Proces, czyli twarzą w twarz z czterokrotnym zabójcą

Tydzień Trybunalski Niedziela, 02 lutego 20140
Proces Mariusza Trynkiewicza toczył się w Piotrkowie przed Sądem Rejonowym od 12 do 29 września 1989 roku. Było to, jak określił przewodniczący składu sędziowskiego, Marian Baliński, wydarzenie bez precedensu w dziejach, zarówno polskiego sądownictwa, jak i kryminalistyki. Akt oskarżenia liczył ponad 50 stron, akta sprawy ponad 900. Łącznie przesłuchano 38 świadków, powołano 11 biegłych. Dwa niezależne zespoły ekspertów z zakresu psychiatrii i seksuologii, łódzki i warszawski, uznały Trynkiewicza za poczytalnego w chwili dokonywania morderstw. Niestety w trakcie procesu nie udało się znaleźć odpowiedzi na pytania czy rzeczywiście, jak utrzymywał oskarżony, działał sam, czy nie mając prawa jazdy mógł samodzielnie przewieźć nocą ciała chłopców do lasu samochodem ojca oraz skąd wzięły się ślady świeżej krwi w piwnicy oskarżonego, skoro ofiary wykrwawiły się w jego mieszkaniu…
Proces, czyli twarzą w twarz z czterokrotnym zabójcą

Akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Trynkiewiczowi wpłynął do piotrkowskiego Sądu Wojewódzkiego 1 czerwca 1989 roku. Z uwagi na ogromne zainteresowanie sprawą opinii publicznej rozważana była sugestia prezesa Sądu Wojewódzkiego Henryka Wojciechowskiego, by proces przeprowadzić w gmachu tegoż sądu przy ulicy Słowackiego 5, w słynnej sali Macocha. Ostatecznie władze wojewódzkie wydały decyzję, iż cały proces odbędzie się w budynku Sądu Rejonowego, mieszczącego się w owym czasie przy ul. Stronczyńskiego. Decyzję tę podjęto, prawdopodobnie, kierując się kwestiami bezpieczeństwa, w tym koniecznością uniknięcia linczu na oskarżonym. Największa sala Sądu Rejonowego, znajdująca się w suterynach gmachu, mogła pomieścić maksymalnie kilkadziesiąt osób, co też znacznie niwelowało niebezpieczeństwo wymknięcia się sytuacji spod kontroli milicji.


Datę pierwszej rozprawy ustalono na 12 września 1989 roku, na godzinę 10:00. W składzie sędziowskim zasiedli: Marian Baliński – sędzia Sądu Wojewódzkiego jako przewodniczący oraz sędzia Andrzej Szaweł i ławnicy: Jerzy Osiński, Seweryn Dryja i Jan Bożenek. Ławnikiem rezerwowym został Stanisław Malec. Oskarżała zastępca Prokuratora Rejonowego, prokurator Małgorzata Ronc. Akt oskarżenia liczył 58 stron maszynopisu, zaś same akta sprawy 5 tomów. W roli ekspertów wystąpiło 11 wybitnych w owym czasie specjalistów w swych dziedzinach: seksuolog – doc. dr nauk med. Zbigniew Lew Starowicz, psycholodzy – mgr Eliza Gadoś i mgr Zofia Kowalska-Harmata, psychiatrzy z Łodzi – prof. dr nauk med. Andrzej Bukowczyk i dr nauk med. Jadwiga Szymczewska, a z Warszawy – lekarze: Józef Mielczarek, Wanda Poniatowska-Nawrocka, Marek Kleniecki i Krystyna Mołojec. W roli świadków przesłuchano łącznie 38 osób. Odbyło się osiem rozpraw. Pełnomocnikiem oskarżycieli posiłkowych (rodziców zamordowanych chłopców) był Ryszard Łojewski. Mariusza Trynkiewicza bronił z urzędu adwokat Janusz Bilski.

DZIEŃ PIERWSZY – 12 września 1989
Pierwszego dnia procesu tłumy piotrkowian oblegały gmach sądu ze wszystkich stron. Uzbrojony w kije, pałki i kamienie tłum najbardziej napierał na budynek od ulicy Rycerskiej,  od strony tylnego wejścia, którym jak sądzono miał być wprowadzony do sądu Mariusz Trynkiewicz. Zgromadzeni domagali się wydania mordercy i rozprawienia się z nim na miejscu. W stan gotowości postawiono znaczne siły milicji. Na salę rozpraw mogli wejść, nie licząc oskarżonego, składu sędziowskiego i przedstawicieli prokuratury, tylko ci, którzy posiadali specjalne karty wstępu. Byli to głównie bliżsi i dalsi członkowie rodzin zamordowanych, oskarżyciele posiłkowi, powołani biegli, aspiranci sądowi, dziennikarze. Ostatecznie „szatana z Piotrkowa”, jak określiły Trynkiewicza ogólnopolskie media i opinia publiczna, do gmachu sądu wprowadzono głównym wejściem, przed którym gotowy do samosądu tłum był znacznie mniejszy. Po zakończeniu kwestii formalnych sędziowie zajęli się rozpatrzeniem wniosku oskarżonego o wyłączenie w całości jawności rozprawy. Wniosek obrońca oskarżonego motywował tym, że jego klient nie chce by jego proces był niepotrzebnym widowiskiem publicznym, ponadto twierdził, że czuje się jak osaczony w klatce. Sprzeciw wyraża prokurator oraz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Po krótkiej naradzie sąd odrzuca wniosek i wyłącza z jawności tylko piąty punkt aktu oskarżenia, mianowicie czyn lubieżny w stosunku do nieletniego. Następnie miało miejsce odczytanie personaliów i pytania do oskarżonego. Kolejny punkt rozprawy stanowiło przedstawienie aktu oskarżenia przez prokurator Małgorzatę Ronc. Oskarżała ona Trynkiewicza z artykułu 148, § 1, o cztery zbrodnie zabójstwa, za każdą z których groziło byłemu nauczycielowi od 8 lat pozbawienia wolności do kary śmierci włącznie. Sam Trynkiewicz z uwagi na niewyłączenie z jawności całości rozprawy odmówił składania wyjaśnień, niemniej przyznał się do stawianych mu zarzutów. Jeden z oskarżycieli posiłkowych, Stanisław Kaczmarek, ojciec zamordowanego Krzysztofa, zarzucił tego dnia Mariuszowi Trynkiewiczowi przynależność do sekty satanistycznej. Oskarżony zaprzeczył. Zaprzeczył również jakoby miał świadomość tego, że tatuaż – odwrócony miecz z koroną i literą S, jaki kazał sobie wykonać na ramieniu podczas pobytu na Oddziale Psychiatrycznym w Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów, był symbolem zemsty dokonanej. Po odczytaniu dalej części protokołów z zeznań oskarżonego, złożonych przez niego w toku śledztwa, przewodniczący składu sędziowskiego ogłosił przerwę. Trynkiewicz, w kajdankach był wyprowadzany z sali, gdy w tym czasie matka jednej z ofiar rzuciła w niego butelką po mleku. Ta trafiła oskarżonego w plecy, jednak nie uległa stłuczeniu. Ten incydent stał się dla Trynkiewicza pretekstem do złożenia przez jego obrońcę wniosku o przerwanie rozprawy. Sąd jednak po raz kolejny nie przystał na wniosek oskarżonego i wznowił rozprawę. Trynkiewicz stanowczo odmówił dalszego składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania prokuratora. Przedstawiano kolejne zeznania, w tym także niepełnoletniego, w stosunku do którego oskarżony dopuścił się czynu lubieżnego. Na czas ich odczytywania sąd wyłączył jawność rozprawy. Pierwszy dzień procesu zakończył się o godzinie 17:00.    

DZIEŃ DRUGI – 18 września 1989
Tego dnia przed piotrkowskim Sądem Rejonowym stanęło 11 świadków. Zeznawać miało 13, nie stawiło się dwóch, w tym matka oskarżonego – Urszula Trynkiewicz. W piśmie skierowanym do sądu prosiła, by z uwagi na najbliższe pokrewieństwo z oskarżonym, zwolnić ją ze składania zeznań. Przypomniała, że na temat syna obszernie wypowiedziała się podczas śledztwa, jak i w trakcie postępowania przygotowawczego. Dodatkowo możliwość nieuczestniczenia w rozprawie argumentowała stanem zdrowia oraz obawami o własne bezpieczeństwo. W dniu następnym sąd odrzucił jej prośbę. 18 września przed sądem zeznawali m.in. Edward Ślęzak, który odnalazł zwłoki trzech chłopców, i który poskarżył się na niedozwolone metody śledcze, jakie wobec niego zastosowali funkcjonariusze z wydziału kryminalno-dochodzeniowego. Zeznawał również Wiesław Parasiński, rzekomy wykonawca tatuażu Trynkiewicza. Stanisław Kaczmarek ponownie podnosi kwestię przynależności oskarżonego do sekty. Mariusz Trynkiewicz wyraźnie zaprzeczył: - Jestem jedynym zabójcą, działałem sam, bez żadnych wspólników.  (…) Powtarzam raz jeszcze: nie należałem i nie należę do sekty satanistów.  
Złożone podczas śledztwa zeznania potwierdzają tego dnia jeszcze przed sądem rodzice zamordowanych.

DZIEŃ TRZECI – 19 września 1989
Podczas trzeciego dnia procesu przeciwko Mariuszowi Trynkiewiczowi przed piotrkowskim sądem zeznawała matka oskarżonego. Mówiła o jego dzieciństwie, wieku dojrzałym, o kompleksie jedynaka i kłopotach ze zdrowiem. O neurastenii, na którą cierpiał, i o przypadkach schizofrenii w rodzinie ze strony męża. Stwierdziła również, iż nie wierzy, by jej syn był sprawcą, by działał w pojedynkę. Na sali rozpraw pojawili się także sąsiedzi Mariusza Trynkiewicza z bloku przy ul. Działkowej 8. Łącznie 6 osób. Mówili o krzyku, pojedynczym wołaniu o pomoc, które usłyszeli 29 lipca 1988 roku między 17:00 a 18:00, dochodzącym gdzieś z bloku, na który nie zareagowali, bo jak przyznali potraktowali go jak scenę jakiejś małżeńskiej scysji.  

DZIEŃ CZWARTY – 20 września 1989
Tego dnia swoje opinie na temat zabójstw dokonanych przez oskarżonego zaprezentowali biegli z zakresu medycyny sądowej, głównie patolodzy, którzy przeprowadzili sekcję ciał zamordowanych chłopców – płk. doc. dr medycyny Edmund Orszański oraz ppłk. dr medycyny  Andrzej Agaciak, obaj z WAM w Łodzi. Pierwszy z wymienionych oświadczył, że w przypadku zbrodni z 29 lipca 1988 roku wszystkie rany powstały za życia chłopców, ciosy zostały zadane w różne części ciała i biegły one w różnych kierunkach, miały też różne głębokości oraz, że istniała szansa na uratowanie chłopcom życia, bowiem większość obrażeń nie była na tyle głęboka, by spowodować natychmiastową śmierć. Ofiary żyły jeszcze przez kilkanaście minut po zadaniu im ostatnich ciosów. Chłopcy zmarli w wyniku wykrwawienia. Każdy z nich stracił około ¾ litra krwi.   

DZIEŃ PIĄTY – 25 września 1989
W tym dniu sąd przesłuchiwał nowych świadków powołanych na wniosek zarówno oskarżenia, jak i obrony. Zeznawali m.in. znajomi Mariusza Trynkiewicza ze studiów w piotrkowskim oddziale WSP (dziś: Uniwersytet im. Jana Kochanowskiego) i pracy w Szkole Podstawowej nr 11, bliski kolega, osoby znające oskarżonego z jego społecznej pracy w Lidze Obrony Kraju. Wszyscy oni zapamiętali Trynkiewicza jako człowieka spokojnego, choć skrytego w sobie i zawsze osamotnionego. Jeden ze świadków określił go wręcz, jako człowieka „cichego, który nie wadził nikomu”. Wszyscy zeznający mówili o wielkim zaskoczeniu, z jakim przyjęli wiadomość o jego przerażających zbrodniach. Wiele informacji na temat osobowości i sposobu bycia wniosła do procesu koleżanka oskarżonego ze studiów, z którą utrzymywał bliższe kontakty. Dziewczyna ta stwierdziła, iż z tej przyjaźni mogło się zrodzić uczucie, a być może i małżeństwo, gdyby tylko oskarżony na to pozwolił. 


We wszystkich zeznaniach przewijała się informacja o tym, że Trynkiewicz bardzo lubił młodzież, zwłaszcza chłopców i szukał różnych możliwości zbliżenia się do nastolatków. Mówił o tym także jeden z uczniów oskarżonego, jednak zbytnia zażyłość z nauczycielem wzbudziła niepokój rodziców chłopca, którzy ostatecznie zabronili mu odwiedzać nauczyciela w jego mieszkaniu.  

DZIEŃ SZÓSTY – 26 września 1989
Ten dzień procesu Mariusza Trynkiewicza upłynął pod znakiem wielogodzinnego i wyczerpującego wykładu z zakresu psychiatrii i seksuologii, który wygłosili biegli z tych dziedzin, podczas wygłaszania opinii lekarskich na temat oskarżonego i dokonanych przez niego czynów. Na podstawie przeprowadzonych badań i obserwacji, orzekli oni, że Mariusz Trynkiewicz wykazuje głębokie zaburzenia osobowości z nieprawidłową identyfikacją psychoseksualną. Rozpoznali u niego orientację biseksualną z cechami pedofilii, a dokonane przezeń zabójstwa uznali jako prawdopodobny mord z lubieżności. Jednocześnie ocenili, że zasłanianie się przez oskarżonego niepamięcią, co do najbardziej drastycznych momentów morderstw, stanowi jego postawę obronną. – Nie znajdujemy podstaw do przyjęcia, by w odniesieniu do czynów, o które jest podejrzany – miał on zniesioną lub w stopniu znacznym ograniczoną zdolność rozpoznawania znaczenia czynów i zdolność kierowania swoim postępowaniem. Co ciekawe, takie stanowiska przedstawiły dwa, pracujące niezależnie zespoły eksperckie z Łodzi i z Warszawy. Ponadto biegli wskazali również na negatywne rokowania, co do leczenia pedofilskich skłonności oskarżonego. Zacytowali nawet oni w tej kwestii samą reakcję Trynkiewicza, który na pytanie czy po ewentualnym wyjściu na wolność zwabiałby do siebie chłopców. Jego odpowiedź brzmiała: - Tak, na pewno tak. Biegli wskazali również na wysoki poziom inteligencji u oskarżonego (121 pkt. w skali Wechslera, co stanowi o 20% powyżej przeciętnej), jak i liczne nieprawidłowości w jego procesie rozwojowym. Był jedynakiem wychowywanym w cieplarnianych warunkach, który ponoć w wieku 10 lat doznał uwiedzenia homoseksualnego przez księdza. Niepowodzeniami zakończyły się jego próby kontaktów heteroseksualnych. Niezbyt dotkliwe restrykcje za popełnione na nieletnich czyny lubieżne w 1987 roku zachęciły go do powtórzenia tych zachowań. W sadystycznych kontaktach homoseksualnych, zdaniem biegłych, Mariusz Trynkiewicz szukał rekompensaty za życiowe niepowodzenia i upokorzenia.    


Sam docent Lew Starowicz wyraził się o Trynkiewiczu tego dnia w sposób następujący: - Wypowiedzi oskarżonego uzasadniają rozpoznanie pedofilii. Z wyjaśnień Mariusza Trynkiewicza nie sposób się dowiedzieć, czy podczas zadawania śmierci swym ofiarom przeżywał satysfakcję seksualną – gdyby nawet takiej satysfakcji nie było – to i tak moja opinia, co do prawdopodobieństwa mordu z lubieżności nie ulegnie zmianie.  
  Sąd na zakończenie rozprawy odrzucił wniosek obrońcy Mariusza Trynkiewicza o dokonanie kolejnej obserwacji sądowo-psychiatrycznej oskarżonego przez biegłych z innej części kraju, uznając przedłożone konkluzje dwóch zespołów opiniujących za pełne i wiarygodne.

DZIEŃ SIÓDMY – 27 września 1989
W przedostatnim dniu bezprecedensowego procesu czterokrotnego zabójcy nieletnich chłopców, toczącego się przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie, swoje mowy końcowe wygłosiła prokurator Małgorzata Ronc, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych Ryszard Łojewski, obrońca Mariusza Trynkiewicza, Janusz Bilski, oraz sam oskarżony. Strona oskarżająca zażądała wobec Mariusza Trynkiewicza orzeczenia kary śmierci. Broniący oskarżonego Bilski nie ukrywał swej trudnej roli w tym procesie, obarczonym, jak się wyraził, ogromną presją społeczną. Przyznał, że Trynkiewicz nie odżegnuje się od zarzucanych mu czynów, ale konsekwentnie twierdzi, że nie wie, jak do tego doszło i jest przerażony swoimi czynami. Mecenas wyraził też poważne wątpliwości, co do stanu zdrowia psychicznego oskarżonego, bowiem jak to ujął przedstawione dwie opinie zespołów lekarskich nie wyjaśniły wszystkiego, a sam Trynkiewicz jest obarczony genem schizofrenii i wykazuje symptomy tej choroby. Bilski wnioskował za uznaniem Mariusza Trynkiewicza winnym zarzucanych mu czynów (z wyjątkiem kradzieży zegarka), niemniej z uwagi na wiele, jego zdaniem, okoliczności niewyjaśnionych w tej sprawie, zwracał się do sądu o wymierzenie kary o charakterze wyjątkowym, w postaci 25 lat pozbawienia wolności.


Wyjątkowy wydźwięk miały słowa samego Trynkiewicza, który zwracając się w ostatnim słowie do sądu i zebranych na sali powiedział: -  Byłem kiedyś normalnym człowiekiem. Zawsze kochałem dzieci i starałem się dla nich zrobić jak najwięcej dobra. Nie byłem potworem… Posługując się przygotowanym tekstem oskarżony dalej stwierdził, że nie działał z premedytacją, a jego wina tkwi w zaniechaniu leczenia. – Wierzę w sprawiedliwy wyrok i o to zwracam się do wysokiego sądu – zakończył swe wystąpienie. Zapytany jeszcze przez sędziego, czy działał sam, potwierdził, że tak.    

DZIEŃ OŚMY – 29 września 1989
Proces Mariusza Trynkiewicza przed piotrkowskim Sądem Rejonowym dobiegł końca. 27-letni były nauczyciel za poczwórne morderstwo został skazany nieprawomocnym wyrokiem na karę śmierci i pozbawienie praw publicznych na zawsze.

Przypisy:
1. Tygodnik Piotrkowski 39/1989
2. E. Iwanicki „Proces szatana?”, Łódź 1990, s. 71
3. Tygodnik Piotrkowski 24/1989
4. Głos Robotniczy 226/1989

POLECAMY


Zainteresował temat?

3

0


Komentarze (0)

Zaloguj się: FacebookGoogleKonto ePiotrkow.pl
loading
Portal epiotrkow.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez użytkowników. Osoby komentujące czynią to na swoją odpowiedzialność karną lub cywilną.

Na tym forum nie ma jeszcze wpisów
reklama
reklama

Społeczność

Doceniamy za wyłączenie AdBlocka na naszym portalu. Postaramy się, aby reklamy nie zakłócały przeglądania strony. Jeśli jakaś reklama lub umiejscowienie jej spowoduje dyskomfort prosimy, poinformuj nas o tym!

Życzymy miłego przeglądania naszej strony!

zamknij komunikat