- Kontrole szamb w regionie
- Nowe inwestycje w obrębie Pilicy i Zalewu Sulejowskiego
- Wałęsające się psy w gminie Wolbórz: problem mieszkańców i wyzwanie dla samorządu
- Fundusze europejskie dla województwa łódzkiego
- Wojsko opanowało Bugaj
- Dzień babci w przedszkolu Kubuś Puchatek w Piotrkowie
- Tragedia w szpitalu w Piotrkowie. Pacjentka nie przeżyła, bo odmówiono jej pomocy w szpitalu? [aktualizacja]
- Piotrkowska policja zatrzymała dilera narkotyków
- Prezydent Piotrkowa przekazał wyjątkowy dar na licytację WOŚP
Dramat rodziny Patryka nadal trwa
Rodzice Patryka nie mają wątpliwości, że to celowe zabiegi szpitala, aby uniknąć odpowiedzialności. - Jak można nam coś takiego zarzucić, nie będąc nawet u nas nigdy w domu? - nie kryje oburzenia pan Krzysztof, mąż pani Sylwii. - A że zbyt rzadko odwiedzaliśmy Patryka? Jeździliśmy tak często, jak pozwalały nam na to finanse. Nie mamy samochodu, a bilet autobusowy kosztuje. Jesteśmy na zasiłku i najzwyczajniej nie było nas stać, żeby odwiedzać Patryka codziennie. Najpierw jeździliśmy co tydzień, potem co dwa. - Zostawiliśmy dziecko pod opieką lekarzy i pielęgniarek, nie przypuszczaliśmy, że może go tam spotkać taka krzywda - dodaje matka chłopca.
W domu rodzinnym Patryka nie przelewa się. Rodzina korzysta z pomocy MOPR. Młodzi rodzice, bez wykształcenia, którzy nie znają się na przepisach prawnych. Są zagubieni i nie wiedzą, jak dalej postępować. Ale chcą jak najlepiej dla Patryka. Nie chcą też, aby ta sprawa została wyciszona, a winni tej sytuacji nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. - Media nagłośniły sprawę, zrobił się szum, ale co dalej - zastanawia się pan Krzysztof. - Z dnia na dzień obserwujemy, jak lekarze mówią co innego. Teraz zostaliśmy pozostawieni samym sobie. - Najbardziej zdenerwowało mnie to, że jak byłem odebrać wynik, lekarze mówili zupełnie coś innego - nie kryje wzburzenia pan Krzysztof. - W dniu, kiedy nas o sprawie poinformowali, usłyszeliśmy jasno, że Patryk został zgwałcony. Teraz już pojawiają się głosy, że prawdopodobnie, może, że do końca nie wiadomo.
A. W.
Więcej w nr 39