Straż Miejska długo nie reaguje na telefony? Na mieście nie widać strażników patrolujących ulice? Dzwoniliście na 986, a dyżurny poinformował, że nie ma kto przyjechać na interwencję?
To przypadki, z którymi mieszkańcy Piotrkowa mogli się w ostatnim miesiącu spotkać aż nader często. Dlaczego tak się stało? Jak wyjaśnia komendant piotrkowskiej Straży decyzją wojewody łódzkiego strażnicy miejscy zostali podporządkowani policji.
Obecnie wygląda to tak, że praktycznie wszyscy strażnicy, którzy pełnią służbę patrolową, są oddelegowani do czynności związanych z kontrolą maseczek - bezradnie rozkłada ręce Jacek Hofman, komendant Straży Miejskiej w Piotrkowie, który nie ukrywa, że dla jednostki to duży problem. -
Przy skromnych siłach osobowych, jakimi dysponujemy, nie możemy realizować wszystkich swoich zadań. Zaangażowanie strażników do kontroli maseczek powoduje, że interwencje od mieszkańców nie mogą być załatwiane niezwłocznie. Trzeba trochę czasu, aby strażnicy takie czynności przeprowadzili.
Statystycznie każdego dnia do Straży Miejskiej wpływa kilkanaście lub kilkadziesiąt zgłoszeń, których - jak podkreśla komendant Hofman - funkcjonariusze nie są w stanie zweryfikować i zrealizować. Piotrków nie jest wyjątkiem, ponieważ rozporządzenie dotyczy straży w całym województwie. W miastach, w których liczba strażników jest większa, nie jest to aż tak odczuwalne. W Piotrkowie zasób osobowy pozwala na zorganizowanie jednego lub dwóch patroli strażników na jednej zmianie, od poniedziałku do piątku.
Taka sytuacja trawa od miesiąca i już wiadomo, że szybko się nie skończy.
Decyzją wojewody termin podporządkowania strażników policji został przedłużony do 9 lutego. Mając jednak na względzie sytuację epidemiczną, należy się liczyć z tym, że ten termin będzie jeszcze wielokrotnie przedłużany. Strażników na ulicach będzie na pewno mniej, a możliwości interwencji na zgłoszenia mieszkańców także się kurczą - podsumowuje Jacek Hofman.