- Palma piotrkowska to po prostu taka gałązka wierzby przyozdobiona barwinkiem, ewentualnie jakimiś sztucznymi kwiatkami, więc jest bardzo prosta, ale myślę, że również elegancka w formie. Ta palemka, którą się poświęciło nabierała magicznej mocy, jak każdy poświęcony przedmiot. Wiele rzeczy potem robiono z tą palmą, np. wtykano w strzechę, żeby chroniła przed pożarem. Wkładano ją również w granicę pól czy dawano dzieciom do połknięcia, żeby nie miały chorego gardła - to już taki powszechny zwyczaj. Najważniejsze, że tę palmę przechowywano do kolejnego roku, nie wolno jej było wyrzucić, jedynie spalić - mówi Grażyna Szczepaniak-Nowak - etnograf w piotrkowskim Muzeum. Warto dodać, że z powstałego ze spalenia palmy popiołu ksiądz posypuje wiernym głowę w środę popielcową kolejnego roku.
Komentarze 0