- Powinien się ktoś tym zainteresować, dopilnować i ukarać osoby, które tak robią - powiedział starszy mężczyzna, który akurat przechodził obok jednego z takich napisów.
- To jest po prostu wandalizm! Przecież to nie wpływa korzystnie na wizerunek miasta - mówi inna osoba.
Wg Elżbiety Jarszak z Zespołu Rzecznika Prasowego Prezydenta Piotrkowa władze miasta nie mają kompetencji, aby w tej kwestii cokolwiek zmienić.
- Jeśli chodzi o budynki miejskie i te, które są w zarządzie TBS-u, to staramy się, aby takie napisy były zamalowywane. Jeżeli chodzi o budynki, które nie należą do nas, czyli np. PKP, czy nieruchomości lub garaże należące do prywatnych właścicieli bądź spółdzielni mieszkaniowych, to miasto w tej kwestii ma niewiele do powiedzenia, bo administratorem jest ktoś inny i to na nim spoczywa obowiązek usuwania takich napisów - wyjaśnia.
Ta "bezbronność" UM zaskakuje, tym bardziej, że wiele z tych napisów znajduje się w pobliżu głównych ulic w Piotrkowie (Słowackiego, Kostromska) i są bardzo widoczne. Uwłaczają mieszkańcom, a w oczach przyjezdnych miasto również traci na wizerunku.
Skoro Urząd Miasta nie może w tej sprawie interweniować, to wydawać by się mogło, że organami do tego predysponowanymi powinna być Policja i Straż Miejska. Powinna...
- Przepisy karne mówią wyraźnie, że odpowiedzialność ponosi ten kto umieszcza wulgarne napisy na budynkach, a nie właściciel posesji czy spółdzielni - powiedział Zbigniew Miśkiewicz zastępca komendanta piotrkowskiej Straży Miejskiej.
- Skontaktowaliśmy się z właścicielami posesji, na których widnieją takie napisy. Wielu z nich oświadczyło, że usunie te hasła. Spora jednak część zaznaczyła, że nie zrobi tego, ponieważ nie stać ich na odnowienie elewacji - przyznaje.
Problem tkwi jednak tak naprawdę w czym innym. Trzeba łapać sprawców, bowiem zdarza się, że jeśli te hasła są likwidowane, to w krótkim czasie pojawiają się ponownie. I tutaj jak się okazuje Straż Miejska liczy bardzo na reakcję samych mieszkańców.
- Było kilka przypadków, że udało się złapać sprawców na gorącym uczynku, ale to głównie dzięki pomocy mieszkańców, którzy do nas zadzwonili. Niestety strażnik czy policjant nie jest w stanie być w każdym miejscu - dodaje zastępca komendanta.
Warto w tym momencie wspomnieć, że w przypadku ustalenia tożsamości takiej osoby, grozi mu kara grzywny w kwocie 1,5 tys. złotych, która byłaby przeznaczana na usunięcie napisów z elewacji. Taki osobnik miałby również założoną sprawę w sądzie.
Wniosek nasuwa się więc tylko jeden, a w zasadzie dwa...Pozostaje liczyć tylko na to, że właściciele budynków zamalują wulgarne napisy, albo...wandale zaprzestaną szpecić owe budynki, co jednak wydaje się mało prawdopodobne.