- Takie sposoby odstraszania ptactwa i tak nie są do końca skuteczne. Podam przykład Łodzi, gdzie w maju z taśmy odtwarzano głosy ptasich drapieżników i zastosowano amerykański żel, którym smarowano miejsca, gdzie gołębie najczęściej przesiadują. Taka była decyzja łódzkiego MPK. Co się okazało? Rezultat był taki, że gołębie nic sobie nie robiły, ani z wrzasków ich wrogów, ani z odstraszającej mikstury. Dalej przechadzają się po przystankach, siadają na ławkach, wiją gniazda i wysiadują jaja. Nie ukrywam, że trzeba zastosować jakieś drastyczniejsze metody, ale takie, które będą zgodne z przepisami prawa ochrony środowiska i muszą uzyskać zgodę Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska na odstępstwo od tej generalnej zasady chroniącej te ptaki - dodaje.
Komentarze 11
30.05.2010 14:53
Ci którzy chcą dokarmiać mogą to dalej czynić za zgodą właściciela nieruchomości na której zamierzają to czynić. Ja mam taką zgodę i dokarmiać będę. Najgorzej zimą. Te ptaki padną z głodu i zimna. Oburzony niehumanitarna i godzącą w krzywdę ludzi i ptaków postawą prezydenta Chojniaka i 20 radnych którzy tą uchwałę przegłosowali bez głosu sprzeciwu, ja i moja rodzina oraz znajomi nie pójdą na nich głosować w jesiennych wyborach samorządowych.
30.05.2010 14:32
Dobrze, że krowy nie latają, wtedy dopiero mielibyśmy co sprzątać. Nie zaprzeczam, że poruszany od 2008 r problem dziko żyjących gołębi w naszym mieście jest problemem nad którym należy się pochylić i poważnie zastanowić. Piotrkowscy rajcy podczas Sesji w dniu 26.05.2010 r. stosunkiem głosów 19 za, 0 przeciw i 1 wstrzymujący się,
przegłosowali zmiany w Regulaminie utrzymania czystości i porządku w mieście
bez szerokiej konsultacji społecznych z udziałem ekologów i ornitologów, wprowadzając zakaz dokarmiania dziko żyjących gołębi.
Dziennikarze z Dziennika Łódzkiego i tygodnika lokalnego 7 dni, od 2008 r usiłują rozpętać zimną wojnę pomiędzy przeciwnikami a zwolennikami dokarmiania dziko żyjących gołębi, robiąc z tego sensację, jakby za chwilę miało nastąpić trzęsienie ziemi albo zagrożenie narodowe. Metoda „na sokoła” i nękanie mieszkańców stuzłotowymi mandatami za dokarmianie gołębi miejskich, to półśrodki które tak naprawdę nie rozwiążą problemu.
Ja również dokarmiam, latem mniej a zimą bardziej. Zresztą każdy przyłapany na dokarmianiu, może powiedzieć, iż dokarmia wróble i kawki, a że do stołu przylatują gołębie to nie jego wina.
Metoda „na sokoła” jest nieskuteczna a co najwyżej na krótki okres czasu. Szastanie publicznym groszem to dla władz miasta czysta przyjemność (obszczymurek za kilkaset tysięcy złotych, projekt biblioteki za 1 mln zł której nie ma, i inne kontrowersyjne pomysły).
Podobne metody próbowano wcześniej stosować w innych aglomeracjach miejskich w Polsce i na całym świecie.
Gołębie albo przenoszą się na inne budynki albo po jakimś czasie powracają skąd zostały wypłoszone. Lęgów może być nawet 4-5 w roku. Gołębie miejskie, jeśli mają gdzie przebywać i mają pożywienie, to mogą mieć młode nawet przez cały rok, również w zimie z przerwą na pierzenie. Sięgając do genezy, gołębie miejskie to forma kosmopolityczna wywodząca się z gołębi skalnych, zamieszkująca większą część powierzchni Ziemi. Dziko żyjące, posiadają duże możliwości przystosowawcze do zmiennych warunków środowiska podobnie jak szczury, myszy, muchy itp. Skolonizowały miasta wykorzystując jako środowisko zastępujące im skalne ściany – najwyższe murowane kamienice. Te ptaki unikają zadrzewień. Ich średnia długość życia wynosi zaledwie 3 lata. Na tak krótki okres życia główny wpływ mają choroby, wypadki i ogólnie ciężkie warunki bytowania tj. głód, deszcz, śnieg i mróz. Ich domowi krewniacy czyli gołębie domowe dożywają nawet 20 lat.
Populacje gołębi miejskich są systematycznie zasilane przez uciekinierów z hodowli i z odbywających się na całym świecie tzw. lotów. Dlatego walka z nimi to przysłowiowa walka z wiatrakami. Należałoby najpierw całkowicie zabronić hodowli gołębi pocztowych i przeprowadzania lotów.
Pożywienie gołębi skalnych stanowią głównie nasiona, owoce a nawet jagody i żołędzie oraz drobne ślimaki. W miastach ich pożywienie o ile nie są dokarmiane stanowią głównie odpadki żywności. Dlatego chorują i tak krótko żyją. Gdy nie dokarmiałem przez 2-3 dni,
próbując jakby wymusić na nich szukania pożywienia, to zaczęły ginąć pod kołami samochodów szukając pożywienia na jezdni.
Moim zdaniem, tylko stosowanie preparatu o nazwie „Ovocontrol” który zakłóca rozwój płodu w gołębich jajach który jest stosowany skutecznie w USA ograniczy liczebność tych ptaków w miastach.
Preparaty antykoncepcyjne stosowano również bardzo skutecznie za granicą w walce z dziko żyjącymi królikami. Ich liczebność radykalnie się zmniejszyła i na chwilę obecną nie stwarzają już zagrożenia i problemu.
W Polsce gołębie skalne objęte są ścisłą ochroną gatunkową na podstawie par. 1 pkt. 1 lit. a) i par. 2 Rozporządzenia Ministra Środowiska z 28.09.2004 r w sprawie gatunków dziko żyjących objętych ochroną. (Dz.U. z 2004 r , Nr. 220, poz. 2237).
02.06.2009 10:16
do ekofaszyta:
Twój nick pasuje do ciebie jak ulał.
02.06.2009 09:59
Proponuje aby Pan Błażej pierwszy, tak dla przykładu, wysmarował sobie tym żelem d... Zobaczymy czy gołąb usiądzie.
Odczepcie się od ptaków !!!
02.06.2009 00:49
Ja to mówiąc szczerze s... na te gołębie bo rzadko tam chodzie.