- Myślę, że po przejściu tych 100 kilometrów doceniamy zupełnie inne rzeczy niż dotychczas - tak swoją motywację do startu w wyzwaniu Human Machine opisywał tuż przed startem pan Krzysztof. Jest on jedną z dwudziestu osób, która postanowiła zmierzyć się z koronnym dystansem tego wydarzenia.
Uczestnicy wystartowali punktualnie o godzinie 20:00. Marsz rozpoczął się na ulicy Słowackiego w rejonie parku św. Jana Pawła II. Piechurzy poszli w kierunku Starego Miasta. Przy klasztorze oo. Bernardynów skręcili w prawo w plac Kościuszki. Tam wykonali nawrót i skierowali się w ulicę Toruńską. W połowie tej ulicy zawodnicy znów zawrócili, po czym skręcili w ulicę Słowackiego.
Taka pętla ma kilometr. Śmiałkowie muszą więc pokonać ją aż 100 razy. Nie bez powodu tegoroczną, już trzecią edycję, Human Machine organizatorzy nazwali "The Cage"( ang. klatka).
O organizacji tej imprezy dowiedziałam się w ubiegłym roku. Niestety było już za późno na start. Z tego względu zdecydowałam się w tym roku spróbować. Zobaczymy, czy się uda. Tak na co dzień biegam. W ostatnim czasie mierzyłam się z pewną dolegliwością, więc nie mogłam trenować. Dziś będzie mój wielki come back - wskazywała przed startem pani Monika.
Na pokonanie 100 kilometrów zawodnicy mają 24 godziny. W tym czasie nie mogą zejść z trasy. Jeśli to zrobią, to kończą wyzwanie.
W niedzielny poranek do maszerujących już osób dołączą kolejne. O godzinie 8:00 rozpoczyna się bowiem marsz Human Machine na 50 kilometrów. Ci, którzy zdecydowali się na ten krótszy dystans, będą mieli na jego pokonanie dwanaście godzin.
Całe wyzwanie Human Machine kończy się w niedzielny wieczór. Wówczas zaplanowano after party na parkingu za amfiteatrem.
Zawodnicy ze sobą nie rywalizują. Nie liczy się czas, ani miejsce. Nie ma też nagród. Chodzi o to, aby dojść do mety.