TERAZ 3°C
JAKOŚĆ POWIETRZA Dobra
reklama

O relacjach z władzami miasta Piotrkowa, obowiązkowej służbie wojskowej i ustawie chroniącej zwierzęta. Wywiad z posłem Grzegorzem Lorkiem

K.Chojnacka
Karina Chojnacka czw., 2 października 2025 13:08

O obecnej sytuacji w Piotrkowie i relacjach z prezydentem Juliuszem Wiernickim, ustawie chroniącej zwierzęta, obowiązkowej służbie wojskowej i o byciu posłem i rozmawiała z Grzegorzem Lorkiem (PIS) na antenie Radia Strefa.fm  w programie O TYM SIĘ MÓWI  Beata Hołubowicz Stachaczyk. Wywiad z posłem poniżej.

Zdjęcie

Najważniejsze informacje

  • Poseł Grzegorz Lorek poruszał temat przywrócenia zasadniczej służby wojskowej i kwestionuje liczbę żołnierzy pod bronią w Polsce,
  • Jest za ograniczeniem niekontrolowanej imigracji do Polski, szczególnie z Niemiec,
  • Krytykuje prezydenta Piotrkowa, zarzucając mu brak wizji rozwoju miasta oraz niewłaściwe podejście do referendów,
  • Zaangażowany jest w proces legislacyjny ustawy o zwierzętach, szczególnie w kwestii przetrzymywania psów na łańcuchach,
  • Jego główne zastrzeżenia dotyczą braków w ustawie oraz potrzebę poprawnego traktowania zwierząt, aby zapewnić im dobrostan.

Panie pośle, dawno pana nie było. Co robił przez ten czas poseł Grzegorz Lorek, kiedy nie widać go było  tak aktywnie? A może my nie widzieliśmy?

Ja bym do tego nie podchodził, czy ktoś widział, czy nie. Intensywna praca, pierwsze miejsce z okręgu, trzecie miejsce w skali kraju pod względem wystąpień, pracy w Sejmie. Dużo się dzieje, myślałem, że będzie wolniej, wcale nie jest wolniej, ale to takie życie, zresztą myślę, że państwo to widzą, że tempo życia jest bardzo duże i apeluję, jeżeli ktoś może zwolnić, to jest dobry moment, bo naprawdę życie ucieka.

Czy jest pan za przywróceniem zasadniczej służby wojskowej?

Bardzo dobry temat, a powiedziałbym na czasie, dlaczego Putin robi w tej chwili mobilizację jesienną, buduje półtora milionową armię? My mamy, nie wiem, czy to są dane takie pewne, około 100 tysięcy żołnierzy pod bronią. Nie liczmy żołnierzy w służbie pomocniczej, nie liczmy administracji, tylko pod bronią, czyli takich, których bezpośrednio możemy użyć w razie potrzeby i to jest około 100 tysięcy. Trzeba sobie postawić pytanie, czy w obecnym czasie, widzimy co się dzieje, widzimy wojnę hybrydową, dostrzegamy zagrożenia, które niesie z sobą państwo rosyjskie, czy możemy sobie pozwolić jako kraj na to, żeby mieć 100 tysięcy żołnierzy pod bronią. Ja wiem, co od razu wszyscy powiedzą, że mamy 250, 300.

Mamy też, niektórzy powiedzą dobre uzbrojenie, ciągle kupujemy coś, przeznaczamy dużo pieniędzy na to?

Unia Europejska powiedziała, że przeznaczy kilka miliardów na obronę przeciwko dronom.

Z jednej strony mamy dużo sprzętu, ale czy mamy ludzi, którzy potrafią ten sprzęt obsługiwać, bo to, że coś mamy zakupione, nie oznacza, że umiemy się tym posługiwać?

Najbardziej skomplikowane są F-35 i wchodzenie ich do użycia będzie trwało, natomiast do innego sprzętu to już widzimy, że tak, bo on wchodzi systematycznie na wyposażenie. Czyli mamy osoby, które potrafią obsługiwać. Poza bardzo skomplikowanymi systemami uzbrojenia, których mamy niewiele lub dopiero wchodzą do użycia, w większości mamy tych specjalistów. Natomiast, jest ich zbyt mało co do potrzeb, które mogą wyniknąć. Ja tu przypomnę rok 1939, przez opieszałość państwa polskiego, dopiero 24 godziny przed inwazją Niemiec była ogłoszona pełna mobilizacja. Co by było, gdybyśmy mieli wcześniej mobilizację? To jest do dyskusji, czy to ma być półroczna, czy roczna, czy tak jak Szwajcarzy  i żołnierze  Izraela mają ekwipunek w domu, czy tak jak żołnierze Izraela mają ekwipunek w domu. Do dyskusji zostawiam, w jaki sposób ta służba i kogo ma dotyczyć.  Rozumiem wszystkich młodych ludzi, których znam, zresztą sam mam syna, który by się kwalifikował, bo jest młodym człowiekiem. Rozumiem też matki, które tak bardzo kochają swoje dzieci, ale tylko wtedy będziemy bezpieczni, jeżeli będziemy przygotowani na godzinę "W". My się nie przygotowujemy na to, żeby jakiekolwiek państwo zaatakować, tylko po to, żeby się obronić w przypadku ataku.

Wróćmy teraz do Piotrkowa. Pan jest posłem ziemi piotrkowskiej. Czy popiera pan działania Beaty Dróżdż i PiSu?

Chodzi ciągle o imigrantów. Mamy dosyć duży problem z imigracją i tak, jak najbardziej popieramy wszystkie akcje związane z tym, byśmy zatrzymali niekontrolowaną imigrację do Polski, szczególnie z Niemiec. Natomiast chcę tu wyraźnie powiedzieć, przyznaję, że jak analizowałem, to mamy jako miasto Piotrków swoisty problem. Ja przypomnę państwu, że w Piotrkowie Trybunalskim, może mnie pani poprawi, jeżeli się mylę, były cztery próby referendalne. Jedna była skuteczna, trzy nieskuteczne.

Jest pan za tym by te referenda się odbywały? Żałuje pan, że się nie odbyły?

Po co ustawodawca, po co w ogóle w Europie, na świecie są referenda? Po to, żeby obywatele mieli prawo się wypowiedzieć, kiedy chcą. Skoro obywatele w jakiejś sprawie chcą się wypowiedzieć, to powinni to robić, powinniśmy z tego korzystać, powinniśmy z tego uczestniczyć, bo na tym polega format.

Obywatele skorzystali z tego prawa i nie było tylu głosów, żeby przeprowadzić referendum.

To właśnie powiedziałem w pierwszym zdaniu, że jest swoisty problem. Ja tu nie obwiniam nikogo, bo uważam, że to jest problem Piotrkowa przez dwie dekady. Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy mieszkańcy się podpisują, mimo że referendarze, tu w przypadku tym drugim pani Beaty, proszą o składanie podpisów, niby to sprawdzają, no bo muszą uwierzyć ludziom, a potem się okazuje, że te podpisy są złe lub dane są złe.

To czyja to wina pana zdaniem?

Coś pani opowiem. W trzech przypadkach dotyczyło to prezydenta Chojniaka. Tylko raz referendum się odbyło, dwa razy się nie odbyło ze względu na to, że podpisy były źle zebrane i teraz podobna sytuacja, podpisy źle zebrane. Uważam, że to jest swoisty problem Piotrkowa Trybunalskiego, że nam to po prostu nie wychodzi, bo jakby to była jedna wpadka albo jedna sytuacja, miałaby pani rację, ale my mamy do czynienia z czymś, co się u nas co dekadę wydarza w sensie negatywnym.

Uważa pan, że ta rada miasta, która jest obecnie i prezydent zasługują na to, żeby ludzie się wypowiedzieli w referendum? Czy chcą, żeby władza została?

 Jeśli będzie taka wola jakiejś grupy referendarzy i mieszkańców, to oczywiście to jest forma demokracji.

Jak pan ocenia pracę na przykład prezydenta? Jak się panu współpracuje z prezydentem miasta Piotrkowa?

Uważam, że on nie ma wizji Piotrkowa. To jest problem bardzo poważny, żeby zatrzymać tu mieszkańców, szczególnie młodych ludzi, powinniśmy wiedzieć czym ma być Piotrków. To nie ma być z doskoku robienie czegoś, bo na to są środki. Ja tu chcę powiedzieć wyraźnie, Przedborska, Wolborska, Żeromskiego, Roosvelta, to jest Grzegorz Lorek, bo to były środki, które pomogłem w poprzedniej kadencji, a w tej chwili one są wydatkowane. Nie widzę nowych środków i nowych inwestycji z obecnego rządu. Skoro ten pan prezydent sobie wybrał inną partię, dobrze, to ja teraz rozliczam. Pokaż, panie prezydencie, ile zdobyłeś środków i co chcesz zrobić.

Co miałoby się dziać w Piotrkowie? Czego by pan oczekiwał?

? Jestem posłem, nie prezydentem. Jak będę prezydentem, będzie mnie pani z tego rozliczać. Ja dam po prostu przykład obok. Tomaszów Mazowiecki postawił na sport, postawił na halę, postawił na łyżwiarstwo i wokół tego buduje, kreuje swój wizerunek. Ja nie mówię, że to ma być piłka ręczna, bo z tego jesteśmy znani w Polsce, ale poddaję pod dyskusję. Co takiego ma Piotrków? Co byśmy chcieli wyeksponować?

Podobno mamy dużo.

Trzeba coś wybrać. Nie ma tak, że jest dużo. To pani dobrze wie, że w życiu tak nie ma. Trzeba określić dokładnie jaką formę, jaką strefę chcemy wybrać, jak chcemy ją rozwinąć i jak wokół tego chcemy zatrzymać młodych ludzi, budować wielopokoleniowe miasto. Jak chcemy, żeby to miasto się rozwijało, było za pięć, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat. Dla mnie tego nie ma w ogóle.

Próbował pan rozmawiać z naszym prezydentem?

 Nie było zaproszenia. To prezydent jest gospodarzem w mieście.

Jak ocenia pan Radę Miasta, bo jedno referendum miało dotyczyć odwołania rady miasta?

Niech pokażą coś dobrego poza parkingami, gdzie do końca nie wiem, czy to było przemyślane. (...) Nie, nie chcę powiedzieć, że zrobili coś dobrego lub coś złego, dlatego że każdy radny pracuje w swoim okręgu. Mam nadzieję, że tak jest i mam nadzieję, że próbuje ten okręg swój rozwijać w znaczeniu takim, że pilnuje go, rozmawia z ludźmi, dba o to. Znam wielu radnych, którzy to robią. Nie chcę poddawać, tak jak to rozrobiłem wiele miesięcy temu przed Urzędem Miasta pod taki pręgież, czy ta Rada jest dobra, czy zła, to ludzie ocenią. Natomiast ja uważam, tak jak to robi poseł, tak samo robi radny. Każdy z nas musi pracować dla swoich wyborców, swojego miasta, swojego regionu. Jeżeli będą to dobrze robić, będą efekty. Jeżeli źle będą to robić, to wcale nie pomogą prezydentowi i wcale nie pomogą swojemu miastu.

Te półtora roku uważa pan, że pracowali przyzwoicie?

 Rozmawiam z ludźmi, przychodzą do mnie, także rozmawiam z radnymi. Uważam, że jest to trudna Rada. Być może to się okaże po latach, że to była jedna z najtrudniejszych kadencji w tej chwili. Jeżeli referendarze tak to widzieli, to uważam, że powinni to dowieść i powinno się odbyć referendum.

Może referendarzom chodziło o coś innego? Może chodziło o to, żeby zamieszać trochę, zwrócić na siebie uwagę? Może niekoniecznie tylko o dobro miasta?

Tematy były bardzo poważne. Referenda dotyczące imigrantów są bardzo ważne, bo chcemy poznać zdanie Polaków w tym zakresie. Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje się do referendum ogólnokrajowego (...) Dla nas jest to temat bardzo, bardzo ważny. Bez względu na wynik referendum w Piotrkowie. Ja żałuję, że się to referendum nie odbyło, bo by pokazało wiele.

Co by to dało, gdyby powiedzieli ludzie — my nie chcemy, a imigranci i tak będą?

 Bardzo mocny sygnał dla prezydenta Piotrkowa i dla prezydenta kraju i dla premiera. Uważam, że referendum to powinno się odbyć. Szczególnie, że było mniej polityczne w mieście Piotrkowie. Natomiast miałoby wymowę dotyczącą całego kraju i szkoda, że się nie odbyło.

Ustawa w sprawie zwierząt, psów, które mają być już nieprzetrzymywane na łańcuchach. Wiem, że pan się również w tą ustawę angażował i teraz to dotyczy również naszego regionu, bo tutaj tych psów na łańcuchu jeszcze sporo jest. Czy panu się ta ustawa podoba, czy nie?

Ta ustawa jeszcze nie ma zakończonego biegu legislacyjnego, bo jest po Sejmie, przed Senatem, mogą być jeszcze poprawki (…). Nie chcę mówić, że te przepisy, które za chwilę podam, one są już ostateczne, bo są przed Senatem, ale one są bardzo ważne. Koniec z psami na łańcuchu. Psy idą do kojców. 10 metrów kwadratowych kojców dla psów o wzroście poniżej 50 centymetrów w kłębie. 15 metrów kwadratowych dla psów o wzroście do 50. 20 metrów dla większych psów. To są bardzo dokładne wytyczne i tak jak powiedziałem na wstępie, ustawa wskazuje tylko na kilka możliwości. Dosłownie możemy przewozić psa uwiązanego w samochodzie, możemy psa uwiązać, jeżeli jest taka potrzeba u weterynarza. W przeciwnym przypadku jest całkowity zakaz.

Smycze obowiązują? Wychodzimy na spacer, pies powinien być na smyczy?

Jeżeli przyjedzie listonosz i tudzież jakaś firma przywiezie nam paczkę i zapniemy tego psa, to już tą ustawę, że tak powiem, nieładnie ominiemy. Zupełnie poważnie, chodzi nam o to, żeby psy, w ogóle do zwierząt, zmienić podejście. Cieszę się, że w Polsce się to zmienia. Natomiast ustawa była trochę pisana na kolanie i to bardzo szybko. Są mankamenty. Pani szybko wyłapała, jaki jest mniej więcej mankament, dosyć poważny (...) Nam chodzi o to, żeby psy były w dobrostanie chowane i mogły nas cieszyć. Natomiast trochę ustawodawca nielogicznie to postawił, dopisując albo upodmiotawiając łańcuch. Poza tym też mam uwagi co do tych kojców, bo z tym będą też duże problemy. Chodzi mi o ten metraż.

Poseł Grzegorz Lorek, Redaktor Beata Hołubowicz- Stachaczyk

Reklama

Podsumowanie

    reklama

    Komentarze 33

    reklama

    Dla Ciebie

    3°C

    Pogoda

    Kontakt

    Radio