1 maja 1977 roku to jedna z najbardziej pamiętnych i tragicznych zarazem dat w historii Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Tego dnia, niedaleko trawiastej nawierzchni piotrkowskiego lotniska, rozbił się pilotowany przez ucznia Mariana Hermana i instruktorkę Annę Przybyłę- Kaczyńską samolot typu „Zlin-42M”. Na skutek uderzenia maszyny o grunt doszło do pożaru. W wyniku doznanych poparzeń Marian Herman zmarł 4 dni po tragicznym wypadku, Anna Przybyła-Kaczyńska 15 maja 1977 roku. W ratowaniu ofiar wypadku, bezpośrednio po zderzeniu samolotu z ziemią, brało udział dwóch przypadkowych świadków. Byli nimi: Antoni Świstak (pracownik HSG „Hortensja”) oraz Zygmunt Socik (emeryt PKP).
Przebieg wypadku
W oparciu o dotychczasowe ustalenia śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Piotrkowie można ustalić przebieg zdarzeń – informowała lokalna „Gazeta Ziemi Piotrkowskiej” (nr 24/1977). Tuż po starcie maszyny, która znalazła się na wysokości około 100 metrów zaczęły raptownie spadać obroty silnika. (…) pilotka podjęła (…) decyzje zawrócenia na lotnisko i lądowania. Niestety spadek obrotów silnika był już tak gwałtowny, że nie mogła dociągnąć do lotniska. W odległości około 150 metrów od lotniska maszyna zderzyła się z ziemią, odbiła się od niej i przeleciała nad siatką ogrodzeniową pracowniczych ogródków działkowych. Tuż przed zderzeniem uczeń Marian Herman odpiął pasy bezpieczeństwa i na skutek tego wyleciał z maszyny opadając na działki. Podbiegł wówczas do niego będący wówczas na swej działce Antoni Świstak i zaczął gasić ziemią (…). Tymczasem Zygmunt Socik podbiegł do rozbitej, palącej się maszyny, a kiedy usłyszał jęki wydobywające się z kabiny przystąpił do ratowania pilotki Anny Kaczyńskiej. Wyciągnął ją z kabiny, przeniósł w bezpieczne miejsce i (…) ugasił palącą się na niej odzież. (…) niezwłocznie zaalarmowano pogotowie ratunkowe. Jak wiadomo, obydwie ofiary wypadku lotniczego doznały niezwykle ciężkich oparzeń, a także i innych obrażeń i zostały helikopterem przetransportowane na leczenie do jednej z klinik warszawskich. Mimo ogromnych wysiłków lekarzy nie udało się poparzonych utrzymać przy życiu. Oboje zmarli.
Prokuratura ustaliła, że przed startem samolot był starannie sprawdzany przez mechanika, a następnie zbadany przez pilotkę w obecności ucznia. Anna Kaczyńska miała niezbędne uprawnienia i kwalifikacje do tego rodzaju czynności. Wszystko wskazuje, że zawiódł silnik. (…) z jakich przyczyn? – będzie to wiadome dopiero po zakończeniu prac przez komisję i ekspertów.
Feralna instrukcja
Wydarzenia tamtego feralnego dnia dobrze zapamiętał Stanisław Marliński, ówczesny szef wyszkolenia AZP, jeden z czołowych pilotów w kraju, członek kadry narodowej, absolwent Wojskowej Szkoły Technicznej Wojsk Lotniczych, a także partner załogowy Anny Przybyły-Kaczyńskiej. – Mieliśmy w aeroklubie kłopot z jednym z dwóch Zlinów. Podczas pracy silnika zrzucał obroty. To była wina jednego z iskrowników. Prawego. Poprosiłem mechanika by się tym zajął. Samolotem tym latał po tzw. trasach jeden z naszych pilotów, Anna na drugim, sprawnym Zlinie szkoliła właśnie Mariana Hermana. 1 maja, miał być transmitowany w telewizji mecz Polska – Dania, więc chciałem jechać wcześniej do domu. Zanim jednak pojechałem zrobiłem odprawę. Kiedy już wychodziłem przyszedł ten mechanik i mówi: – Samolot zrobiony. Ja na to zwróciłem się do instruktorki: – Aniu, weź ten samolot naprawiony, a ten swój daj Staszkowi, niech leci nim na trasę. I się zamienili. Jak się później okazało mechanik pomylił się. Zliny były czeskiej produkcji. W Polsce, gdy mówiliśmy lewy iskrownik to mieliśmy na myśli lewy patrząc z kabiny, Czesi natomiast odwrotnie, patrząc przed samolotem. Niestety tego niuansu nikt nie zaznaczył w instrukcji samolotu. W rzeczywistości mechanik naprawiał ten sprawny. Mało tego podczas tej naprawy za słabo dociągnął taśmy mocujące tę część i kiedy Anna z uczniem wystartowali sprawny iskrownik przekręcił się i kompletnie spadły obroty silnika. Niestety Ania też popełniła błąd. Gdyby wtedy ujęła gaz i wylądowała na polach, przecież startowali w kierunku południowym, tam gdzie nie ma do dziś zabudowań, wówczas prawdopodobnie nie tylko by posadziła samolot na ziemi, ale również by go nie uszkodziła. Ona jednak postanowiła zawrócić. Mało tego zamiast zawrócić przez prawe skrzydło, zaczęła manewr przez lewe. Tym samym oddaliła się od terenu lotniska, ponieważ lecieli po przekątnej. Brakło im 1,5 sekundy by przelecieć nad tymi ogródkami przy lotnisku. Dodatkowo zahaczyła skrzydłem o płot, samolot przeszedł na plecy. Zlin miał dodatkowy mały, 5-litrowy zbiornik paliwa do kręcenia akrobacji, i kiedy doszło do zderzenia z ziemią przednia stójka uderzyła w ten zbiornik, paliwo wylało się na Annę i Mariana, i doszło do zapłonu. Po tym wypadku wprowadzono przepis, by w takich awaryjnych sytuacjach lądować trawersem, aby właśnie nie dochodziło do uszkodzenia tegoż zbiornika. To, co jeszcze szczególnie utkwiło mi w pamięci to, że w szpitalu, kiedy Ania jeszcze była przytomna, zadała mi tylko jedno pytanie: – Dlaczego zmieniłeś mi ten samolot?
Członkini kadry narodowej
Anna Przybyła-Kaczyńska była jednym z pierwszych instruktorów Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Siedmiokrotnie startowała w różnego rodzaju krajowych zawodach ze Stanisławem Marlińskim, gdzie oboje wspólnie, jako jedna załoga, zajmowali miejsca zarówno w drugiej, jak i w pierwszej dziesiątce, m.in. na X Lubelskich Zimowych Zawodach w 1976 roku zajęli 17 miejsce, na Mistrzostwach Polski – 16 miejsce, w Memoriale Żwirki i Wigury – 9 miejsce, w kolejnych Lubelskich Zawodach Samolotowych 3 i 5 miejsce. Załoga Przybyła-Kaczyńska i Marliński latała na samolocie PZL104 „Wilga” i na „Gawronie”. – Szło nam z zawodów na zawody coraz lepiej – wspomina Stanisław Marliński. Ale później Ania wyszła za mąż i zaszła w ciążę, to wtedy m.in. na zawodach w Lublinie, chociaż już prowadziliśmy to jednak ostatecznie przegraliśmy, bo Ania albo zasypiała w kabinie, albo źle się czuła i musiała wracać do domu.
Do Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej Anna Przybyła-Kaczyńska (1950-1977) trafiła tzw. przydziału z Aeroklubu Radomskiego, wcześniej szkoliła się w Aeroklubie Łódzkim, gdzie ukończyła szkolenie szybowcowe, następnie samolotowe w Radomiu. Później kolejno zdobywała uprawnienia instruktora szybowcowego i samolotowego. Na początku lat 70. była nawet członkinią kadry narodowej i wicemistrzynią Polski juniorów w szybownictwie. Latała na zawodach m.in. w Związku Radzieckim i NRD.
Memoriał im. Anny Kaczyńskiej
Od połowy lat 80. na piotrkowskim lotnisku rozgrywane są zawody klubowe o memoriał imienia Anny Kaczyńskiej. Po raz pierwszy impreza ta, jako samolotowe zawody rajdowo-nawigacyjne, została rozegrana w dniach 9-10 listopada 1985 roku. Udział w nich wzięły ekipy z pobliskich aeroklubów, m.in. z Łodzi, Częstochowy i Kielc.
Wypadek lotniczy, w wyniku którego zmarli Marian Herman oraz Anna Przybyła-Kaczyńska nie był pierwszym w historii Aeroklubu Ziemi Piotrkowskiej. Pierwszym wypadkiem, w odróżnieniu jednak od ww., który nie zakończył się tak tragicznie, był ten z udziałem ówczesnego Ministra Oświaty i Szkolnictwa – Jerzego Kuberskiego, i pilotowanego przez niego samolotu „Zlin-42”. Wydarzył się 22 kwietnia 1976 roku.
Agawa
Foto: archiwum prywatne: Stanisława Marlińskiego i Bogdana Bińkowskiego, "Skrzydlata Polska" 1976
Źródła:
- Gazeta Ziemi Piotrkowskiej 1977
- A. Warchulińska "Skrzydła nad Piotrkowem. Stulecie lotnictwa na ziemi piotrkowskiej", Łódź 2013