TERAZ20°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Bardzo dobra
reklama

Kto weźmie psy spod cmentarza?

EwTar
EwTar pon., 13 września 2010 09:37
Dwa średniej wielkości psy błąkają się przy ulicy Spacerowej w Piotrkowie. Prawdopodobnie wyrzucone przez właściciela. Tymczasowe schronienie i jedzenie znalazły przy niewielkich budkach z kwiatami, które znajdują się przy cmentarzu.
Autor: fot. E. Tarnowska

Wykryto bloker reklam!

Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.

Nie są agresywne, ale sprawiają niemały kłopot. Wałęsają się po okolicy. Jak relacjonują pracownicy schroniska w Piotrkowie, wzrasta liczba porzuconych zwierząt. Coraz więcej osób traktuje je w sposób bestialski.

 

- Kilka dni temu przyszły pod nasze budki, wychudzone i półdzikie. Śpią tu w pobliżu, bo ludzie zaczęli je dokarmiać. Zadzwoniłam do piotrkowskiego schroniska. Natychmiast przyjechały pracownice i próbowały złapać zwierzęta, lecz półdzikie, przerażone psy uciekały. Zadzwoniłam do mediów, bo pomyślałam, że może ktoś by je przygarnął, zabrał do domu, spróbował zaopiekować się. Robi się coraz zimniej, a one śpią tu biedne na betonie. Sama bym je zabrała, ale mam już trzy przygarnięte psy, a mieszkam w bloku - mówi pani Ela, właścicielka, budki z kwiatami przy ulicy Spacerowej.

 

Pracownicy piotrkowskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt przestrzegają przed takim zachowaniem. Twierdzą, że opieka nad bezdomnym psem nie może tak wyglądać. Są procedury i trzeba je spełnić.

 

- Doceniamy reakcje pań, które powiadomiły nas o porzuconych psach, ale pomoc zwierzętom nie może tak wyglądać. Dobrze, że panie dokarmiają te wycieńczone psy, ale kończą pracę i idą do domu, a psy zostają same. Robi się coraz zimniej. Umówiliśmy się z nimi, że kiedy psy przyjdą, zadzwonią po nas i pomogą nam je schwytać. Do nich zaczynają podchodzić, bo dostają jedzenie - mówi Grażyna Fałek, prezes piotrkowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

 

- Jeśli ktoś chce adoptować psa, to musi to zrobić zgodnie z procedurami. Nie ma zabierania zwierzęcia z ulicy. Ktoś weźmie, a gdy pies się znudzi albo nie jest taki jak chciałby tego właściciel, wyrzuca zwierzę. A my później zbieramy te biedactwa. Musi być umowa z nami, pies wtedy ma czip, książeczkę zdrowia i my jako pracownicy schroniska w każdej chwili mamy prawo skontaktować się z właścicielem, a nawet sprawdzić, w jakich warunkach mieszka zwierzę. Pies to nie zabawka, którą - jak się znudzi - można wyrzucić na ulicę. Przez to, że niektórzy mają takie podejście, wzrasta liczba porzuconych zwierząt - mówi Maria Mrozińska, pracownik schroniska. Okazuje się, że jednak w Piotrkowie coraz więcej osób właśnie tak traktuje zwierzęta. Zdarzają się też drastyczniejsze przypadki.

 

- W naszym schronisku nie ma dnia, by nie podrzucono nam zwierzęcia. Codziennie też zbieramy czworonogi z ulicy. Średnio dziennie trafia do nas od jednego do pięciu czworonogów - mówi Grażyna Fałek.

 

- Ludzie podrzucają nam zwierzęta. Po cichu, kiedy jest już ciemno podjeżdżają autem na zgaszonych światłach i stawiają pudło np. z sześcioma szczeniakami, jak ostatnio, lub wieszają na bramie reklamówkę z kociętami. Gorzej, jak ludzie znęcają się nad zwierzętami. Nigdy nie zapomnę Dżekiego, nad którym człowiek pastwił się przez kilka dni, albo Bryzy, którą ktoś przywiązał do drzewa i splątał jej nogi drutem. Ostatnio pojechaliśmy interweniować w sprawie suczki. Ktoś zgłosił, że zwierzę bez przerwy potwornie piszczy. Pojechaliśmy na ulicę Krasickiego i zastaliśmy wychudzoną sunię z wielkimi pazurami. Znaczy to, że w ogóle nie była wypuszczana na dwór. Nazwaliśmy ją Dżesika. Jest bardzo przestraszona. Kuli się i chowa. Ktoś jej robił krzywdę - mówi Maria Mrozińska. - Przestrzegam innych przed krzywdzeniem zwierząt. Zdaniem pracowników schroniska, kary dla oprawców czworonogów są zdecydowanie za małe. Stąd tak wiele osób pozwala sobie na taki czyn.

 

- Jako prezes stowarzyszenia jestem często wzywana na sprawy sądowe o znęcanie się nad zwierzętami. W Piotrkowie nie zapadł ani jeden wyrok bezwzględnej kary pozbawienia wolności. Zazwyczaj kończy się na karze pieniężnej - mówi Grażyna Fałek.

 

E.T.

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 17

    reklama

    Dla Ciebie

    20°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio