Wobec znanego dziennikarza zastosowano jednak środki zapobiegawcze. Musi wpłacić 15 tysięcy złotych poręczenia majątkowego, ma też dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
- Jestem z tej szkoły, która nie komentuje wyroków sądu, w związku z czym nigdy tego nie robiłem. O odniesienie się do tego co postanowił sąd poproszę mecenasów. W tej sytuacji chcę powiedzieć jedno. Bardzo wszystkich przepraszam, wszystkich tych którzy we mnie wierzyli, wszystkich tych którzy mi ufali. To są dla mnie bardzo trudne dni, mam pełną świadomość tego, że to co się wydarzyło jest karygodne, ani przez moment nie zaprzeczałem faktom, które zgromadziła policja i prokuratura. Pozostaje mi przeprosić moich widzów, internautów i czytelników, przede wszystkim chciałbym przeprosić moich najbliższych, bo zostali narażeni na zniesławienie i cierpienia, na które z pewnością nie zasłużyli.
O komentarz poprosiliśmy również Mikołaja Zacharskiego, adwokata oskarżonego. - Sąd Rejonowy nie zdecydował się na zastosowanie tymczasowego aresztowania. Trzeba pamiętać, że prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu znacznie różni się od sprowadzania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Według sądu nie ma dużego prawdopodobieństwa popełnienia tego cięższego przestępstwa. I to na to obrona wskazywała od samego początku.
Przypomnijmy, że w piątek, na remontowanym odcinku DK1 kierujący pojazdem Kamil Durczok strącał pachołki rozdzielające jezdnie. Jeden z nich uderzył w auto innego uczestnika ruchu drogowego. Badania alkomatem wykazały, że dziennikarz miał 2.6 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyźnie postawiono zarzuty kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Kamil Durczok będzie odpowiadał z wolnej stopy. Najbliższe posiedzenie w tej sprawie odbędzie się za około pół roku. Dziennikarzowi grozi 12 lat więzienia.
POSŁUCHAJ CO DO POWIEDZENIA MIAŁ KAMIL DURCZOK