Piotrkowscy policjanci zatrzymali mężczyznę podejrzanego o zabójstwo ojca. Grozi mu dożywocie.
35-latek został tymczasowo aresztowany na najbliższe trzy miesiące jako podejrzany o usiłowanie zabójstwa swojego sąsiada. Mężczyzna nożem kuchennym zadał swojej ofierze cios w klatkę piersiową. Pokrzywdzony żyje, w ciężkim stanie przebywa w szpitalu. Podejrzanemu grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Czy w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego doszło do zabójstwa? Sprawdzają to policjanci i prokuratorzy. Do aresztu trafił już prawdopodobny sprawca przestępstwa. Do zdarzenia doszło w niedzielę (26 października) nad ranem.
W czwartek 22 maja tymczasowo aresztowany został sprawca zabójstwa z 2008 roku.
Zamieniając w lutym 1990 roku karę śmierci na karę 25 lat pozbawienia wolności dla Mariusza Trynkiewicza Sąd Najwyższy nie zastosował rewizji wyroku, jedynie uczynił zadość postanowieniem ustawy o amnestii, którą uchwalił w grudniu poprzedniego roku ówczesny Sejm kontraktowy. – (…) każdy myślał, że w ciągu tych 25 lat to on (Trynkiewicz – przyp. aut.) zdechnie w tym więzieniu… - powie po latach, w styczniu 2014 roku Stefan Niesiołowski, jeden z tych, którzy przegłosowali w 1989 roku ustawę amnestyjną, pytany o to dlaczego wtedy nie wprowadzono do polskiego prawa zapisu o dożywotnim pozbawieniu wolności…
Sąd Rejonowy w Piotrkowie, orzekając w sprawie Mariusza Trynkiewicza karę śmierci, nie znalazł okoliczności łagodzących i działania byłego nauczyciela wf-u, które doprowadziły do zabójstwa czterech nastoletnich chłopców, potraktował jako najwyższe zagrożenie bezpieczeństwa publicznego. - Nikt nie ma powodu zaspakajania swojego popędu kosztem innych, a zwłaszcza niewinnych dzieci – mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Marian Baliński. – (…) Sąd doszedł do wniosku, że u Mariusza Trynkiewicza dominuje w działaniu czynnik zła. (…) Mariusz Trynkiewicz działał w sposób konsekwentny i przemyślany. (…) Dlatego sąd jest zmuszony sięgnąć po karę najwyższą. Skład sędziowski uznał również, iż dokonana przez Trynkiewicza zbrodnia była mordem z lubieżności bez żadnej satanistycznej otoczki.
Proces Mariusza Trynkiewicza toczył się w Piotrkowie przed Sądem Rejonowym od 12 do 29 września 1989 roku. Było to, jak określił przewodniczący składu sędziowskiego, Marian Baliński, wydarzenie bez precedensu w dziejach, zarówno polskiego sądownictwa, jak i kryminalistyki. Akt oskarżenia liczył ponad 50 stron, akta sprawy ponad 900. Łącznie przesłuchano 38 świadków, powołano 11 biegłych. Dwa niezależne zespoły ekspertów z zakresu psychiatrii i seksuologii, łódzki i warszawski, uznały Trynkiewicza za poczytalnego w chwili dokonywania morderstw. Niestety w trakcie procesu nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytania czy rzeczywiście, jak utrzymywał oskarżony, działał sam, czy nie mając prawa jazdy mógł samodzielnie przewieźć nocą ciała chłopców do lasu samochodem ojca oraz skąd wzięły się ślady świeżej krwi w piwnicy oskarżonego, skoro ofiary wykrwawiły się w jego mieszkaniu…
13-letniego Wojciecha udusił, a 12-letniemu Krzysztofowi i Arturowi oraz 11-letniemu Tomkowi zadał po kilka ran nożem. Ciało pierwszego z wymienionych ukrył w leśnym dole, pozostałych trzech próbował spalić. W trakcie przesłuchania Mariusz Trynkiewicz powiedział: - Nie miałem wobec chłopców złych zamiarów. Słowa te powtórzył na procesie…
Mariusz Trynkiewicz. Jak to się zaczęło?
Gdyby żyli, dziś mieliby kolejno po 39, 38 i 37 lat, prawdopodobnie własne rodziny, dzieci… Gdyby żyli… Wojtka jego matka widziała po raz ostatni 4 lipca 1988 roku, Krzysztofa, Artura i Tomka rodzice zobaczyli po raz ostatni, kilka tygodni później, 29 lipca 1988 roku…