Elektroniczna karta miejska miała być uniwersalnym narzędziem, umożliwiającym nie tylko opłacenie przejazdu "emzetką", ale również parkingu, wstępu na basen, a nawet do kina. Skończyło się na wizjach, które kosztowały spółkę MZK około pół miliona złotych.
Choć Piotrków był jednym z pierwszych miast, w których karta została wprowadzona (w grudniu 2004), to dziś jest daleko w tyle, choćby za Rybnikiem. Karta wciąż służy tylko za bilet na "emzetkę", a jej użytkowników oburzyła wiadomość, że mają stracić jedyny pożytek, jaki z niej mieli- znacznie tańsze przejazdy.
Pan Marek (nazwisko do wiadomości redakcji) kupił kartę miejską niecałe dwa lata temu. Gdy dowiedział się, że mają zniknąć ulgi przysługujące posiadaczom karty, zamierza zwrócić ją MZK (wpłacił za wydanie karty 10 zł kaucji).
- Powinni tak zrobić wszyscy, którzy ją mają, i przesiąść się na minibusy, a "emzetki" znowu będą w plecy - denerwuje się pan Marek.
Obecnie opłaty kartą zależne są od liczby przejechanych przystanków. I tak, od 1 do 3 przystanków cena biletu jest niższa od ceny biletu podstawowego o połowę, a od 4 do 6 przystanków o jedną czwartą. Do tego dochodzą rabaty za doładowanie karty.
- Mnie się to opłacało, bo najczęściej jeździłem 3, 4 przystanki do pracy, a teraz mam płacić 2 zł, to ponad 100 procent podwyżki!
Zbigniew Stankowski, prezes spółki MZK, potwierdza, że zasady się zmienią wraz z wejściem w życie uchwały rady miasta, co spodziewane jest do połowy lipca.
- Nie może być takiej sytuacji jak dziś, bo ceny biletów ustalone uchwałą są sprzeczne z cenami przejazdów na różnych nośnikach - wyjaśnia.
Dodaje, że wbrew obawom użytkowników kart miejskich, zmiana będzie dla nich korzystna. - Korzystając z biletu okresowego dwa razy dziennie na jednej linii przez 22 dni w miesiącu, cena biletu wynosi 1 zł, a na dwóch liniach tylko 66 groszy - podkreśla prezes Stankowski.
Komentarze 7