Wywiad z Bogusławem Wołoszańskim

Tydzień Trybunalski Wtorek, 15 czerwca 20100
O filmie, historii i Piotrkowie z najsłynniejszym obecnie piotrkowianinem rozmawiała Agnieszka Warchulińska
fot. Agawafot. Agawa

Panie Bogusławie przyzna Pan, że aby spotkać się z najsłynniejszym obecnie piotrkowianinem, czyli Panem, to trzeba za tym piotrkowianinem trochę po Polsce pojeździć. Dzisiaj widzimy się przy okazji rekonstrukcji bitwy pod Mokrą aż w Boryszynie, prawie pod polsko- niemiecką granicą?

 

Bogusław Wołoszański: Tak, wiem co się kryje za Pani pytaniem. Rzeczywiście rzadko przyjeżdżam do Piotrkowa. Przyjeżdżam tylko na grób rodziców. Nic innego praktycznie mnie z Piotrkowem nie łączy. Staram się bywać jak najczęściej, ale praca, obowiązki, plany bardzo te możliwości ograniczają.

 

A jakie są w Pana pamięci wspomnienia z Piotrkowa?

 

Bogusław Wołoszański: Wspomnienia zupełnie innego miasta niż jest teraz. Co wcale nie znaczy, że to jest źle. Dlatego, że w czasach mojej młodości było to takie małe, senne miasto, którego rytm życia wyznaczał kościół Bernardynów, Stare Miasto piękne, ale bardzo zaniedbane, moje liceum im. Chrobrego, i to było takie miasto, które próbowano na siłę pobudzić do życia. Na siłę, dlatego że nagle powstała Fabryka Maszyn Górniczych, w mieście które miało zupełnie inne tradycje. Z kolei wspaniała Huta „Hortensja" tak jakby gdzieś w rogu ledwie dyszała. To był czasy lat 70, okres wielkiego rozmachu Gierka. Dzisiaj Piotrków jest już zupełnie innym miastem. Kiedy przyjeżdżam, przyznam się że się gubię w nowych osiedlach, nowych ulicach, poprzebijanych inaczej ulicach, ale zawsze kiedy przyjeżdżam wykonuję ten sam przejazd tymi dobrze znanymi ulicami, czyli ulicami Dąbrowskiego, za moich czasów nazywana przedwojenną nazwą ulicą Legionów, Słowackiego, potem właśnie koło kościoła Bernardynów i dalej ulicą, która jeszcze za czasów mojej młodości była ulicą Bieruta, notabene bardzo ładna ciekaw- jestem czy ktokolwiek jeszcze pamięta, gdzie była ulica Bieruta- i następnie przejeżdżam koło mojej dawnej szkoły, czyli liceum Chrobrego, a później już tylko dodaję gazu i jadę w stronę Warszawy.

 

Dziś ulica, a właściwie aleje Bieruta, to Aleja 3 maja. Na pańskiej stronie internetowej znalazłam Pana zdjęcie z młodości siedzącego na szczycie bunkra w Sulejowie. Czy to już wtedy, gdy jeszcze mieszkał Pan w Piotrkowie, zaczęła się ta pańska przygoda z historią?

 

Bogusław Wołoszański: W moim pokoleniu tak ta przygoda z historią się zaczynała. Dlatego, że ta wojna była jeszcze gorąca, jeszcze kiedy wychodziło się do lasu, to znalezienie niewypału było czymś wręcz oczywistym. Również w Sulejowie, tuż przy szosie, był taki bardzo piękny i unikatowy, mały niemiecki bunkier z wieżyczką z czołgu. To byłby fenomenalny zabytek dzisiaj. Zniknął, prawdopodobnie ktoś go wydłubał, tzn. mam taką nadzieję że ktoś go wydłubał z ziemi, a nie odcięto tą wieżyczkę czołgową i gdzieś przetopiono na złom.

 

Dzisiaj spotykamy się jak wspomniałam w Boryszynie przy okazji inscenizacji Bitwy pod Mokrą, słyszałam, że ta bitwa to Pana konik?

