Wspomniane skrzyżowanie od początku budziło i budzi emocje. Praktycznie trudno o tydzień, w którym nie doszłoby tam do kolizji lub poważniejszego wypadku.
Ostatnie wichury, które nawiedziły Piotrków na przełomie stycznia i lutego, naruszyły mocowania lamp sygnalizacji świetlnej. W efekcie doszło do sytuacji widocznej na zdjęciach, w której samochód jadący od ulicy Dmowskiego ma wyświetlany na swoim kierunku ruchu jednocześnie sygnał zielony i czerwony.
Zielone światło ? Można jechać? Odradzamy.
Gdy spojrzymy w górę, okazuje się, że mamy światło czerwone. Tak jak i na innych sygnalizatorach. Ale jeżeli ktoś zaufa temu jednemu, świecącemu na zielono?
Opisywany stan rzeczy trwa już od trzech miesięcy. Czy to możliwe? Jak najbardziej.
W naszym mieście panuje wśród specjalistów od ruchu drogowego powszechny pogląd, że wszystko działa doskonale. Jeżeli z jakichś powodów nie działa, to dzieje się to za sprawą kierowców, którzy nie potrafią jeździć. Są przecież do dyspozycji inne sygnalizatory, znaki na jezdni i znaki drogowe. Jeżeli gdzieś są problemy z większą ilością niebezpiecznych zdarzeń drogowych, to znaczy że kierowca jest niedouczony. Może i to prawda, ale w trosce o ludzkie życie i zdrowie warto chyba zrobić trochę więcej niż wymagają formalne przepisy i instrukcje.
Zdaniem wielu kierowców rozmieszczenie sygnalizatorów na tym skrzyżowaniu można by poprawić. Nawet jeżeli sygnalizatory nie są poobracane przez wiatr (te do “lewoskrętu” na kierunku Piotrków - Bełchatów), to i tak święcą nie do końca wiadomo, dla którego kierunku.
Tematem być może zajmie się szacowna komisja bezpieczeństwa ruchu drogowego. Dobrze byłoby, gdyby w tym przypadku nie stwierdziła, że wszystko jest w porządku i to kierowcy ponoszą wyłącznie winę za wszystkie przykre zdarzenia drogowe, które miały miejsce w przeszłości.