Bracia S. odwiedzają sklepy w Piotrkowie i regionie często tuż przed zamknięciem. Szukają nieprawidłowych cen towarów, przeterminowanej żywności oraz innych uchybień dyskontów spożywczych. Mówią, że ich „niekonwencjonalna aktywność społeczna” to wspomaganie instytucji państwowych w walce o zaprzestanie nielegalnych praktyk. Pracownicy dyskontów mówią jednak uporczywym nękaniu, ubliżaniu oraz ciągłym wzywaniu policji do „zgniłej mandarynki”.
Sprawa działalności braci S. była zgłaszana do naszej redakcji przez personel różnych dyskontów spożywczych z Piotrkowa Trybunalskiego. Według nich schemat jest zawsze bardzo podobny – S. przychodzą do sklepu około godziny - 30 minut przed zamknięciem, przeszukują towar pod kątem terminu przydatności do spożycia, sprawdzają ceny promocyjne z ostatnich 30 dni czy stan toalet w dyskontach. Gdy ich zdaniem znajdzie się jakaś nieprawidłowość, wzywają policję i paraliżują pracę zatrudnionych w sklepie. Tak widzi sprawę Krystian Galant, zastępca kierownika ze sklepu Biedronka w Piotrkowie.
Bracia S. próbują nam udowodnić, że działają zgodnie z prawem i dyrektywami unijnymi. Według nich wszystko w sklepie jest nie tak, a oni znają się lepiej na przepisach niż my. Zgłaszają wszystkie sprawy na policję, która przyjeżdża, przez co jesteśmy zmuszani do zostawania dłużej w pracy nierzadko nawet do 2 – 3 w nocy. Według panów S. jest to „miejsce zbrodni” i „przestępstwo”. A problemy, które zgłaszają? To złe cenówki, niewłaściwy kolor ceny, niewłaściwe nachylenie cenówek, mało widoczne etykiety, czy rzekomo źle naliczona promocja – mówi Krystian Galant, zastępca kierownika Biedronki – Wszystko zaczęło się u mnie, odkąd nie dawno zaczęłam tu pracować. Przychodzili i chcieli kupować towar w ilościach hurtowych, np. całą paletę cukru czy oleju, oczywiście według swojej interpretacji cen. Wchodzili do sklepu, pytali, czy możemy im sprzedać towar po „prawidłowej” cenie, powołując się na jakieś unijne dyrektywy. Rzucali artykułami prawnymi, twierdząc, że cena powinna być niższa o tyle, o ile wskazują S. Zawsze odmawialiśmy, bo sprzedajemy towar wyłącznie po cenach podanych na etykietach. Wtedy mówili, że odmówiliśmy sprzedaży, więc wzywają policję – mówi Krystian Galant.
Pracownicy sklepów anonimowo zgłaszali redakcji coraz częstsze wizyty braci S. w sklepach. Wieczornym odwiedzinom towarzyszyła również wezwana policja. „Gest społeczny” - tak według ekspedientów Biedronki określają swoje działania bracia S. Personel opowiada, do jakich spraw przyjeżdża piotrkowska policja.
To był sam początek – wezwania policji w sprawie niesprzedanego towaru. Później zaczęli „przeczesywać” cały sklep w poszukiwaniu produktów po terminie. Jeśli coś znaleźli, kupowali to i zwracali. Potem już nawet nie kupowali – od razu wzywali policję, która robiła zdjęcia i prowadziła czynności – mówi Krystian Galant - Zgłaszali też inne sprawy, np. rzekomo nieprawidłowe oznaczenie stoiska z alkoholem, źle rozmieszczone napisy promocyjne, nieodpowiednią strefę ustawienia towaru. Jest tego mnóstwo. Mimo to przedstawiają się jako „społecznicy piotrkowscy”. Tak nazwała ich jedna z gazet, a oni wszędzie mówią, że robią to „w geście społecznym”. Tyle że moim zdaniem ich celem nie jest dobro społeczne, a jedynie utrudnianie nam pracy i życia – dodaje pracownik Biedronki.
Piotrkowscy policjanci odnotowują szereg interwencji w sklepach na terenie Piotrkowa Trybunalskiego. Te interwencje dotyczą przeterminowanych produktów, takich jak owoce i warzywa, które są zapleśniałe. Dotyczą również nieprawidłowości w oznaczeniach cenowych. Interwencje odbywają się o różnych porach, zarówno rano, jak i wieczorem. Policjanci każdorazowo muszą zareagować i podjąć interwencję, a zdarza się, że trwają one dość długo. Mogę stwierdzić, że nie są to już dziesiątki, lecz setki spraw. Interwencje te mają miejsce praktycznie codziennie, a zdarza się, że policja zajmuje się dwiema takimi sprawami w ciągu jednego dnia. Jesteśmy zobligowani do reagowania i podejmowania czynności, a sprawy prowadzone są regularnie – dodaje asp. Sztab. Izabela Gajewska.
Redakcja przyjrzała się „obywatelskiej kontroli” braci S., którą przeprowadzali w środę (02.04.2025) około godziny 21. w jednej z piotrkowskich Biedronek. Kilka koszy zakupowych wypełnionych m.in. żywnością po terminie czy źle oznaczonym towarem. Akcji towarzyszyli funkcjonariusze piotrkowskiej policji, którym bracia S. objaśniali zagadnienia m.in. europejskiej dyrektywy Omnibus.
Dyrektywa UE „Omnibus” (Dyrektywa 2019/2161) wprowadziła nowe zasady ochrony konsumentów. Jej celem jest większa przejrzystość cen i uczciwość ofert. Zobowiązuje sprzedawców do podawania najniższej ceny produktu z ostatnich 30 dni przy ogłaszaniu promocji, a także wprowadza surowsze kary dla sprzedawców stosujących nieuczciwe praktyki.
Bracia S. sprawdzają promocyjne ceny w dyskontach, gdy dojdzie do naruszenia dyrektywy „Omnibus” i cena jest źle naliczona, próbują kupić towar po cenie, jaką wyliczyli. Jak mówią, przypadków nieprawidłowości są setki, a praktyka dużych sieci handlowych to oszukiwanie klientów.
Sprawdź poradnik UOKiK jak nie dać się oszukać w sklepie
Krystian Galant z Biedronki mówi o sytuacjach, w których bracia S. wyzywają jego oraz innych pracowników. Ci czują się zastraszeni i zgłosili już sprawę do prokuratury. Zdaniem obsługi sklepu dochodzi do uporczywego nękania ze strony braci S.
Zgłosiliśmy do prokuratury zawiadomienie o uporczywym nękaniu, bo bracia przychodzili do mnie na zmianę, wyśmiewali mnie, mówili, że jestem za młody i że ich to drażni, więc będą przy- chodzić specjalnie. Powiedzieli mi, że skoro nie usłyszeli ode mnie słowa „przepraszam”, to będą przychodzić nawet do jednej mandarynki i specjalnie wzywać policję, aż mi się odechce pracować. Były sytuację, kiedy jeden z braci S. zaczął mnie wyzywać od „szczeniaków” i „wieśniaków”, po czym wyszedł. Kolejnym razem zaczepili mnie, że nie usłyszeli „przepraszam”, a gdy zapytałem, za co miałbym przepraszać, wyszli bez słowa. To ich standard – jeśli coś jest dla nich niekorzystne albo sami popełnią błąd, natychmiast wychodzą i umywają ręce. Ich „gest społeczny” polega na ubliżaniu, wyśmiewaniu, komentowaniu ubioru pracowników – mówi Krystian Galant, z Biedronki - Bracia S. porównują nasze rzekome uchybienia w sklepie do morderstw czy wykroczeń drogowych. Często sugerują policji, że powinna karać nas mandatami, nawet niewielkimi, żebyśmy się „nauczyli”. Gdy policja prowadzi czynności, prosimy, by bracia opuścili sklep, bo jako klienci nie powinni przebywać po zamknięciu. Zawsze wtedy się obruszają, a policja ich zostawia. Co więcej, próbują pouczać policjantów, jak powinni pracować, jakie polecenia wydawać i czy powinni wystawiać nam mandaty - dodaje Krystian Galant.
Asp. sztab. Izabela Gajewska tłumaczy – policja musi wykonać czynności, gdy otrzymuje zawiadomienie o nieprawidłowościach w sklepach.
Zawiadamiający wskazuje różne nieprawidłowości, a policjanci są zobligowani do wykonania czynności. Zawiadamiający są również obecni na terenie sklepu podczas tych działań, razem z pracownikami oraz funkcjonariuszami. Zgłaszający interwencję mają prawo przebywać na terenie sklepu do zakończenia czynności prowadzonych przez funkcjonariuszy. Jeżeli pracownicy sklepu mieliby podejrzenia, że doszło np. do kradzieży, to oczywiście policja ma obowiązek przyjąć takie zgłoszenie i je zweryfikować. Jednak policja nie może nakazać zgłaszającym, aby „stali w miejscu” – mówi asp. sztab. Izabela Gajewska.
Czy policja zna sprawę od strony pracowników sklepów?
Tak, policja również przyjmuje zgłoszenia dotyczące uporczywego nękania składane przez pracowników sklepów – dodaje asp. sztab. Izabela Gajewska.
Zapytaliśmy piotrkowską policję, na jakiej podstawie prowadzi działania na terenie sklepu. Czy nieprawidłowa cena artykułu lub „zgniła mandarynka” to sprawy, którymi powinny zajmować się służby mundurowe czy może inne podmioty?
Policjanci są zobligowani do każdorazowego sprawdzenia zgłoszenia i ustalenia, czy faktycznie doszło do nieprawidłowości. W przypadku przeterminowanych produktów prowadzone są postępowania, które następnie kierowane są do sądu z wnioskiem o ukaranie. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku błędnych oznaczeń cenowych – w takich sytuacjach policja informuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów o incydencie, a następnie przekazuje sprawę do Łódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej, który jest właściwy do dalszego procedowania – mówi asp. Sztab. Izabela Gajewska.
Panowie nie zgodzili się na nagranie rozmowy, bo jak twierdzą, chcą nagłośnić nieprawidłowości w sklepach, a nie swoje osoby. Do sprawy odnieśli się pisemnie na pytanie, które im zadaliśmy:
Skontaktowali się z nami pracownicy sklepów, które Panowie odwiedzają. Pracownicy ci nie są zadowoleni z działań, jakie Panowie prowadzą, twierdząc, że naruszają Panowie ich dobra osobiste, oraz uporczywie utrudniają pracę. W związku z zaistniałymi okolicznościami chcielibyśmy poznać Panów stanowisko w tej sprawie
To, co Państwo wskazują jest nieprzyzwoitym pomawianiem nas, dokonywanym nieustająco przez niektórych pracowników różnych wielkopowierzchniowych obiektów handlowych. Będąc każdorazowo na konsumenckiej wizycie w jakimkolwiek obiekcie handlowym, przestrzegamy obowiązującego prawa i zazwyczaj w związku z dostrzeżonymi deliktami w zakresie praw konsumenckich czy też prawa żywnościowego (ale nie tylko), zmuszeni jesteśmy (ze względu na nieustający stan naruszania praworządności) zawiadamiać o zaistniałych okolicznościach m.in. Policję. Działamy na podstawie i w granicach prawa, dokładając wszelkiej staranności aby nasze wizyty odbywały się w poszanowaniu zasad współżycia społecznego. Jednak w związku z ujawnianymi zazwyczaj deliktami (za które odpowiedzialność mogą ponosić zarówno szeregowi pracownicy jak też sam przedsiębiorca zatrudniający owych pracowników), dostrzegamy, że pracodawcy są odpowiedzialni za niewłaściwą organizację pracy. Za każdym razem dostrzegamy, że pracownicy są obciążeni zbyt dużą ilością obowiązków, są zwyczajnie „przepracowani” a pracodawca zamiast zwiększyć zatrudnienie i zorganizować komfortowe i higieniczne warunki pracy, zainteresowany jest jedynie maksymalizacją zysków a ostatecznie całą odpowiedzialność za występujące bieżące nieprawidłowości „zrzuca” na uciemiężonych pracowników. W takiej sytuacji zrozumiałe jest poirytowanie pracownicze ale obarczanie nas za to jest już poważnym nadużyciem. Jeśli chodzi o te urojone zarzuty kierowane pod naszym adresem, to jednoznacznie stwierdzam, że są to niegodziwe pomówienia
Bracia S. Wysłali również obszerne wytłumaczenie nieprawidłowości, których dopuszczają się sieci handlowe to według m.in.: (pisownia oryginalna)
• Nielegalna permanentna sprzedaż NAPOJÓW ALKOHOLOWYCH, wbrew – określonym przepisami prawa - zasadom i warunkom z jednoczesnym naruszeniem zakazu ich reklamy i promocji w miejscu publicznym, jakim jest sklep samoobsługowy o powierzchni sprzedażowej powyżej 200 m2.
• Nielegalne i permanentne prowadzenie promocji oraz reklamy WYROBÓW TYTONIOWYCH, papierosów elektronicznych, pojemników zapasowych w miejscu publicznym, jakim jest sklep.
• Prowadzenie permanentnych nielegalnych działań związanych z naruszeniem ustawowych obowiązków odnoszących się do oznakowania oferowanych towarów w zakresie wymaganych CEN, również cen promocyjnych - po obniżkach.
• Wprowadzenie do obrotu ŚRODKÓW SPOŻYWCZYCH SZKODLIWYCH DLA ZDROWIA LUB ŻYCIA CZŁOWIEKA, ZEPSUTYCH (ZGNIŁYCH, SPLEŚNIAŁYCH) tzn. niebezpiecznych w sensie art. 14 ust. 1–5 ROZPORZĄDZENIA (WE) NR 178/2002 PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO I RADY Z DNIA 28 STYCZNIA 2002 R. USTANAWIAJĄCEGO OGÓLNE ZASADY I WYMAGANIA PRAWA ŻYWNOŚCIOWEGO, … ORAZ USTANAWIAJĄCE PROCEDURY W ZAKRESIE BEZPIECZEŃSTWA ŻYWNOŚCI w zw. z art. 3 ust. 3 pkt 44 i 46 USTAWY Z DNIA 25 SIERPNIA 2006 R. O BEZPIECZEŃSTWIE ŻYWNOŚCI I ŻYWIENIA.
• Wprowadzenie do obrotu ŚRODKÓW SPOŻYWCZYCH „PRZETERMINOWANYCH” tzn. po upływie terminu przydatności do spożycia lub daty minimalnej trwałości.
• TOALETY OGÓLNODOSTĘPNE Brak zorganizowania/urządzenia w sklepie (BUDYNEK UŻYTECZNOŚCI PUBLICZNEJ przeznaczony na potrzeby handlu np. żywnością) o powierzchni użytkowej powyżej 100 m2 , pomieszczeń higienicznosanitarnych w postaci „ustępów ogólnodostępnych” (ubikacja, umywalka) dla osób, które np. będą miały kontakt z żywnością.
• TOALETY Odmowa udostępnienia toalety w celu realizacji potrzeby fizjologicznej, dokonana przez osobę odpowiedzialną za BHP w sklepie
Bracia S. na poparcie swojego działania pokazywali redakcji setki zdjęć nieprawidłowości, to m.in. przeterminowana żywność dla noworodków, zgniłe i zapleśniałe owoce i warzywa czy nagminne oszukiwanie konsumentów przez złe cenówki. Twierdzą, że dzieje się tak w całej Polsce. Pozostaje zadać sobie pytanie, czy multum interwencji policji w sklepach na terenie Piotrkowa zmieni politykę dużych korporacji handlowych, zanim psychicznie „złamie” szeregowych pracowników tych sklepów.
Komentarze 93
Wczoraj, 11:03
postawa obywatelska, to jest nerwica.
Wczoraj, 10:18
Brak zajęcia,ewidentne nękanie.
Wczoraj, 09:05
Panowie, przejdźcie się po sklepach Społem! Tam to dopiero przeterminowane produkty znajdziecie! A chyba jeden z gorszych to ten na Słowackiego, między Dąbrowskiego a Sienkiewicza. Pierogi 'z dzisiejszej dostawy' były aż śliskie i śmierdziały.
Wczoraj, 08:59
Miałem nieprzyjemność z tymi panami (celowo z małej, bo nie mam do nich za grosz szacunku). Opryskliwi, chamscy, uprzykrzający życie innym, wywyższają się starając wyjść na światłych, oczytanych, znających przepisy ale swoimi działaniami łamią szereg innych, o których może już niedoczytali.
Ogólnie paraliżowanie policji w taki sposób non stop powinno być brane pod uwagę, w tym czasie mogą kogoś okradać, bić, ktoś może faktycznie potrzebować pomocy, a patrol jest ja każde wezwanie braci S., bo boją się nie podjąć interwencji.
Mam pytanie może ktoś wie, czym zajmują się owi panowie, z czego żyją? Może warto też iść do nich zobaczyć jak pracują/prowadzą wlasny biznes i czy wszystko u nich jest takie nieskazitelne.
A bracia S. jak macie jaja to bierzcie prawnika i sieć biedronki do sądu podajcie, a nie nękacie biednych, uczciciwe pracujących ludzi... rozumiem raz zgłoście jak macie wewnętrzną potrzebę donoszenia ale tak terroryzować pracowników swoich zachowaniem to wstyd.
Wczoraj, 08:30
Postawa obywatelska to śmiech..... Panowie korzystają z tego w jaki sposób?... myślę, że powinien się tym zająć Urząd Skarbowy ! Brakło na renowację Willi Wanda to ruszają na podbój marketów.