 

Bogusław Wołoszański: Tak, a to dlatego, że Bitwa pod Mokrą to bardzo piękna nasza historia, przez tyle lat, nawet ja w czasach mojej młodości słyszałem, że ta kawaleria to był symbol słabości Polski, że to był symbol zacofania. To nieprawda. Kawaleria była piękną formacją, bardzo walecznych, bitnych żołnierzy, świetnie wyszkolonych, i właśnie Bitwa pod Mokrą jest tego najlepszym dowodem. Ułani nasi nie szarżowali z szablami na czołgi. Wymyśliła to propaganda niemiecka, żeby ośmieszać Polaków. A potem co my Polacy zrobiliśmy? My to chętnie podjęliśmy. I tak właśnie obrażaliśmy tych naszych ułanów, że oni tak z szablami cieli lufy czołgów. Oglądała Pani film Andrzeja Wajdy „Lotna"? Tam jest właśnie taka scena jak to nasz ułan spina konia i wali szablą po lufie czołgu- totalna bzdura. Pod Mokrą Ci właśnie ułani wspierani przez pociąg pancerny zniszczyli 80 a może nawet 100 niemieckich czołgów i przez cały dzień zatrzymywali dywizję pancerną.

 

Pod koniec ubiegłego wieku ukazała się Pana najnowsza książka „Honor żołnierza 1939", czy prawdą jest, że dzisiejsza inscenizacja będzie filmowana na potrzeby kolejnego pańskiego programu, związanego z wojną obroną 1939 roku?

 

Bogusław Wołoszański: Jakby odwrotnie. Wykorzystuję to, co już nakręciłem dla Telewizji Polskiej. Zrobiliśmy takie wielkie widowisko, kiedy to jeszcze było możliwe, a to widowisko powstawało w 2004 roku, dzisiaj już Telewizja Polska takich pieniędzy nie ma, smutne ale prawdziwe, więc wtedy na poligonie w Wesołej odtwarzaliśmy Bitwę pod Mokrą, Telewizja udostępniła mi to widowisko, i fragmenty tego widowiska na dwóch ekranach telebimowych będą dzisiaj odtwarzane.

 

A propos rekonstruktorów- Pan jest osobą, która świetnie zna historię, ale czy zdarza się Panu, że przy takich inscenizacjach, na które przyjeżdżają młodzi ludzie, odtwórcy ról wojsk, pasjonaci, notabene wychowani na „Sensacjach XX wieku", i mówią w trakcie przygotowań „Nie, nie Panie Bogusławie ja wiem lepiej, to było tak, a to jeszcze zupełnie inaczej"?

 

Bogusław Wołoszański: No tak była Pani świadkiem właśnie takiej sytuacji (śmiech). Oczywiście są to ludzie tak bardzo zafascynowani historią, że ich wiedza jest bardzo głęboka, bardzo staranna, i nie daj Boże przy nich popełnić błąd, jak ja zrobiłem przed chwilą rozmawiając ze znakomitym fachowcem, znawcą broni pancernej Jackiem Chabrem, powiedziałem samochód pancerny Ursus, a on krzyknął „Nie Ursus, Ursus to był wzór 29 (wz.29), a to był wzór 34 (wz.34)!" I to jest wspaniałe. Zresztą proszę zauważyć jak ogromnie ruch rekonstruktorski się rozrósł, jak stał się bogaty. Kiedy kręciliśmy w 2004 roku widowisko nie było jeszcze w Polsce żadnego niemieckiego czołgu. Natomiast tutaj na polu w Boryszynie już są dwa niemieckie czołgi z 1939 roku, już jest samochód pancerny niemiecki z 1939 roku, teraz można zrobić wielki, wojenny film o naszych polskich losach z II wojny światowej.

 

Można odnieść wrażenie, że ta historia II RP i II wojny światowej jakby na nowo odżywa, jest na nowo odkrywana przez młode pokolenia, w ogóle bardzo dużo młodych ludzi się angażuje w tego typu inscenizacje...

 

Bogusław Wołoszański: Ogromnie wielu. Oni są ogromnie zaangażowani. Już są tysiące tych, którzy szyją sobie mundury, kupują repliki bądź oryginały broni, ćwiczą, doskonale znają regulaminy, są świetnie przygotowani do tej roli i jest to dla nich wielką frajdą i wielką zabawą. Ten ruch się rozwija i to jest takie aktywne poznawanie historii. Szkoda że nie idzie z tym w parze pokazywanie naszej historii, jak przyjąłem teraz z wielką radością, że wreszcie Pan Jerzy Hoffman kręci film o pięknej historii 1920 roku, ale tych filmów powinno powstawać znacznie więcej.

 

A propos Jerzego Hoffmana, film „Bitwa Warszawska 1920" będzie prawdopodobnie częściowo realizowany właśnie w Piotrkowie...

 

Bogusław Wołoszański: Nie dziwię się, dlatego że Piotrków jest to wspaniały plener filmowy. Ja kiedyś, bardzo dawno temu, składając ukłon mojemu rodzinnemu miastu nakręciłem w 1975 roku film „Piotr i Hortensja". Piotr, czyli ten legendarny założyciel Piotrkowa, a „Hortensja", czyli huta która wyznaczała erę przemysłową miasta. Znakomite uliczki, nadzwyczaj malownicze, proszę pamiętać ile filmów fabularnych w Piotrkowie powstało. Sądzę, że to jest taki skarb i dobrze byłoby gdyby władze Piotrkowa w pełni to doceniły przyciągając filmowców i ułatwiając im tę pracę, by w ten sposób sławiąc Piotrków w świecie.

 

Wróćmy jeszcze na chwilę do Pana najnowszej książki- wszyscy recenzenci piszą, że oto znów mamy wspaniały powrót słynnego stylu Wołoszańskiego, świetna znajomość faktów, a jak sam Bogusław Wołoszański określiłby czym jest ów „styl Wołoszańskiego"?

 

Bogusław Wołoszański: Nie przeszkadzanie historii. Dlatego, że historia i to, co staje się historią jest bardzo dramatyczne, pełne walki, przecież historia to jest właściwie walka, jeżeli historia dostrzega coś to znaczy, że dostrzega jakieś bardzo ważne wydarzenie. I należy tylko odtworzyć charakter tego wydarzenia. Nie wolno przeszkadzać tej historii i sprawiać, że staje się nudna, ze jej poznawanie męczy. Poznawanie historii jest fascynujące- takie jest moje hasło. I staram się pisać książki, robić filmy, czy widowiska telewizyjne tak, żeby oddawały charakter historii. I tylko tyle.

 

Ale przecież to Pan jako pierwszy znalazł przepis na to, jak przedstawić historię...

 

Bogusław Wołoszański: Oh nie, bardzo dziękuję. Ja po prostu zaproponowałem widzom bardzo dawno temu, bo program „Sensacje XX wieku" powstał w 1983 roku, inne widzenie historii. Nie chciałem oglądać klasycznych programów historycznych, gdzie w studiu trzech panów w garniturach, czwarty prowadzący, o czymś tam mówili, a gdy mówili za długo to się puszczało film, żeby tego widza do końca nie zanudzić. Zaproponowałem coś innego. Zaproponowałem odtworzenie tego dramatu historii, z filmów archiwalnych, zdjęć, narracji i wydaje mi się, że się udało, bo słyszę ciągle że „Sensacje XX wieku" stały się kultowym programem Telewizji Polskiej. I to jest bardzo miłe.

 

Gdy mówimy już o „Sensacjach XX wieku" to jak Pan się odniósł do Grupy Rafała Kmity, zwłaszcza Arka Lipnickiego (jak by nie było piotrkowianina), który podczas jednego z Kabaretonów na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu sparodiował Pana?

 

Bogusław Wołoszański: Widziałem już kilka takich parodii, jeśli są to sympatyczne parodie to podchodzę do tego z radością, z uśmiechem. Wydaje mi się, że jest to bardzo miłe. Gorzej, gdy pojawia się, a niestety ostatnie lata przynoszą nam taki żrący sposób życia, żeby dokopać, żeby dokuczyć, to wtedy jest to przykre, że coś takiego pojawiło się w naszym życiu, co nie powinno istnieć, ale istnieje. Trudno, trzeba się z tym pogodzić.

 

Kiedy odszedł Pan z Telewizji Polskiej napisał Pan książkę, słynną już dziś „Tajemnicę twierdzy szyfrów", czy ta książka powstawała z myślą o filmie?

 

Bogusław Wołoszański: Książka powstała przypadkowo. Dlatego, że przez zupełny przypadek dotarłem do zamku Czocha, kiedy zacząłem poznawać historię tego zamku, a znając wcześniej bardzo tajemniczą sprawę niemieckiej maszyny deszyfrującej, czyli łamiącej radzieckie szyfry, wtedy pomyślałem sobie „Na Boga! Przecież ta maszyna mogła być właśnie w Czosze", wiele śladów na to wskazuje. Ponieważ są to ślady, domniemania, są to hipotezy, napisałem książkę która jest takim gatunkiem bardzo popularnym na Zachodzie, w Polsce może mniej, czyli faction, to jest fakt i fikcja, połączenie tych dwóch słów, czyli fikcja oparta na fakcie. Tak powstała „Tajemnica twierdzy szyfrów". Książka okazała się dobrym materiałem, napisałem na jej podstawie scenariusz, film-serial 13 odcinkowy, a więc duży serial został uznany za sukces, Telewizja Polska zamówiła scenariusz kolejnej serii, ale niestety już nie przystąpiła di realizacji ponieważ zabrakło budżetu, natomiast serial został zakupiony przez telewizję węgierską, czeską, słowacką, szwedzką i japońską, a ostatnio nawet telewizja rosyjska chce ten serial kupić. Nie wiem czy już ta umowa przez naszą telewizję została zrealizowana.

 

Rzeczywiście serial był ogromnym sukcesem i cieszył się duża popularnością wśród widzów. Czy jako autor scenariusza miał Pan wpływ na obsadę aktorską?

 

Bogusław Wołoszański: Zdecydowałem się na bardzo trudna rolę producenta. Właściwie mogłem zrobić tak, że napisałem scenariusz, otrzepałem ręce, i więcej się tym nie zajmowałem. Reszta to już jest sprawa reżysera. Obawiałem się, że ten mój pomysł zostanie jakby wypaczony, w związku z czym postanowiłem być producentem. Ogromne wyzwanie dla człowieka, który nie ma takiego doświadczenia filmowego jak zrobienie 13 filmów. Jednak przyjąłem tą rolę, i ta rola się udała. Plan został wykonany, budżet nie został przekroczony, i oczywiście decydowałem o doborze obsady aktorskiej i wszystkich tych, którzy w tym filmie brali udział.

 

Gratuluję w takim razie świetnej intuicji. Chciałam jeszcze zapytać jak Pan, który swego czasu poszukiwał na oczach widzów słynnej Bursztynowej Komnaty, odnosi się do tych wszystkich rewelacji jakie ostatnio ukazują się na temat jej rzekomego odnalezienia? Czy prywatnie uważa Pan, że ona w ogóle przetrwała II wojnę światową?

 

Bogusław Wołoszański: Tak samo się odnoszę jak do rewelacji na temat śmierci generała Sikorskiego, gdzie równie zajadle walczą ci, którzy uważają, że był to zamach, jak i ci, którzy mówią- „Chwileczkę, dowody wskazują, że był to po prostu wypadek". Ja należę do tych drugich. Wtedy historia żyje. Jeżeli mówimy o Bursztynowej Komnacie i zaczynamy jej szukać, to fajnie, inni we Francji szukają św. Graala, i nagle na tej podstawie powstają książki, ludzie zaczynają się interesować historią, bardzo piękną i bardzo ciekawą historią, to właśnie sprawia, ze historia żyje i to jest najważniejsze.

 

Minęły trzy lata od chwili gdy wysunięto pod Pana adresem oskarżenia o współpracę z SB, czy emocje z tym związane są wciąż tak silne jak wtedy czy też już zupełnie inaczej Pan patrzy na tą sprawę? Czas pokazał, że publiczność wciąż żywi do Pana ogromną sympatię, że „marka Wołoszański" nie ucierpiała w tym sporze z Rzeczpospolitą...

 

Bogusław Wołoszański: Dobrze, że mi Pani zadaje to pytanie przed wyborami. To, co stało się wtedy było takim przejawem polityki nienawiści, jaka z chwilą wybrania PIS-u jako partii rządzącej i rządu PIS-u z Jarosławem Kaczyńskim na czele, opanowała Polskę. Było to dzielenie Polaków. My-Wy. ZOMO- Bohaterowie. Na każdym kroku. I nagle stało się coś takiego, że kiedy zginął profesor Geremek przed kościołem ustawiła się pikieta „Panie Boże dobrze, że go od nas zabrałeś". To jest tak sprzeczne z naszą kulturą, z naszą wiarą, że tylko nienawiść taka podsycana może to sprawić. Ja również padłem ofiarą tej nienawiści. Nadawałem się do tego żeby rozpętać wobec mnie nagonkę. Strasznie mnie to uderzyło. Strasznie to było dla mnie bolesne, ale okazało się, że ludzie nie dali się zwieść polityce nienawiści, że ten rząd został przepędzony, i cały czas spotykam się i spotykałem się wtedy z takimi wyrazami poparcia, solidarności. To znakomicie świadczy, że nie poddajemy się, ze ta nienawiść, że to jątrzenie, to dzielenie Polaków, to wykorzystywanie do tego aby ludzi zniesławiać, obrażać jednak stało się polityką mniejszości. I mam nadzieję że po tych wyborach również będzie polityką mniejszości, a jeszcze bardziej po następnych wyborach parlamentarnych. Nie możemy dopuszczać do tego, żeby w naszym narodzie jednak nienawiść się zagnieździła, żeby krzywdzić ludzi. Proszę spojrzeć jak wielu ludzi zostało skrzywdzonych, wyrzuconych z pracy, na podstawie zarzutów, z których ci którzy oskarżali potem się wycofywali. Ale niestety dochodzenie sprawiedliwości trwa bardzo długo, u mnie może jeszcze trwać rok, może dwa lata. Sądy w Polsce pracują bardzo powoli.

 

I na zakończenie, czy jeśli w Piotrkowie zdecydowalibyśmy się zorganizować podobna inscenizację, jaka ma miejsce tutaj w Boryszynie, przyjechałby Pan jako konsultant?

 

Bogusław Wołoszański: Jako konsultant nie, dlatego, że mam podstawową zasadę, ja muszę mieć wpływ i biorę odpowiedzialność od początku do końca.

 

W takim razie a jako reżyser i twórca?

 

Bogusław Wołoszański: Takim jak tutaj jestem. Dlatego, że to wszystko co sie tutaj dzieje, łącznie ze zlotem militarnym, jest moją odpowiedzialnością. Gmina Lubrze, która od 3 lat usiłowała mnie tutaj ściągnąć, wreszcie zgodziła się oddać wszystko w moje ręce, to jest owszem strasznie stresujące, jest bardzo trudne, ale na razie wszystko się znakomicie udaje, choć ciągle jeszcze jestem przed głównym egzaminem, czyli tą rekonstrukcją bitwy. Żałuję, że Piotrków nie ma takiego widowiska, takiego festiwalu, który staje się festiwalem europejskim, że Piotrków i te malownicze uliczki dookoła Rynku, nie stają się miejscem odtworzenia bardzo pięknej historii, z którą ja jestem osobiście związany, dlatego że mój ojciec służył jako dowódca plutonu przeciwpancernego w 25 pułku kawalerii, walczył pod Częstochową, tam jego pułk został rozwiązany, to wszystko jest bardzo znakomitą i piękną historią, którą warto się chwalić i robić wszystko, żeby ona stała się naszą współczesnością. Jeżeli może sobie na to pozwolić gmina Lubrza, to Piotrków, który nie tak dawno jeszcze był miastem wojewódzkim nie może?

 

Bardzo dziękuję za wywiad.

 

Bogusław Wołoszański: Ja również dziękuję.

 

 

 

 

 

 

POLECAMY


Zainteresował temat?

1

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat