Żebrzę, bo nie mam wyjścia

Tydzień Trybunalski Piątek, 27 maja 20110
Siedzą na dworcu, klęczą przy targowisku lub pojawiają się na ulicy Słowackiego. Zaniedbani, cuchnący mężczyźni z tekturową kartką na szyi lub kobiety trzymające na rękach zawinięte w stare szmaty dzieci.
fot. ePiotrkow.plfot. ePiotrkow.pl

Wśród nich trzydziestoletni Czarek. Nie stąd. Żebrze, bo twierdzi, że nie ma na chleb dla dzieci. Piotrkowska Straż Miejska pozwala mu na zbieranie pieniędzy. Nie narusza porządku, nie jest natarczywy. Taki styl życia wybrał. To jego sprawa.

Na starej, kolorowej reklamówce, u zbiegu ulic Piłsudskiego i Sienkiewicza, tuż przy piotrkowskim targowisku klęczy Czarek. W jednej ręce trzyma tekturową kartkę z napisem: “Proszę o pomoc, jestem w trudnej sytuacji”. W drugiej mały kubek po jogurcie. W nim kilka monet. Tam przechodnie wrzucają mu pieniądze. Twierdzi, że przyjeżdża tu tylko wtedy, gdy nie ma co dzieciom dać jeść. W swoim mieście wstydzi się. - Z zawodu jestem stolarzem i jeszcze kilka lat temu pracowałem w zawodzie. Mam żonę i dwoje dzieci w wieku sześciu i trzech lat. Mieszkamy w starej kamienicy. Żona nie pracuje. Zajmuje się dziećmi. Od czasu do czasu wyjdzie i gdzieś posprząta, jak może to dorabia w piekarni. Wtedy chleb przyniesie. Ja jestem chory - opowiada Czarek.

Twierdzi, że ma pęknięty kręgosłup i uszkodzoną nogę. To za sprawą wypadku samochodowego, który przeżył trzy lata temu. Twierdzi, że nieszczęśliwe zdarzenie przekreśliło całe jego życie. Przeżył, ale długi czas jeździł na wózku, potem były kule. Dziś chodzi samodzielnie, ale nie jest zdolny do pracy. Twierdzi, że nikt nie chce go przyjąć. Miał rentę, ale jego stan się poprawił i mu ją odebrano. Mówi, że prosił o pomoc opiekę socjalną w swoim mieście, ale jej nie otrzymał. Wylądował na ulicy, bo za 400 zł nie da się wyżyć małżeństwu z dwójką małych dzieci. Kiedyś 340 zł renty dodatkowo ratowało sytuację. - Jesteśmy bez pracy, bez perspektyw, ja jestem chory i wymagam opieki zamiast opiekować się rodziną. Nie mamy pomocy znikąd, rodzina nie chce nam pożyczyć nawet 3 zł na chleb dla dzieci. Mówią: licz na siebie. Wstydzę się żebrać, bo wolałbym być zdrowy i pracować. Przyjeżdżam do Piotrkowa, bo nikt mnie tu nie zna i tylko wtedy, gdy muszę. Dziś zbieram na żywność dla dzieci. Czasem w ciągu dnia mam 30 lub 50 zł. Ludzie różnie reagują, czasem są niezadowoleni, że tu jestem, inni dają drobne - mówi Czarek.

Jeden z dni targowych w Piotrkowie. Kilkanaście metrów od klęczącego Czarka, tuż za przystankiem siedzi na chodniku młoda Cyganka z kilkumiesięcznym dzieckiem zawiniętym w brudne szmaty. Mówi coś “pod nosem” w swoim języku. Obok niej schowana za przystankiem autobusowym inna Cyganka z kilkuletnim dzieckiem śpiącym w jej ramionach (dziecko ledwo mieści się na kolanach i cały czas śpi). Żebractwo samo w sobie nie jest wykroczeniem.

- Wykroczeniem określonym w kodeksie wykroczeń jest wtedy, jeśli żebractwo prowadzi osoba, która posiada środki do egzystencji, jest zdolna do pracy, a zbiera pieniądze od innych w miejscu publicznym. Wtedy podlega karze. Jeśli nie zakłóca porządku publicznego, nie jest natarczywa i nie reaguje agresywnie na przechodniów, to nie ma podstaw, by taką osobę ukarać - mówi Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie. Skąd jednak wiadomo, że osoba, która klęczy na ulicy w brudnych ciuchach, w rzeczywistości nie ma willi z basenem?

- Staramy się sprawdzić w miarę możliwości, czy ta osoba ma środki na utrzymanie, czy nie. Jeśli nie, to oznacza, że potrzebuje opieki instytucjonalnej i kierujemy ją do odpowiednich placówek. Jednak czy pójdzie, czy nie, to jej sprawa. My, funkcjonariusze, nie mamy na to wpływu. Z żebractwem często jest tak jak z bezdomnością. To wybór tych ludzi i chcąc nie chcąc, powinniśmy to uszanować. Z kolei czy przechodnie udzielają pomocy i wrzucają monety, to też ich wybór. Robią to, co dyktuje im sumienie - mówi Jacek Hofman.

Sumienie sumieniem, a czasem naiwność przechodniów jest taka sama jak spryt naciągaczy. - W Piotrkowie nie ma problemu żebractwa. To są incydentalne przypadki, że mieszkaniec zadzwoni i zgłosi interwencję. Nie pamiętam, by sprawa była na tyle poważna, by ukarać takiego żebrzącego mandatem. Jeśli już się pojawiają, to spokojni żebracy, którzy proszą o pieniądze przy targowisku lub kobiety innej narodowości z małymi dziećmi. Kilka lat temu w Piotrkowie działała grupa zorganizowana, która wyłudzała pieniądze od ludzi. Jej członkowie udawali chorych, kalekich, poruszających się na wózkach inwalidzkich ludzi. Ten problem od dawna nie istnieje. Zajęła się nimi policja - dodaje Jacek Hofman.

W większych miastach żebractwo to wielki problem, dlatego mundurowi twierdzą, że jedyna metoda, by pomóc w walce z nim, to nie dawać pieniędzy, nie pomagać. Piotrkowscy funkcjonariusze uważają, że Piotrków nie musi się z tym borykać, a pomoc, zależy od każdego z nas.


Żebractwo w świetle prawa:

Art. 58 paragraf 1. Kto mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1.500 zł lub karze nagany.

Art. 58 paragraf 2. Kto żebrze w miejscu publicznym w sposób natarczywy lub oszukańczy, podlega karze aresztu albo ograniczenia wolności.

Art. 104. Kto skłania do żebrania małoletniego lub osobę bezradną albo pozostającą w stosunku zależności od niego lub oddaną pod jego opiekę, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.

POLECAMY


Zainteresował temat?

0

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat