TERAZ-1°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Bardzo dobra
reklama

Rocznica największej katastrofy kolejowej w Polsce

JaKac1
JaKac1 pon., 19 sierpnia 2013 08:44
65 osób - w tym 4 z naszego regionu – zginęło w największej w historii Polski katastrofie kolejowej do której doszło 33 lata temu, 19 sierpnia 1980 roku na odcinku Otłoczyn – Brzoza Toruńska.

Wykryto bloker reklam!

Treść artykułu została zablokowana, ponieważ wykryliśmy, że używasz blokera reklam. Aby odblokować treść, proszę wyłączyć bloker reklam na tej stronie.

Pociąg osobowy jechał z Torunia Głównego do Łodzi Kaliskiej i zderzył się czołowo z towarowym, który nagle i niespodziewanie pojawił się na tym samym torze. Zderzenia nie przeżyło 65 osób w tym nastolatka z Rzeczycy,  dwie kobiety z Bełchatowa i tomaszowianin.

 

Osobowy do Łodzi wyjechał z Torunia o 4:18, w tym samym czasie ze stacji kolejowej Otłoczyn  bez jakiegokolwiek zezwolenia do Wrocek wyruszył towarowy. Masa długiego na 190 metrów pociągu osobowego wynosiła 452 tony, prowadzili do maszynista Gerard Przyjemski i jego pomocnik Józef Głowiński. Z kolei towarowym był prowadzony przez Mieczysława Roschka, który z niewiadomych przyczyn minął sygnał STÓJ na semaforze wjazdowym ze stacji w kierunku Torunia Głównego i wtoczył się na szlak jadąc pod prąd. Wówczas między służbą ruchu a maszynistami nie było żadnej łączności. Już nic nie można było zrobić…

O 4:30 doszło do czołowego zderzenia obu pociągów, osobowy jechał z prędkością 85 km/h a towarowy 33 km/h. Obie lokomotywy oraz po trzy wagony z każdego składu zostały doszczętnie zniszczone. Mieczysław Roschek, maszynista towarowego osiem sekund przed katastrofą dostrzegł pociąg jadący z naprzeciwka, włączył hamulce i czekał … na śmierć. Zginął bowiem na miejscu, dlatego nigdy nie dowiemy się dlaczego jechał po prąd.

 

Część pasażerów zginęła na miejscu, wielu zmarło w trakcie akcji ratunkowej. Wśród ofiar byli także mieszkańcy naszego regionu.

Dlaczego doszło do tragedii? Przeprowadzone śledztwo wykazało, że bezpośrednią przyczyną katastrofy była jazda pociągu towarowego nr 11559 prowadzonego lokomotywą spalinową ST-44-607 po niewłaściwym torze bez zezwolenia. Badania potwierdziły, że wszyscy pracownicy kolei biorący udział w wypadku byli trzeźwi. Mieczysława Roschka uznano za sprawcę katastrofy, a postępowanie umorzono w październiku 1980 roku. Jedynym wytłumaczeniem działania maszynisty pociągu towarowego było jego przemęczenie.

Tekst i foto na podstawie publikacji „Terrorysta na torach?” (autor Dariusz Burliński, wydawnictwo Axel Springer) www. faktliteria.pl

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 6

    ~Pasażer (gość)

    20.08.2013 17:51

    Jechaliśmy tym pociągiem. Na dworcu w Toruniu wsiadaliśmy do pierwszego wagonu za lokomotywą. Przedarliśmy się do drugiego wagonu, ponieważ w pierwszym nie było nawet gdzie stanąć. W drugim wagonie sytuacja podobna, wagon pełen pasażerów. Po przejściu przez trzeci wagon znaleźliśmy wolne siedzące miejsca w czwartym. Był to pierwszy wagon który po katastrofie stał na kołach, nie koniecznie na torach. Dopisało nam szczęście, pozdrowienia dla wszystkich.



    ~pjl (gość)

    19.08.2013 10:54

    z kolei za niecałe 2 miesiące rocznica katastrofy pod Piotrkowem :
    http://ziemiapiotrkowska.blogspot.com/2012_05_01_archive.html


    ~adm (gość)

    19.08.2013 10:50

    głupi 18-latek nie dostanie pociągu, a samochód już tak, nawet bez prawka
    Tiry na Tory!


    ~kierowca (gość)

    19.08.2013 09:28

    "tee" napisał:
    mimo wszystko nawet dzis uważam ze podroż pociągiem jest bezpieczniejsza niż samochodem ze względu nie na stan naszych dróg ale debilizm polskich kierowców

    Czyja to wina? Przecież w ośrodkach nauki jazdy, czy na egzaminach, każdy kierowca jeździ potulnie, jak baranek.


    ~tee (gość)

    19.08.2013 09:07

    mimo wszystko nawet dzis uważam ze podroż pociągiem jest bezpieczniejsza niż samochodem ze względu nie na stan naszych dróg ale debilizm polskich kierowców


    reklama

    Dla Ciebie

    -1°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio