Sąsiedztwo Elektrowni Bełchatów traktujemy jako rzecz normalną. Mało kto przejmuje się tym, że nad naszymi głowami, każdego dnia i w każdej sekundzie, szybują śmiercionośne związki rtęci, arsenu czy siarki.
Elektrownia Bełchatów:
- spala jedną tonę węgla na sekundę
- emituje więcej CO2 rocznie, niż są w stanie pochłonąć polskie lasy
- jej emisje równają się temu, co emituje do atmosfery 12 proc. wszystkich wulkanów na całym świecie
- rocznie emituje tyle samo CO2, co 6,5 miliona samochodów
- emituje ilość dwutlenku węgla równą wyprodukowaniu mięsa z 3 milionów krów
Historia Elektrowni i Kopalni Bełchatów rozpoczęła się w roku 1960, kiedy to w miejscowości Piaski odkryto duże złoża węgla brunatnego. Budowa ruszyła 15 lat później, a pierwszy prąd popłynął tuż przed Sylwestrem 1981.
Dzisiaj Elektrownia Bełchatów pokrywa 20% krajowego zapotrzebowania na prąd, stając się jednocześnie największą elektrownią węglową Europy i największą na świecie elektrownią opalaną węglem brunatnym. W Elektrowni i Kopalni pracuje łącznie ponad 8 tys. ludzi.
Elektrownia Bełchatów zyskała miano największego truciciela Europy. Według raportu „Europe;s Dark Cloud” Elektrownia Bełchatów to największy truciciel na kontynencie.
Według raportu, Elektrownia Bełchatów powoduje rocznie 630 chronicznych zapaleń oskrzeli, prawie 28 tys. ataków astmy, 1310 wizyt w szpitalu, prawie 360 tys. dni zwolnień lekarskich i odpowiada za 1300 zgonów.
W ostatnich latach emisje takich substancji jak ołów, chrom, arsen czy nikiel wzrosły niemal o 60%. Produkuje też rocznie 3 tony rtęci, a rtęć zaraz po plutonie, jest najbardziej toksycznym pierwiastkiem, który zagraża zdrowiu i życiu.
Już w momencie rozpoczęcia prac ziemnych pojawiły się olbrzymie problemy z zasobami wody w regionie, pewnego dnia wszystkie piotrkowskie studnie po prostu wyschły. Fakt ten był przez ówczesne władze ukrywany, a o negatywnych skutkach powstającej odkrywki nie wolno było mówić. Dzisiaj wolno mówić trochę więcej niż kiedyś, tym niemniej negatywne skutki funkcjonowania bełchatowskiego kompleksu energetycznego są nadal tematem przemilczanym. Częściowo można to rozumieć, bo zamknięcie największej polskiej elektrowni „z dnia na dzień” jest z oczywistych powodów niemożliwe. Jednak brak wyraźnych sygnałów o działaniach na rzecz ograniczania działalności największego europejskiego truciciela jest niepokojący i może świadczyć o ignorancji polskich władz.
Mieszkańcy Bełchatowa nie mają wielu powodów, by narzekać na swój los. Płace w kopalni i elektrowni zawsze należały do najwyższych w kraju, a miasto przez ostatnie dziesięciolecia przeżywało swój rozkwit.
Jednak mieszkańcy Piotrkowa mogą mieć powody, aby oczekiwać od sąsiadującego kompleksu energetycznego ograniczenia szkodliwej działalności. Mają też pełne moralne prawo do żądań rekompensowania części ponoszonych wydatków na ochronę zdrowia i leczenie - związane z zatruwaniem regionu przez elektrownię.
Zadziwiającym jest , że przez tyle lat mieszkańcy Piotrkowa nigdy nie domagali się respektowania swoich praw, a nieliczne prowadzone protesty proekologiczne dotyczyły kwestii, w porównaniu z zagrożeniem płynącym z Elektrowni Bełchatów, mało istotnych.
Rosnący poziom świadomości ekologicznej i tocząca się aktualnie ogólnokrajowa debata na temat energetyki opartej na spalaniu węgla pozwalają przypuszczać, że w końcu istniejący stan rzeczy ulegnie zmianie. Zaprzestania spalania węgla brunatnego do 2035 r. lub redukcji emisji CO2 do zera domaga się Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, w pozwie cywilnym wobec właściciela Elektrowni Bełchatów. Sprawa trafiła już do Sądu Okręgowego w Łodzi.