Ernest Staniaszek nie zapomina o Piotrkowie

Niedziela, 08 grudnia 20134
Bilety rozeszły się w trzy godziny po rozpoczęciu sprzedaży, a lokal wypełniony był po brzegi. Ernest Staniaszek, finalista 3. edycji programu The Voice of Poland, zagrał koncert w rodzinnym mieście, w klubokawiarni Ormianin Alter Ego.
fot. P. Kwiatkowskifot. P. Kwiatkowski

Ernest Staniaszek wraz z Wojtkiem Baranowskim i Igorem Ćwiekiem zaprezentowali utwory znane z programu The Voice of Poland, autorskie piosenki zespołu Amnezja oraz covery polskich i zagranicznych artystów. Na scenie mogliśmy również zobaczyć drugą uczestniczkę programu, pochodzącą z naszego miasta, Agatę Michalską. Tłumnie zgromadzona publiczność oklaskiwała muzyków.

 

Po koncercie, mimo zmęczenia, Ernest chętnie odpowiedział na kilka pytań:

 

Niewiele brakowało, a byłbyś pierwszym głosem w Polsce. Minimalna przewaga na korzyść Mateusza Ziółki.

Dokładnie, ale trzeba wziąć pod uwagę jedną, dość istotną rzecz i zadać sobie pytanie czy taki program wygrywa osoba, która zostaje pierwszym głosem, czy osoba, która patrzy na to wszystko bardziej przyszłościowo. Ja właśnie tak na to patrzę i nie czuje się przegranym. Każdy z nas: Jagoda, Arek, Mateusz czy ja, możemy jak najbardziej czuć się wygranymi, ponieważ popularność jaką daje ten program i to, że ludzie przychodzą na nasze koncerty, to największa nagroda.

 

Przede wszystkim spełniłeś jedno z największych swoich marzeń, pokazałeś się całej Polsce.

 Długo walczyłem o to, od 10 lat, kiedy powstała Amnezja i wszystkie inne projekty, takie jak Ulitma, Eleanor Krieger. Zresztą sam wiesz, bo grałeś ze mną w Ultimie. To piękna przygoda. Przez cały czas o tym marzyłem i akurat ten program mi w tym pomógł. Bardzo się z tego cieszę.

 

Co zaważyło na tym, że postanowiłeś wziąć udział w castingu do programu The Voice of Poland?

Przede wszystkich chęć wypróbowania swoich sił, a także namowa ze strony mojej dziewczyny Ani. To ona tak naprawdę „wypchnęła” mnie z domu, żebym poszedł na ten casting. Tak to mniej więcej wyglądało. To dzięki niej jestem w tym miejscu, w którym obecnie się znajduję.

 

Marek Piekarczyk powiedział, że od samego początku poczuł z Tobą niezwykłą więź, niczym z synem. Jak wyglądały Wasze relacje podczas całej edycji programu?

Ja też poczułem się jak ten syn, o którym mówił Marek. To było niesamowite poznać legendę polskiego hard rocka i metalu. Marek jest fantastycznym człowiekiem, który daje siłę i motywację do pracy każdego dnia, ale jednocześnie jest wymagający i surowy. Bardzo się rozwinąłem dzięki Markowi, ale też oczywiście dzięki radom innych trenerów. Na pewno przez długi czas będę wspominał ten program bardzo miło. Można czekać także na wspólne koncerty. Sylwester zapowiada się bardzo fajnie, ponieważ znów będę miał okazję stanąć z Markiem na jednej scenie i zaśpiewać wspólnie kawałek. Także zachęcam wszystkich do oglądania!

 

Rozumiem, że utrzymujesz kontakt ze swoim trenerem i możesz liczyć na jego pomoc?

Tak, to niesamowite, ponieważ więź, która nawiązała się podczas programu, jest cały czas. Dzwonimy do siebie, Marek pyta co u mnie, stara mi się pomóc również w czasie po programowym. To coś wspaniałego z jego strony.

 

Czy zastanawiałeś się, jak to wszystko by się potoczyło, gdybyś był pod opieką innego trenera?

Nie, nie zastanawiałem się nad tym. Idąc do tego programu najbardziej zależało mi na tym, aby to Marek się odwrócił, abym mógł z nim współpracować i poznać go jednocześnie, i to się udało. Myślę, że z chłopakami byśmy znaleźli wspólny język i kontakt, jeżeli chodzi o pracę. Nie wiem jak z żeńską częścią. Edyta i Marysia są niesamowitymi osobami o wspaniałych głosach i zdolnościach muzycznych, ale dla mnie najważniejsza była współpraca z Markiem.

 

Taki program to wspaniały telewizyjny show, ale jednak także rywalizacja. Czy tak to odczuwaliście?

Według mnie nie i właśnie chyba też nas to uratowało w pewnym sensie. To był bardzo zdrowy układ. Wszyscy wychodzili na scenę i starali się dać z siebie jak najwięcej. Na scenie „biliśmy się”, ale poza nią jesteśmy kumplami, przyjaciółmi i liczę na to, że te przyjaźnie przetrwają bardzo długi czas. Program może tak wygląda, ale na zapleczu jest bardzo fajna atmosfera.

 

Uważasz, że udział w programie coś zmienił w Twoim życiu lub może dopiero zmieni?

Po dzisiejszym koncercie można zaobserwować co się wydarzyło. Pełna sala ludzi, bilety sprzedane w kilka godzin, a plakaty dopiero się pojawiały. To jest największy wyznacznik co daje taki program.

 

Jakie plany na najbliższy czas? Chwila oddechu czy jednak ciężka praca?

Miałem nadzieję, że jak skończy się program to będę miał chwilę, żeby odpocząć od stresu, który towarzyszył non stop podczas programu. Aczkolwiek nie mogę sobie na to pozwolić w tym momencie. Biorę się ostro do roboty, pracujemy właśnie nad płytą, negocjujemy warunki kontraktu, także ta praca jest bardzo absorbująca.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

PK

 


Zainteresował temat?

21

3


Zobacz również

reklama

Komentarze (4)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

WojciechB ~WojciechB (Gość)29.01.2014 18:34

"zPT" napisał(a):

Żołądek ten sam tyle że niestety mózgi piotrkowskich małych, żałosnych i zazdrosnych polaczków są dalej takie same.

21


litchibea ~litchibea (Gość)11.12.2013 21:04

oj,oj, złośliwości, bo brak głosu, bo brak weny twórczej, czy taki Polski brak czegokolwiek żeby dowalić, pozdrawiam serdecznie chłopków, którzy nie mogą się zmierzyć z......

01


zPT ~zPT (Gość)10.12.2013 01:40

a bileciki coś podrożały na kolegi występy... no tak,żołądek już inny przeca :P

10


luzik ~luzik (Gość)09.12.2013 21:30

Cytuję:
Niewiele brakowało, a byłbyś pierwszym głosem w Polsce.


Jezu, czyżby taka Górniaczka, Kayah albo - nie przymierzająć - Rodowiczka, już umarły? To o takie pierwszeństwo chodziło w tym konkursie?
Facet ma rzeczywiście kawał głosu, ale żeby zaistnieć na poważnie, a nie tylko jako śpiewak do kotleta albo dyskotekowy wyjec, potrzeba nie tylko mocnego głosu, ale przede wszystkim , dobrego własnego repertuaru.
Mam nadzieję, że niezależnie od tych wszystkich śmiesznych "mocarstwowych" zachwytów lokalnych "patryjotów" prawdziwa kariera za jakiś czas stanie się udziałem Ernesta Staniaszka !!!

10


reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat