Łowca matematycznych talentów

Tydzień Trybunalski Niedziela, 23 kwietnia 201726
Coraz częściej mówi się, że prof. Paweł Kwiatkowski wychowuje olimpijczyków. Skala sukcesów osiąganych przez podopiecznych nauczyciela matematyki z I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie jest naprawdę imponująca. Uczniowie, którzy królową nauk traktują niezwykle poważnie, na matematyczne olimpiady i konkursy jadą przygotowani niczym sportowcy z najwyższej półki.
Łowca matematycznych talentów

Jakie są największe sukcesy z tego roku?

Paweł Kwiatkowski: Jeśli chodzi o najważniejszy sukces, to są to z pewnością wyniki w Olimpiadzie Matematycznej. Mieliśmy w tym roku czterech finalistów, są to: Natalia Kucharczuk, Piotr Żuber, Kamil Galewski oraz Jan Kociniak. Świetnie sobie poradzili w finale. Jasiek został tam laureatem, znalazł się w grupie 30 osób najlepszych w Polsce. Natomiast Kamil, który nie jest tegorocznym maturzystą, napisał na tyle dobrze, że zakwalifikował się na obóz naukowy Olimpiady Matematycznej - to naprawdę spore wyróżnienie.

Z prestiżowych konkursów ogólnopolskich warto wspomnieć o Olimpiadzie o Diamentowy Indeks Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Mamy tam czterech laureatów i są to dokładnie te same osoby, które brały udział w Olimpiadzie Matematycznej. Ten konkurs daje wolny wstęp na dowolny wydział AGH. Przy okazji dodam, że Olimpiada Matematyczna daje wolny wstęp na każdą uczelnię, gdzie uczniowie rekrutowani są na podstawie wyniku z matematyki. Finaliści olimpiady mają automatycznie wpisane 100% z matury podstawowej oraz rozszerzonej i stopień celujący z matematyki.

Czekamy też na wyniki konkursu Politechniki Warszawskiej, gdzie w finale mieliśmy 11 osób. Wiemy już, że w gronie 28 laureatów i wyróżnionych jest troje naszych uczniów: Kamil Galewski, Jasiek Kociniak i Natalka Kucharczuk. Oni na szczegółową informację o swoim rezultacie muszą poczekać do uroczystości ogłoszenia wyników laureatów i wyróżnionych finalistów oraz rozdania nagród, która odbędzie się w Warszawie w środę 26 kwietnia 2017 roku.

Całkiem dobrze powiodło nam się w konkursie Politechniki Łódzkiej. W finałowej dwudziestce mieliśmy 6 osób, z czego trójka miała bardzo dobre wyniki, bo Jasiek wygrał ten konkurs, Piotrek był trzeci, a Kamil czwarty. W pierwszej dziesiątce uplasowała się także Natalka.

Nasza szkoła została też wyróżniona za najlepszy wynik w kategorii szkół ponadgimnazjalnych w wojewódzkim konkursie Matematyka Moja Pasja – to dzięki bardzo dobrej postawie laureatów tego konkursu: Piotrka Żubera, który zajął trzecie miejsce, Kamila Galewskiego (4 miejsce), Natalki Kucharczuk (5 miejsce), Jaśka Kociniaka (11 miejsce) i Kamila Stańczyka (16 miejsce).

 


W mieście utarło się takie przekonanie, że prof. Kwiatkowski wychowuje olimpijczyków? Jak Pan to robi?

Tego po prostu trzeba się nauczyć. Przychodząc do pracy nie miałem takich umiejętności. Sam nigdy nie miałem styczności z Olimpiadą Matematyczną. Wszędzie da się znaleźć uczniów, którzy mają ambicje i talent, więc praca z nimi, tak krok po kroku, podnosiła poprzeczkę, aż w efekcie pojawiła się olimpiada. Trzeba było się z nią zmierzyć, aby nie blokować ucznia. Dobry uczeń potrzebuje wyzwania, bez tego nie będzie się rozwijać na poziomie swojego talentu. Akurat tak się udało, że w ostatnich latach zaczęły pojawiać się efekty mojej pracy. Istotna jest w tym kontekście współpraca z innymi ośrodkami, którą od lat prowadzimy organizując wspólnie warsztaty matematyczne. To, że mamy mocnych uczniów to jedno, ale możliwość skonfrontowania ich z innymi uczniami, równie dobrymi, a może nawet i lepszymi, to też ważna sprawa. Metoda, którą na warsztatach matematycznych stosujemy od tego roku, czyli podział na supergrupę, zaawansowaną grupę olimpijską, grupę średnią i grupę początkującą dała konkretne efekty.

 


Czy edukacja uzdolnionego matematyka wygląda inaczej niż przeciętniaka? Geniusze mają indywidualny tok nauczania?

Nie formalizujemy tego, ale tak właśnie jest. Uczeń, który pracuje na poziomie olimpijskim w żaden sposób nie może być włączany do pracy w zespole klasowym. To byłoby ze szkodą dla niego jak i dla pozostałych uczniów, bo to zupełnie dwa różne poziomy. Jakby to jakoś porównywać, to nie da się przecież zaprosić zespołu z A klasy na sparing z Legią. Nie chcę nikogo obrazić, ale tak to wygląda. Uczeń pracujący do matury musi wypracować sobie takie bardzo podstawowe metody, a do tego poziomu nie można ściągać kogoś, kto pracuje na poziomie Ekstraklasy albo nawet Ligi Mistrzów. Tego nie wolno robić.

 


Czy średniacy cierpią z powodu tych bardziej uzdolnionych? Czy geniuszom poświęca Pan więcej czasu?

Są tutaj dwie strony. Jeśli ma się w klasie kogoś, kto może innym wytłumaczyć każdy problem zadawany jako praca domowa, to dla wszystkich jest z takiej współpracy w klasie duży pożytek. Z drugiej strony: jeżeli kogoś uwiera, że w klasie jest ktoś aż tak mocny, kogo ciężko przebić i nie można porównać jego wyników ze swoimi, to nic na to nie poradzę – trzeba starać się dorównać najlepszym. Moim zdaniem jednak lepiej jest przyjść do klasy, gdzie jest ktoś mocny i pokaże jak wysoko można podnieść poprzeczkę, niż bawić się na poziomie, gdzie wszyscy uznamy, że wystarczy nam to, co łatwo przychodzi każdemu. Używając sportowego porównania: jeśli zgodzimy się, że wystarczy nam, gdy każdy w klasie skoczy wzwyż 1,2 metra, a jak już ktoś skoczy 1,5 metra to jest super, to jak dowiemy się, że ktoś inny skoczył 2,4 metra to szybko tę wiadomość zignorujemy.

 


Czy jest Pan wyrozumiały dla tych mniej uzdolnionych matematycznie?

To zależy, jak rozumiemy wyrozumiałość. Przecież kiedyś przychodzi ten moment, kiedy muszę wyegzekwować od ucznia wymaganą wiedzę. Ja nie jestem od tego, żeby akceptować każdy uczniowski pomysł, tylko od tego, żeby uczniowi pomóc. Moja praca nie polega na tym, żeby pokazywać uczniowi, co robi źle, raczej chcę mu pokazać, czego konkretnie mu brakuje i co powinien zrobić, żeby te słabości pokonać. Muszę pamiętać, że ta nasza trzyletnia współpraca kończy się egzaminem maturalnym, który jest ważny zarówno dla ucznia, jak i dla mnie. Gdyby te egzaminy wypadały słabo, to trzeba byłoby się zastanowić, czy nie są potrzebne jakieś zmiany. Na razie takiej potrzeby nie ma. Nie powiem, że zapisuję sobie stuprocentowy sukces w pracy z każdym uczniem w klasie, bo nie z każdym udaje mi się dogadać. Jednak wydaje mi się, że kogoś, kto chce pracować jestem w stanie przekonać i efekty, czyli wyniki maturalne to pokazują – nie wstydzimy się tych wyników, a nawet możemy się nimi pochwalić.

 


Czy kiedy zapoznając 1 września nową klasę od razu widzi Pan, którzy uczniowie są uzdolnieni matematycznie?

Nigdy w życiu nie porywałbym się na to, aby po pierwszym kontakcie stwierdzić, że te osoby będą zajmować się matematyką na poziomie olimpiady, a inne są do skreślenia. To jest proces trzyletni. Bardzo często jest tak, że przez dwa i pół roku ciężko z kimś się współpracuje, a przy powtórzeniach do matury okazuje się, że dzięki swojej pracy robi bardzo duże postępy. Obserwuję to co roku. To przyzwyczajenie do „dwójki” można z siebie zrzucić jak niepotrzebną skórę i przejść na poziom, który gwarantuje bardzo dobry wynik na maturze. Trzeba pamiętać o ambicjach ucznia – z czasem każdy przychodzi po rozum do głowy, zwłaszcza kiedy walczy o swoją przyszłość. To trzeba wykorzystać i uważam, że to mi się udaje.

 


Czy ma Pan kontakt ze swoimi olimpijczykami po latach, kiedy opuszczają już mury „Chrobrego”? Jak zazwyczaj wygląda ich przyszłość? Co robią? Czym się zajmują? Matematyką, informatyką?

Z większością naszych olimpijczyków pozostaję w kontakcie. Mogę powiedzieć, że w wielu przypadkach jest to bardzo dobry kontakt, często nawet koleżeński.

Co do ich losów, to przyszłość olimpijczyka jest ściśle związana z matematyką, a nawet bardziej - z informatyką. Większość z nich idzie na Jednoczesne Studia Matematyczno-Informatyczne (JSIM), które oferuje Uniwersytet Warszawski. Statystyka pokazuje, że wybierając po licencjacie studia magisterskie zazwyczaj nasi absolwenci decydują się na informatykę.

Wielu z nich może się pochwalić stażem lub też bezpośrednio pracą w prestiżowych firmach z całego świata. To również działa na młodszych. Organizujemy spotkania w szkole, a nasi absolwenci przygotowują prezentację o tym, jaką drogę przeszli i jak zbierali się do pomysłu na aplikowanie do znanej firmy np. w Stanach Zjednoczonych. Nie ma co ukrywać, że spore wrażenie na młodych robi moment, kiedy rozmawia się o pieniądzach, zarobkach na stażu - to bardzo daje im do myślenia. Warto się więc pouczyć, aby bez problemów zadbać o swoją komfortową przyszłość.

Ważny jest ten efekt dawania przykładu przez starszych, którzy są w stanie opowiedzieć, jak wykorzystali to, co udało nam się wspólnie w szkole zrobić, i jak później potrafili przełożyć te doświadczenia na swoją przyszłość zawodową.

 


Czy zdarzył się Panu uczeń absolutnie wyjątkowy pod względem zdolności matematycznych? Taki prawdziwy geniusz? Jeśli tak, co teraz robi?

Nie chciałbym nikogo wyróżniać, przez te wszystkie lata to jest już spora grupa wyjątkowych ludzi. Dla mnie bardzo dużą przyjemnością jest to, że oni zawsze znajdą czas, aby spotkać się i porozmawiać w szkole lub gdzieś towarzysko. Byłoby mi nieswojo gdybym wymienił dwie, trzy osoby i o kimś zapomniał. Nie chcę też zostawiać wrażenia, że tych absolutnie wyjątkowych uzbiera się już cała armia. To jest grupka ludzi, którymi można się pochwalić, a ich osiągnięcia są, jak mi się wydaje, ogólnie znane.

 


Rozmawiał Paweł Kwiatkowski


Zainteresował temat?

11

0


Zobacz również

reklama

Komentarze (26)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Patrycja Ewa Patrycja Ewaranga16.01.2023 09:18

Czuję się zaszczycona, że mogłam czerpać wiedzę od Profesora za swoich licealnych czasów, kiedy jeszcze Profesor uczył w I LO w Tomaszowie Maz.

00


obiektywny ~obiektywny (Gość)24.04.2017 21:52

Gratulacje dla pana Kwiatkowskiego! Dziennikarz powinien wiedzieć,że tytuł profesora oświaty nie upoważnia do pisania prof. przed nazwiskiem. Profesor oświaty to stopień awansu zawodowego, tak jak np. nauczyciel dyplomowany. Myślę, że P. Kwiatkowski też by sobie nie życzył tego prof. przed nazwiskiem.

03


Leo ~Leo (Gość)24.04.2017 18:30

Piotrkowski Pipidów nie zna pojęcia prestiżowego i nobilitującego tytułu "profesor oświaty", nadawanego wybitnym nauczycielom przez Ministra Oświaty. Ot i cała tajemnica prymitywnych komentarzy.
Gratulacje dla Profesora Pawła Kwiatkowskiego!

20


kolega "podejrzanego" Pawła K. ~kolega "podejrzanego" Pawła K. (Gość)24.04.2017 18:21

Na marginesie dyskusji o tytule prof.,to chciałem zauważyć,że Paweł posiada tytuł honorowy prof. oświaty.To jest mega sukces (1 laureat i 3 finalistów). Ludzie ,czapki z głów!!! To jest wielki sukces piotrkowskiej oświaty. Czy Polak (czyt. piotrkowianin) musi być zawsze zawistnym człowiekiem, dołującym innych? Może tak pogratulować i cieszyć się z tak prestiżowego sukcesu ?

70


ares1 ~ares1 (Gość)24.04.2017 13:20

Gratuluję :)))

30


Absolwentka ~Absolwentka (Gość)23.04.2017 10:55

Olimpijczykiem nie jestem, ale dzięki Panu Profesorowi dostałam się na wymarzone studia. Cudowny nauczyciel z pasją. Czasami ogrom jego wiedzy i umiejętności przeraża zwykłych uczniów, ale prawda jest taka, że potrafi dobrze nauczyć. Moim zdaniem marnuje się na poziomie liceum i powinien pracować w jakieś prestiżowej uczelni.
Pozdrawiam cieplutko Pana profesora <3

91


gość ~gość (Gość)24.04.2017 09:22

Cudowny człowiek i niesamowity fachowiec. Miałem tą przyjemność być jego uczniem. Całe życie lubiłem matematykę, na studiach przedmioty matematyczny były jednymi z ważniejszych dla mnie. Nie obrażając jednak innych nauczycieli czy wykładowców których spotkałem na swojej drodze to p. Paweł Kwiatkowski zdecydowanie był tym któremu zawdzięczam najwięcej.
Olbrzymi szacunek i wielkie słowa uznania.

70


gość ~gość (Gość)24.04.2017 07:17

TAAAAAA.Dba tylko o konkursy,żeby się pokazać. Reszte ma w głębokim poważaniu.Wcale nie uczy.Córka u niego zdawała maturę.

58


Rzeczywiście... ~Rzeczywiście... (Gość)24.04.2017 08:27

najważniejszy w tym wywiadzie jest "prof." przed nazwiskiem. Widać, że logiki raczej nikt Was nie nauczył.

52


czytelnik ~czytelnik (Gość)23.04.2017 21:06

http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2013/02/kto-jest-jakim-profesorem.html?m=1 Skrót prof. przed nazwiskiem to tytuł naukowy.

13


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat