W Prucheńsku Dużym w gminie Mniszków planowana jest budowa ogromnej fermy drobiu, w której ma być hodowanych około 150 tysięcy kur. Inwestycja wzbudza silne emocje i zdecydowany sprzeciw mieszkańców, którzy obawiają się uciążliwego zapachu, zagrożenia dla zdrowia i spadku wartości swoich domów. Podczas środowego spotkania z inwestorem i wójtem gminy nie udało się jednak osiągnąć porozumienia.
W Prucheńsku Dużym w gminie Mniszków planowana jest budowa dużej fermy drobiu – trzech kurników, w których ma być hodowanych jednocześnie około 150 tysięcy kur, a w skali roku ponad milion sztuk. Inwestycja budzi ogromne emocje i zdecydowany sprzeciw mieszkańców okolicznych wsi.
W środę, 15 października, w domu ludowym w Prucheńsku Dużym odbyło się spotkanie mieszkańców z inwestorem i wójtem gminy. Lokalna społeczność licznie przybyła, by wyrazić swoje obawy i sprzeciw wobec inwestycji.
Społeczność ma wiele argumentów przeciw budowie. Wskazuje na uciążliwy zapach, zagrożenie dla zdrowia i środowiska, a także spadek wartości nieruchomości.
Mam dziecko chore na astmę, a kurnik ma stanąć 300 metrów od naszego domu. To dla nas tragedia – mówił podczas spotkania pan Tomasz, mieszkaniec Prucheńska Dużego.
Część osób podnosi też argumenty dotyczące bezpieczeństwa sanitarnego i wpływu na gminny budżet.
Odory z takiej fermy mogą sięgać nawet pięciu kilometrów. A w województwie łódzkim mamy już przypadki ptasiej grypy. Kto pokryje koszty, jeśli dojdzie do zakażenia? - dodaje pan Mariusz.
Inni mieszkańcy podkreślali, że nie zostali poinformowani o planach inwestycji, a decyzje zapadają bez konsultacji społecznych. Wskazywali również na niedopracowany raport środowiskowy i brak rzetelnych informacji ze strony inwestora.
W odpowiedzi inwestor, Łukasz Pawłowski z Prucheńska Dużego, podkreślał, że planowana ferma jest rozwinięciem rodzinnego gospodarstwa rolnego, które działa od czterech pokoleń.
Prowadzimy już produkcję trzody chlewnej i nawozimy pola w taki sam sposób. Nie jest to nic nowego dla mieszkańców – tłumaczył.
Inwestor argumentował, że inwestycja przyniesie lokalne korzyści i ma funkcjonować zgodnie z obowiązującymi przepisami.
To miejsca pracy i skup zboża od okolicznych rolników. Staraliśmy się dobrać najlepszą lokalizację, zgodną z przepisami – przekonywał.
Odnosząc się do zarzutów o zapach i uciążliwości, mówił:
Nie znam działalności, która nie emituje niczego do środowiska. To teren produkcji rolniczej, nie znajdujemy się w mieście ani przy jakimś osiedlu.
Jak relacjonują mieszkańcy, inwestor starał się wybrnąć z trudnych pytań, jednak nie posiadał szczegółowej wiedzy dotyczącej samego projektu i inwestycji. W ich ocenie ani on, ani jego przedstawiciel nie przedstawili żadnych konkretów, nie rozwiali obaw lokalnej społeczności i nie wskazali żadnych korzyści, jakie miałaby przynieść planowana ferma. Podczas spotkania mieszkańcy zbili też argument inwestora o tworzeniu nowych miejsc pracy. Jak podkreślali, w dokumentach dotyczących planowanej inwestycji widnieje tylko jedno stanowisko pracy.
Wójt gminy Mniszków, Rafał Marszałek, podczas spotkania odpowiadał dyplomatycznie, podkreślając, że sprawa jest na wczesnym etapie, a decyzje jeszcze nie zapadły. Tłumaczył, że jako organ administracji publicznej musi działać w granicach prawa i nie może po prostu odrzucić wniosku, który wpłynął do gminy – ma obowiązek go rozpatrzyć i przeprowadzić całą procedurę zgodnie z przepisami.
Mam nadzieję, że uda się dojść do porozumienia. To dopiero początek procedury, a mieszkańcy mogą składać swoje uwagi – zaznaczył.
Środowe spotkanie nie przyniosło jednak porozumienia między stronami. Mieszkańcy zapowiadają dalszy sprzeciw wobec inwestycji, a gmina będzie musiała rozstrzygnąć, czy ferma drobiu w Prucheńsku Dużym powstanie.
Komentarze 112