TERAZ2°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

Wyremontowała strażnicę, zintegrowała mieszkańców

EwTar
EwTar śr., 21 marca 2012 08:26
Budynek bez drzwi, bez okien, z zawalającym się dachem i... drzewem rosnącym wewnątrz. Tak jeszcze kilka lat temu wyglądała zaniedbana strażnica Ochotniczej Straży Pożarnej w Kole (gmina Sulejów).
Autor: fot.Ewa Tarnowska-Ciotucha

Dziś z tamtego widoku nie zostało nic. W nowo wyremontowanej przestrzennej sali zamiast drzewa kwitnie życie społeczno-kulturalne. Wszystko dzięki mieszkańcom wsi i Beacie Brzezińskiej, która nie tylko zainicjowała remont strażnicy, ale także wzięła w nim czynny udział i zintegrowała mieszkańców. Jej zaangażowanie nie pozostało bez echa. Działania zarządu OSP w Kole zostały zauważone i docenione przez starostę piotrkowskiego. Stanisław Cubała przekazał jednostce mundur bojowy, który będzie służył druhom w akcjach ratowniczo-gaśniczych, a pani Beacie dyplom z podziękowaniami.

- To było dla mnie niesamowicie wzruszające wydarzenie. Oprócz dyplomu otrzymałam też laleczkę w regionalnym stroju piotrkowskim. To dla mnie bardzo symboliczne, bo jestem piotrkowianką i przez większość życia tam mieszkałam. Teraz mam dom w Kole i bardzo szybko wpisałam się w lokalną społeczność - mówi Beata Brzezińska, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Kole.

Pani Beata w społeczność się wpisała, i to wielkimi literami. Od kilku lat pełni funkcję prezesa straży pożarnej (jedyna kobieta w powiecie piotrkowskim) i zmobilizowała ludzi do odbudowy opustoszałej i zniszczonej strażnicy.

- Widok był niezapomniany. Jak weszłam po raz pierwszy na salę (to był 2007 rok), byłam bardzo zaskoczona. Jednostka była w stanie fatalnym i budynek groził zawaleniem. Nie było okien, drzwi, zawalający się dach do kapitalnego remontu, a na środku... rosło drzewo. Sala nie funkcjonowała w ogóle. To był moment, kiedy postanowiliśmy reaktywować jednostkę. Tym bardziej, że ma ona bardzo długą i bogatą tradycję. Powstała w 1918 roku i przez lata była bardzo aktywna, ludzie mieli zaufanie do strażaków, na których pomoc zawsze mogli liczyć. W latach 90. ta działalność się załamała. Ludzie należący do straży wyjechali za pracą albo wyprowadzili się do miast i strażnica opustoszała. Nikt o nią nie dbał, dlatego jej stan był tak kiepski. Kiedy ja i mieszkańcy zaczęliśmy się tym interesować, nie było wiadomo, jakie gmina ma plany wobec tego budynku. Zostały podjęte rozmowy z ówczesnym wiceburmistrzem Sulejowa. Zwołaliśmy zebranie w tej sprawie i przyszło... pięć osób - mówi Beata Brzezińska.img=1

Ówczesne władze gminy stwierdziły, że trudno rozmawiać w sprawie strażnicy i organizować zebrania z tak małą ilością osób. Na zwiększenie liczby chętnych do udziału w inicjatywie pani Beata też znalazła sposób.nextpage- Po pięcioosobowym spotkaniu ci wszyscy, którzy przyszli, stwierdzili, że nie możemy pozwolić, by ten budynek został doszczętnie zniszczony. Postanowiliśmy spotkać się ponownie w następnym tygodniu, w większym gronie. Zaczęliśmy chodzić od domu do domu jak akwizytorzy i zachęcaliśmy mieszkańców do włączenia się w ideę odbudowy strażnicy i jednostki. W następnym tygodniu frekwencja była zaskakująca. Przyszło pół wsi. Wtedy, podczas wyborów zarządu, zostałam wybrana na prezesa. W tej chwili mamy 35 strażaków, w tym 25 bardzo aktywnych, posiadamy samochód (do przewozu osób, ale przystosowany do celów przeciwpożarowych) i nowo wyremontowaną salę w strażnicy - mówi Beata Brzezińska.img=2

Mieszkańcy przyszli, zakasali rękawy i zaczęła się ciężka praca. - W każdej wolnej chwili przychodziliśmy i pracowaliśmy. Zaczęliśmy od porządkowania terenu dookoła strażnicy, potem zajęliśmy się wnętrzem budynku. Ludzie przynosili materiały budowlane z własnych posesji. Wiadomo, że z każdej budowy zostanie jakaś deska, jakaś cegła. Ludzie  przynosili, co mogli, i tym sposobem został wykonany pierwszy podstawowy remont strażnicy - mówi prezes OSP.

Mieszkańcy jednak na podstawowym remoncie nie poprzestali. Beata Brzezińska przeszła kilka kursów z pozyskiwania środków unijnych i udało się. Szybko przyszedł czas kolejny etap remontów.

- Udało nam się pozyskać pieniądze z Unii dzięki gminie Sulejów. Bardzo pomógł nam burmistrz, który wyraził chęć napisania w naszym imieniu projektu unijnego. My nie mogliśmy tego zrobić, bo nie mieliśmy 25% wkładu własnego. Gmina dołożyła nam brakującą sumę. Dzięki temu dziś mamy piękną salę, która służy społeczeństwu. Całkowity koszt remontu to około 800 tys. zł - mówi Beata Brzezińska.img=3


Strażnica w Kole to miejsce służące nie tylko strażakom. To tu toczy się życie kulturalne lokalnej społeczności. Organizowane są tu festyny, jarmarki, sylwestry, imprezy okolicznościowe.
- Mamy ogromną pomoc ze strony osób należących do koła gospodyń, które formalnie istnieje jako koło rolnicze. Gromadzimy się tutaj całymi rodzinami, bo taka jest idea tych spotkań. To ważne, bo wiadomo, że nie jest dobrze, kiedy jedno ze współmałżonków jest w coś mocno zaangażowane, a drugie siedzi w domu. U nas jest inaczej. Mój mąż jest strażakiem, sołtysem i należy do koła gospodyń. Włączyliśmy też córkę. Nasz komendant z kolei do koła gospodyń “zapisał” całą swoją najbliższą rodzinę. Dobrze, że ludzie wyszli z domów, bo w dzisiejszych czasach coraz trudniej się zintegrować. Komputer i telewizor są dużą konkurencją. Ludzie jednak przychodzą i chcą brać udział w lokalnych przedsięwzięciach. Kiedy zbyt długo nic się nie dzieje, dopytują się o kolejne wydarzenia - opowiada Beata Brzezińska.
Zbyt często pytać nie muszą, bo lokalna grupa organizuje rocznie średnio 16 imprez. Do tego dochodzą też te wyjazdowe. Nigdy wcześniej nie było w Kole takiego miejsca. Prezes OSP przyznaje, że na początku chciała tylko wyremontować niszczejący budynek. Szybko zrozumiała, że robi to nie dla budynku, tylko dla ludzi.

 

Ewa Tarnowska-Ciotucha

Podsumowanie

    Komentarze 35

    reklama

    Dla Ciebie

    2°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio