Blok przy Szkolnej stoi od 22 lat. Wybudowała go Spółdzielnia im. Słowackiego. Problemy zaczęły się, kiedy po drugiej stronie ulicy wyrósł kolejny budynek. - Nasza „cudowna” spółdzielnia wybudowała nam naprzeciwko naszego bloku taką „kobyłę” – mówi jedna z mieszkanek bloku przy Szkolnej, wskazując na blok po przeciwnej stronie ulicy. - Ta „kobyła” przekształciła się we wspólnotę mieszkaniową. Wspólnota podziękowała za współpracę spółdzielni i zgodnie z prawem otrzymała cały teren. Miejsce, gdzie oni teraz się grodzą to przez ponad 20 lat był nasz parking, wybudowany przez nas. My zostaliśmy z ręką w nocniku, nie mamy gdzie postawić aut, a jest tutaj 50 rodzin. Złożyliśmy pismo do spółdzielni (i do prezesa, i do Rady Nadzorczej), w którym domagamy się utworzenia nowych parkingów. Jako jedyny blok na osiedlu nie mamy żadnej zatoki parkingowej. Żądamy wstrzymania robót w bloku naprzeciwko – mówi zdenerwowana kobieta. Pisma wysłane zostały też do nadzoru budowlanego i prezydenta miasta.
Protestujący sąsiadów z naprzeciwka sympatią zdecydowanie nie darzą. - Nie miałam gdzie zaparkować auta, objechałam całe osiedle, ale nie znalazłam żadnego miejsca. Wjechałam w końcu na ich prywatny teren, gdzie zaparkowałam samochód. Za wycieraczką znalazłam potem karteczkę z informacją: „Jeszcze raz się to powtórzy, a wywieziemy Pani auto na lawecie” - mówi mieszkanka osiedla. - Oni rozmawiają z nami na zasadzie „kartka za wycieraczką”. Grożą nam Strażą Miejską, więc z kim i o czym my mamy rozmawiać? Ostatnio dostaliśmy 4 mandaty, bo zdarza się, że parkujemy na pasie zieleni, ale nie mamy innej możliwości. Jeśli ktoś powinien dostać mandat, to ten, kto pozwolił wybudować tutaj, w takiej odległości blok. To nie jest bezpieczne, kiedy ogrodzenie stoi bezpośrednio przy jezdni. Ani pobocza, ani chodnika. Dojazdu dla straży pożarnej czy pogotowia też nie ma, nie ma się gdzie zatrzymać. Jeśli oni się odgrodzili, to my nie mamy prawa tam wjechać. Ale oni za to wjeżdżają pod nasze klatki.
Przedstawiciele wspólnoty mieszkaniowej z budynku przy Szkolnej 64 zachowują stoicki spokój, wiedzą bowiem, że działają zgodnie z literą prawa. - Działka jest w naszym wieczystym użytkowaniu, płacimy podatek od nieruchomości, płacimy za wieczyste użytkowanie. Nikomu niczego nie zabieramy, nikomu nie wchodzimy w paradę. Cała infrastruktura wokół bloku została wybudowana za nasze pieniądze, a miało to odzwierciedlenie w cenie metra kw. naszych mieszkań – mówiła Barbara Wojtczak w wypowiedzi dla Strefy FM (jedna z administratorek).
- Zgoda, mieszkańcy korzystali z parkingu przez ponad 20 lat, ale w momencie, kiedy spółdzielnia podjęła inwestycję przy Szkolnej 64, teren ten został sprzedany. Przykro nam, że sąsiedzi stracili w ten sposób swoje miejsca parkingowe, jednak teren jest prywatny, należy do wspólnoty, ta postanowiła, że zrobi sobie tutaj swój parking, więc robi to zgodnie z prawem – komentują sprawę administratorzy. - Nowe parkingi zostały wykonane za pieniądze, które wpłaciliśmy za mieszkania. Chcemy mieć spokój, mamy małe dzieci, chcemy, żeby biegały sobie bezpiecznie. Szczerze mówiąc, mamy też dość picia alkoholu za naszym blokiem. Mamy również dość dewastacji zieleni.
Administratorzy doradzają sąsiadom z naprzeciwka, aby ze swoim problemem zwrócili się do spółdzielni mieszkaniowej. - Myślę, że sąsiedzi muszą zwrócić się do spółdzielni, aby ta wybudowała im nowy parking. Za blokiem sąsiadów jest dużo zielonego terenu, więc jest gdzie ten parking zbudować – mówi Justyna Jarzębska, reprezentująca administrację bloku, który „się grodzi”.
Sąsiedzi parkingu pozbawieni o wszystko obwiniają prezesa i Zarząd spółdzielni. - Skoro prezes podjął decyzję i postawił takiego molocha, w dodatku oddał im taki teren... Gdzie jest Rada i Zarząd Spółdzielni? Dlaczego pozwolili na taki bałagan? - pytają ludzie.
O stanowisko w sprawie zapytaliśmy więc prezesa Spółdzielni im. Słowackiego. Ten podkreśla, że wspólnota mieszkaniowa działa zgodnie z prawem, spółdzielnia ma więc związane ręce. - Wspólnota mieszkaniowa powstała z mocy prawa, ponieważ spółdzielnia, budując ten blok, zobowiązana była, zgodnie z obowiązującymi przepisami, ustanowić dla każdego odrębną własność lokalu wraz z częścią gruntu, na którym stoi budynek – tłumaczy Władysław Michalak, prezes SM.
- Nie mieliśmy tutaj żadnego wyboru. To nie są nasze mieszkania, to jest wspólnota mieszkaniowa, która ma tylu współwłaścicieli, ilu jest tam mieszkańców. To oni o wszystkim decydują. Doszło do tego, że grodzą się, chociaż budynek jest w samym centrum osiedla mieszkaniowego, dlatego w naszym odczuciu nie powinni tego robić. Wykorzystaliśmy wszystkie możliwe środki odwoławcze, odwoływaliśmy się i do wojewody, i do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Mają prawo, więc grodzą. Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych w 2007 roku wprowadziła zasadę (obligatoryjną dla spółdzielczości mieszkaniowej), która mówi, że w każdym nowo wybudowanym budynku mieszkalnym musi zostać ustanowiona dla jego mieszkańców odrębna własność lokalu. Po uwłaszczeniu wszystkich mieszkańców i wszystkich lokali w budynku z mocy prawa powstaje wspólnota mieszkaniowa. - Do tej pory spółdzielnia realizowała budownictwo na takich zasadach, że wybudowane bloki były blokami spółdzielczymi. W tych budynkach mieszkali nasi członkowie na zasadach własnościowego prawa do lokalu, a nie odrębnej własności - mówi prezes.nextpage
- Dlatego właśnie spółdzielnia zaprzestała realizacji budownictwa mieszkaniowego. Kiedyś spółdzielnia budowała bloki, aby powiększać swoje zasoby mieszkaniowe, zaspokajała potrzeby mieszkaniowe własnych członków. A jeżeli z mocy prawa po wybudowaniu budynku powstawała wspólnota mieszkaniowa, to spółdzielnia w takiej inwestycji nie ma żadnego interesu, bo wspólnota rządzi się zupełnie innymi prawami. W latach 2006 – 2007 nikt nie potrafił jeszcze przewidzieć, że ten czy inny blok będzie się grodzić. Te osiedla były projektowane i budowane w latach 70., 80. i 90. Nikt wtedy nie przewidywał, że trzeba będzie dzielić osiedle, aby dla każdego bloku ustanowić odrębną działkę budowlaną. Dla budynku przy Szkolnej 64 przewidziane były 2 parkingi. W naszej spółdzielni do tej pory obowiązuje zasada, że nie ma przypisanej konkretnej zatoczki parkingowej dla konkretnego budynku, bo... jest to po prostu niemożliwe. Projektanci dostali od nas takie wytyczne, aby zachować istniejące miejsca parkingowe, aby tak ustawić i zaprojektować ten budynek, żeby nie naruszać dotychczasowej zatoczki parkingowej. Zmiana prawa spowodowała to, że każdy rządzi na własnym podwórku. Teraz wyobraźmy sobie, że każdy blok będzie się grodził. Do czego to doprowadzi? - pyta Władysław Michalak, wg którego do akcji powinny wkroczyć służby miejskie. - Chodzi przecież o bezpieczeństwo ludzi, nie tylko tutaj mieszkających, ale wszystkich, którzy korzystają z ulic i chodników, bo tam nie ma bezpiecznego przejścia przez ul. Szkolną, od razu trafia się na płot. Podobna sytuacja jest na ul. Modrzewskiego, gdzie równo z krawężnikiem postawiono płot, a chodnika nie ma. Przecież tak nie może być! Gdzie pieszy ma uciekać? - pyta prezes.
Zarząd Spółdzielni powoli przygotowuje się do rozwiązania parkingowego impasu na osiedlu. Nowy parking (być może) powstanie za blokiem protestujących lokatorów, jednak jeśli do tego dojdzie, miejsca postojowe powstaną kosztem pasa zieleni, a plac zabaw trzeba będzie przesunąć. - Tych nowych miejsc może być od 30 do 50. Obawiam się jednak jednej rzeczy, któryś z mieszkańców (odrębnych właścicieli) może się na to nie zgodzić, a musimy uzyskać zgodę od wszystkich mieszkańców. W ten sposób projekt zostanie... „uwalony”. Czy ta zatoczka powstanie? W tej chwili takiej pewności mieć nie możemy – przyznaje prezes.
Czy takie rozwiązanie zadowoli protestujących? - W spółdzielni powiedzieli mi, że będą robić parking z drugiej strony naszego bloku, tzn. od strony balkonów. A gdzie będą bawić się nasze dzieci? Poza tym ci z „getta” skoro robią sobie parking, niech zrobią sobie też swój plac zabaw, a nie chodzą na nasz. Niech „getto” sobie zrobi też osobny śmietnik – komentują protestujący.
as/js
Komentarze 75