajęłam drugie miejsce w Mistrzostwach Polski na hali na dystansie dwóch kilometrów. Wówczas trener wspomniał mi o minimum na Mistrzostwa Europy. Dla mnie to było bardzo odległe. Gdyby ktoś mi powiedział, że będę biegać w Jerozolimie, to bym się zaśmiała. W pewnym momencie zaczęłam czuć formę i pomyślałam, że to może być realne. Udało mi się zdobyć dwa minima, zarówno na 1500, jak i na 3000 metrów. Zdecydowaliśmy z trenerem jednak, że wystartuje tylko na krótszym dystansie, bo on będzie odpowiedniejszy – mówi Zuzia Wiernicka.
Trening, trening i… jeszcze jeden trening
Na pytanie, czy lekkoatletyka i bieganie to dla niej przyszłość bez wahania odpowiada, że tak. - Chciałabym to robić przez najbliższe lata. Bardzo lubię to uczucie po zawodach. Uwielbiam także spędzać czas na treningach. Jeśli siedzę w domu i nie mam zajęć to mi się nudzi. Generalnie treningowi podporządkowuje całe życie. Wstaje i myślę o tym, co zjeść przed treningiem. Po jego wykonaniu wracam i myślę o tym, jak nawodnić się po biegu i odpocząć na kolejny trening – mówi Zuzanna Wiernicka. W trakcie wakacji Zuzia trenuje głównie w pobliskim lesie, a że nie ma zajęć szkolnych to o organizację życia jest dużo łatwiej. - W roku szkolnym jest trochę trudnej. Wstaję rano i idę do szkoły. Biorę sobie obiad i tam go jem, aby prosto po zajęciach jechać na trening. W domu jestem około 17:00-18:00. Potem odrabiam lekcję i idę spać – wylicza młoda lekkoatletka, dzieląc się „kuchnią” tygodniowego treningu.- W poniedziałek najczęściej trenujemy na siłowni. We wtorek biegamy tzw. drugi zakres. Jest to jakby stopniowe zwiększenia tempa na długich dystansach. Drugi zakres zmęczenia to bieg szybszy niż trucht. W środę biegamy tempo, czyli robimy trening szybkościowy. W czwartek ćwiczymy elementy techniczne. Taka technika biegowa jest bardzo ważna, a mnie jej jeszcze nieco brakuje. W piątek robimy siłę biegową, czyli np. podbiegi. Z kolei w sobotę mamy najcięższy trening i jest to już trening ukierunkowany na nasz dystans – opowiada 16-latka. Zuzia upodobała sobie dystans 1500 metrów. Dlaczego? - Bo jak biegnę, to zapominam o jednym okrążeniu – odpowiada z uśmiechem młoda sportsmenka. - Szybko mi ucieka ten dystans. Nie zdążę się zorientować, a do końca zostają raptem dwa kółka i już trzeba przyśpieszać. Bardzo lubię oglądać też takie zmagania w telewizji, bo można podpatrzeć, jak taktycznie rozgrywać takie biegi. Super jest także to, że ja mogę dostarczać takich emocji. Uwielbiam, kiedy moi przyjaciele piszą, że oglądali, kibicowali i stresowali się za mnie. To jest strasznie fajne – mówi z satysfakcją.
Cel: Igrzyska Olimpijskie
Na ręce Zuzanny można zobaczyć bransoletkę, którą zdobi pięć złączonych ze sobą kół, nawiązująca do flagi olimpijskiej. Właśnie udział w największej imprezie sportowej na świecie to marzenie i cel lekkoatletki. - Bardzo bym chciała. Mam nadzieję, że to się uda. Chyba jeszcze nie w Paryżu, bo wówczas będę miała dopiero osiemnaście lat, ale może w na kolejnych igrzyskach, które odbędą się w 2026 roku – zapowiada Zuzia. Jak podkreśla piotrkowianka, najważniejsze, że dopisuje je zdrowie. - Na ten moment świetnie się czuję i mam nadzieję, że tak zostanie jak najdłużej. W ubiegłym roku miałem problem z biodrem i do końca nie wiadomo, co to było. Na szczęście kilka wizyt u fizjoterapeuty wystarczyło. Kiedy widzę, gdy ktoś wypada z treningu na sześć miesięcy, to jest straszne. Nawet na Mistrzostwach Europy mieliśmy sytuację, w której jedna z moich koleżanek skręciła kostkę – wspomina Wiernicka.
W sporcie zawiązują się też przyjaźnie. Taką przyjaciółkę Zuzia znalazła w osobie nieco starszej od niej Julii Jaguściak, która pochodzi z Radomska. Dziewczyny zaprzyjaźniły się i wzajemnie się wspierają, a jest to tym łatwiejsze, że obie biegają na tym samym dystansie. Przed Zuzią w tym sezonie jeszcze jeden występ. Na koniec lipca weźmie udział w Europejskim Festiwalu Młodzieży Olimpijskiej. - Nie ukrywam, że chciałabym tam zdobyć medal, bo niedosyt po Mistrzostwach Europy pozostaje – dodaje Wiernicka.
Sportowym mentorem piotrkowianki jest Adam Kszczot, człowiek który urodził się niedaleko od Piotrkowa, a systematyczną pracą wspiął na lekkoatletyczny szczyt (m. in. dwukrotny wicemistrz świata – red). Zuzia podziwia jednak także inną reprezentantkę Polski - Sofię Ennaoui. Sofia zajęła właśnie piąte miejsce na lekkoatletycznych mistrzostwach świata, co jest jednym z największych sukcesów w jej karierze. Zarówno Zuzia, jej rodzice i wszyscy kibice – włącznie z piszącym ten artykuł wielki fanem lekkiej atletyki – mają nadzieję, że urodzona w Piotrkowie 16-latka niebawem dołączy do swojej idolki na największych lekkoatletycznych arenach świata. Pamiętajmy, że Zuzanna trenuje dopiero od trzech lat, a raptem półtora roku robi to „na poważnie”. Sam ten fakt w połączeniu z osiągniętymi już sukcesami świadczy, że piotrkowianka ma – wspomniane już wyżej - „papiery”, aby w przyszłości stać się czołową lekkoatletką świata. Na pytanie czego życzyć jej na tej drodze odpowiada: zdrowia. - Bardzo ważna jest też psychika. Ja na razie sobie radzę i wydaje mi się, że mam wszystko w głowie poukładane. Do tego przyda się szczęście, bo w sporcie jest ono niezwykle potrzebne – podsumowuje Zuzanna.